Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Król Imć Szwedzki w Zamościu”. Dzieje miasta na podstawie zapisków Zachariasza i Jana Arakiełowiczów

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
Potężna, zamojska twierdza świetnie sprawdziła się podczas kolejnych najazdów wrogich wojsk: m.in. podczas Powstania Chmielnickiego (w 1648 r.) i szwedzkiego „Potopu” (w 1656 r.). Niestety potem fortyfikacje wymagały licznych napraw. Myślano także o ich modernizacji. Tego typu prace rozpoczęto w latach 80. XVII w. Przydały się one podczas wojny północnej.

Modernizację twierdzy prowadzono je pod kierunkiem Jana Michała Linka, naczelnego architekta ordynata Marcina Zamoyskiego. Był on uczniem zdolnego i zasłużonego dla Zamościa architekta Jana Jaroszewicza. Link dorównywał swojemu mistrzowi. Ona także zaprojektował wiele wspaniałych budynków. Wśród nich był m.in. kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Uhnowie oraz kościół św. Marka w Warężu. Przypisuje mu się także projekt kościoła p.w. św. Michała Archanioła w Sandomierzu.

Wspaniałe fortyfikacje

Zamoyscy Linka zatrudnili jeszcze w 1652 r. (mieszkał w tym mieście aż do swojej śmierci w 1698 r.). Był on również dowódcą artylerii fortecznej Zamościa oraz pełnił m.in. funkcję ceikwerta, czyli opiekuna miejscowego arsenału. Uznawano go także za biegłego w sprawach fortyfikacyjnych.

Swoje umiejętności dobrze wykorzystał. W ramach prac budowlanych i renowacyjnych prowadzonych przez Linka przebudowano umocnienia południowo-zachodniego narożnika zamojskiej twierdzy. Chodzi głównie o bastion III (znajdował się w pobliżu budynku arsenału). Na czym polegały zmiany?

Jak tłumaczył historyk Ryszard Szczygieł, istniejące tam wcześniej dwa „bastioniki” w ramach tych robót zastąpiono jednym, ale znacznie potężniejszym. Miał on dwupoziomowe barki (część fortyfikacji bastionowej od strony nieprzyjaciela nazywano czołem, a jego boki – barkami) oraz aż dwadzieścia otworów strzelniczych. Dzięki nim mógł być wzmocniony ogień artyleryjski fortecy. Zwiększyły się także możliwości „manewru ostrzału”.

Ten zmodernizowany bastion wysunięto był nieco w głąb terenów podmokłych znajdujących się w tej części przedpola twierdzy. Dzięki takiemu zabiegowi łatwiej można było bronić pobliskie mury miasta.

Zamość miał się zatem czym pochwalić. Przeprowadzoną przez Jana Michała Linka przebudowę Bastionu III uznano wówczas za jedno z największych osiągnięć sztuki fortyfikacyjnej! Nie były to jednak jedyne prace, które udało się wówczas wykonać. Wzmocniono także mury forteczne Zamościa w innych, potrzebujących naprawy lub modernizacji miejscach oraz wykonano roboty ziemne.

Dzięki tym renowacjom twierdza nadal była uważana za jeden z najpotężniejszych „punktów” obronnych w sercu Rzeczpospolitej.

Żądamy żywności i sukna!

Zachariasz Arakiełowicz, był ormiańskim kronikarzem Zamościa. Opisywał wydarzenia dziejące się w Zamościu w latach 1689-1726, w tym oblężenie miasta z 1703 r. To było ważne wydarzenie, swoisty chrzest bojowy zmodernizowanych umocnień. Wówczas po raz pierwszy w wojnie północnej Szwedzi otoczyli zamojską twierdzę. Atak rozpoczął się 11 lutego. Tak pisał o tym Zachariasz Arakiełowicz.

„W południe przystąpił gen Szeinbok (Magnus Stenbock – przyp. red.) z komunikiem (chodzi o jazdę) Szwedzkim pod Zamość od (strony) Sitańca i od Jarosławca” – notował w zapiskach. „Widać było z wału ludzi onych, ale że (Stenbock) widział przedmieścia spalone, y sady wycięte odstąpił precz, nie bez szkody onego, bo z armaty kilku kawalerów ubito”.

Dlaczego Szwedzi pojawili się pod Zamościem? Rzeczpospolitą wplątał w wyniszczającą wojnę północną król August II Mocny. Chodziło mu o sporne Inflanty. Polski monarcha oraz jego wojska nie odnotowały zbyt wielu sukcesów w walce ze Szwedami. Znacznie więcej było za to porażek. W efekcie Rzeczpospolita została niemal całkowicie zajęta przez wojska szwedzkie, a Augusta zdetronizowano (jego miejsce zajął Stanisław Leszczyński).

Zamość jednak dzielnie bronił się. Oblężenie z 1703 r. trwało dłużej niż wynika to zapisków szacownego kronikarza. Wiadomo bowiem, że Stenbock 13 lutego domagał się od Tomasza Józefa Zamoyskiego (był ordynatem dopiero od połowy 1704 r.; jego ojciec Marcin Zamoyski, IV ordynat zmarł jeszcze w 1689 r.) i jego matki (była to Anna Franciszka Zamoyska z domu Gnińska) żywności i sukna dla wojska. Jednak pojawiających się zbyt blisko murów szwedzkich kawalerzystów (tylko takimi formacjami dysponowali podczas oblężenia Szwedzi) „witano” salwami artyleryjskimi.

Obrońcy czuli się wówczas pewnie. W mieście stacjonował m.in. silny garnizon armii koronnej. W końcu żadne żądania Szwedów nie zostały spełnione. Po kilku dniach najeźdźcy odstąpili od murów Zamościa. Nie oznacza to jednak, że Szwedzi zrezygnowali z jego zdobycia.

24 września 1704 wojska Szwedzkie wyruszyły ze Lwowa w stronę Zamościa. Była to kilkunastotysięczna armia wyposażona w silną artylerię. W zamojskiej twierdzy nie stacjonowała już piechota koronna, a jedynie 160 dragonów i 100 piechurów ordynackich. W tej sytuacji Marcin Zamoyski, brat ówczesnego ordynata poprosił o „warunki kapitulacji”. Otrzymał je 27 września w Hrebennem. Mieszczanie mieli wpuścić najeźdźców do Zamościa oraz zapłacić im 50 tys. talarów kontrybucji.

Szwedzkie wojska w Zamościu

„O godzinie dziewiątey przed południem weszli w miasto Zamość Szwedzi z gen. Klauzbondę (był to pułkownik Klaes Bonde), których było (...) plus minus koni 400” – pisał Arakiełowicz. „Stanęli tedy we dwa rzędy w paracie (chodzi o gotowość, pogotowie) obok kamienicy mojej, aż do Paniej Dawisonowej, y potym z drugiej strony, także we dwa rzędy od kamienicy P. Kazimierza Lubeckiego do kamienicy Gutrowskiej. Stali tedy wszyscy na koniach do godziny 12. a sam generał (Bonde) z wielmożnym Panem Starostą Bolimowskim (Marcinem Leopoldem Zamoyskim), rodzonym młodszym (bratem) J.W Imci Pana Ordynata, obiechali wały y warty, swoye dawszy do bram. Dopiero się wszyscy ruszyli do Zamku (czyli pałacu Zamoyskich) (...)”.

Szwedzi zachowywali się bardzo spokojnie, wręcz wzorowo. „Krzywdy nikomu nie czyniono, za swoy grosz iedli y pili: od wtorku do niedzieli (...). (Potem) wyszli z miasta (...), starostę bolemowskiego z sobą wzięli”.

2 października pojawiła się w Zamościu część szwedzkich wojsk, a dwa dni później kolejna „fala”. Żołnierze wchodzili przez dzisiejszą Starą Bramę Lwowską, a potem po prostu wychodzili z miasta. Była to jednak demonstracja ich siły i... karności.

„Wchodząc zaraz na wał koło (kościoła) oo. Franciszkanów, schodzili do Szczebrzeskiey Bramy, a żaden nie ważył się puść (pójść) na miasto i tak w cichości zeszły” – notował Arakiełowicz. „A to druga partya, bo pierwsza (...) ku Sitańcu przeszła, którzy (...) porządnie odziani byli, tey piechoty wszystkiey widzianej koło Zamościa było plus minus dziesięć tysięcy”.

Oprócz zabrania kontrybucji (część obiecanej sumy wypłacono Szwedom w kosztownościach zebranych przez mieszczan oraz zabranych z pałacu i zamojskich świątyń). Wzięto też „prowianty” z magazynu, jednak pozostawiono w mieście armaty i amunicję.

Wiadomo, że w Zamościu krótko przebywał wówczas także Karol XII, król szwedzki. Zwiedził fortyfikacje, a potem kazał sporządzić ich dokładny plan. Co ciekawe, jest on nadal przechowywany w Królewskim Archiwum Wojny w Sztokholmie.

Tak pisał o tej królewskiej wizycie zacny Zachariasz Arakiełowicz: „Król Imć Szwedzki powiadano, że był w mieście, y municyę (z łac. munitio: chodzi o miejsce obronne lub fortyfikacje, ale także amunicję – przyp. red.), którego ia nie znałem i nie widziałem”.

Miasto i twierdza nie poniosły wówczas, tak naprawdę, większej szkody. Niektórzy nawet na tym skorzystali. „Kupcy zamojscy zarobili niemało na różnych transakcjach ze Szwedami, nabywając od nich zwłaszcza łupy zrabowane we Lwowie (...)” – pisał Ryszard Szczygieł. „Zamość zachował swoją zdolność bojową (...). Kilkudniowa okupacja poza stratami z racji kontrybucji oraz zabranej żywności, była tylko katastrofą moralną”.

Utracona reputacja

Podczas wojny północnej zamojską fortecę atakowano jeszcze dwukrotnie. W 1706 próbowali ją zając bezskutecznie Rosjanie, a w 1715 r. – Sasi. Tym ostatnim udało się przechytrzyć załogę twierdzy. W jaki sposób?

Wpuszczono do miasta „dla sprawowania swoich potrzeb” (czyli m.in. na zakupy) saskich oficerów. Grzecznie w Zamościu przenocowali, a następnego dnia zaatakowali od wewnątrz wartę przy jednej z bram. Udało się ją „rozproszyć”. Po otwarciu bramy do miasta wbiegli „ludzie sascy” i Zamość... zdobyli. W sumie bilans wojny północnej nie był dla twierdzy zbyt chlubny.

„Słabość Rzeczpospolitej w epoce saskiej i upadek jej znaczenia odbił się na losach Zamościa” – pisał w 1983 r. historyk Wiesław Śladkowski. „Twierdza zamojska przechodząc wówczas z rąk do rąk, straciła uzyskaną w poprzednim stuleciu reputację fortecy nie do zdobycia”.

Pogrzeb ordynata

Zachariasz Arakiełowicz zmarł w 1720 r. Jego notatki przepisał, syn kronikarza – Jan. Kontynuował je potem do marca 1726 r. W tym rękopisie pojawiały się w tym czasie wzmianki na temat awansów różnych osób (np. na sędziów trybunału zamojskiego), ślubów i zgonów. Ze zrozumiałych względów wiele uwagi poświęcono także pogrzebowi ordynata Tomasza Józefa Zamoyskiego.

„W dzień św. Szczepana (1725 r.) o godzinie iedenastej przed południem we Zwierzyńcu (...) Imć Pan Tomasz Józef Zamoyski, ordynat zamoyski Bogu Najwyższemu w ręce ducha swego oddał (...)” – pisał Jan Arakiełowicz. A dalej notował: „Wprowadzony (zmarły) od figury za groblę (według dr Agnieszki Szykuły-Żygawskiej kondukt pogrzebowy ze zwłokami ordynata zatrzymał się przy figurze Jana Nepomucena na przedmieściu miasta: stała ona przy trakcie wiodącym ze Zwierzyńca do Zamościa), z wielką asystęcyą osób duchownych iako y świeckich i światła wielkim dostatkiem, do kościoła kolegiackiego Zamoyskiego Farnego (chodzi o zamojską Katedrę) o godzinie w noc dnia ostatniego grudnia roku tegoż (został wprowadzony) (...). Miał u figury przemowę Imć xiądz Ugo Franciszkan, u drzwi wielkich kościelnych u Fary xiądz kustosz Fabiański (Andrzej) wprowadzał ciało”.

Ceremonia pogrzebowa trwała kilka dni. Trumna ordynata była obita czerwonym aksamitem i ustawiona na katafalku. Kolejne msze za duszę ordynata odprawiało kilku purpuratów oraz księży (nie zabrakło też żałobnych oracji), a cała świątynia tonęła w „niezmiernym świetle”. Przed trumną zmarłego rzucano podczas ceremonii wojskowe chorągwie, buzdygany, szable i szpady. Kruszono też kopie. Nie tylko. „Ognia z armat y z ręcznej strzelby rzęsisto dawano bez dwa dni (...)” – pisał kronikarz.

Tomasz Józef Zamoyski zmarł bezpotomnie w wieku zaledwie 46 lat. To za jego rządów w Zamościu i całym „Państwie Zamojskim” panoszyli się Szwedzi, Rosjanie i Sasi. Był to jeden z najtrudniejszych okresów w dziejach ordynacji i całej Rzeczpospolitej. Udało się go jakoś przetrwać, ale za cenę wielu strat.

„Państwo zamojskie” po Tomaszu Józefie Zamoyskim przejął jego młodszy brat – Michał Zdzisław Zamoyski (znany potem jako VII ordynat).

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski