Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Żuk chce zostać prezydentem Lublina po raz trzeci

Sławomir Skomra
Anna Kurkiewicz
Krzysztof Żuk chce zostać prezydentem Lublina po raz trzeci, jednak związek z PO zaczyna być dla niego balastem. Dlatego ma plan: stworzenie wyborczej koalicji z PO, PSL, SLD, Nowoczesną, Wspólnym Lublinem, a nawet z kilkoma osobami z PiS.

Strukturalnie Platforma Obywatelska w Lublinie nie istnieje - mówi wprost jeden z działaczy, a takich głosów w lubelskiej PO jest więcej i odnoszą się nie tylko do miasta wojewódzkiego, ale też do terenu. - Brakuje aktywności członków, a zwłaszcza liderów. Wszyscy okopali się na swoich pozycjach i nie wiadomo, na co czekają - diagnozuje działacz z terenu.

Faktycznie, trudno jest dostrzec jakąkolwiek aktywność szefa lubelskiej PO Włodzimierza Karpińskiego. Czasami - ale rzadko - udziela się Joanna Mucha. Krzysztof Grabczuk, wicemarszałek województwa, w urzędzie zajmuje się sprawami mało wyrazistymi i mało medialnymi, jak rynek pracy i kultura. Zupełnie niewidoczny jest członek zarządu województwa Paweł Nakonieczny odpowiadający za inwestycje infrastrukturalne.

Kto w ciągu ostatniego roku widział publicznie Grzegorza Nowakowskiego, lidera miejskiej Platformy?

Honoru PO broni na dobrą sprawę tylko poseł Stanisław Żmijan, ale udziela się na północy województwa, co na Lublin nie ma żadnego przełożenia.

Działacze, z którymi rozmawiamy, mówią, że przy słabych notowaniach PO potrzebne jest wyjście do ludzi. - Tymczasem cała Platforma dała się wciągnąć PiS w spór o Trybunał Konstytucyjny. To ważna sprawa, ale już męczy ludzi. To wielka polityka, która dla mieszkańca Lublina, który chce mieć zadbany park, posprzątaną ulicę i punktualną komunikację miejską, sprawa Trybunału nie ma żadnego znaczenia - słyszymy od jednego z naszych rozmówców.

Kilka dni temu do Lublina przyjechali liderzy PO z Grzegorzem Schetyną na czele. Wzięli udział w konferencji o polityce historycznej. Takie spotkania programowe odbywają się w wielu miastach Polski i na ich podstawie 1 października ma zostać przedstawiony nowy program PO.

Jak wyglądało to spotkanie? Przyszli działacze PO i sympatycy partii. - Nie powiem, padło tam dużo ważnych słów, ale starano się przekonać osoby już przekonane - opowiada jeden z polityków i dodaje, że spotkanie powinno być otwarte, rozpropagowane, żeby przyszli na nie mieszkańcy. - Żeby też mogli się wypowiedzieć, podsunąć jakieś pomysły. 1 października przedstawimy nowy program i powiemy, że to głos ludzi. Jakich ludzi, skoro na przykład w Lublinie się z nimi nie spotkaliśmy? - dodaje.

Logo PO przestało być już atrakcyjną marką, a wielu działaczy coraz głośniej mówi, że jedynym lokalnym liderem partii jest już tylko prezydent Lublina Krzysztof Żuk.

Na własną rękę
Za dwa lata odbędą się wybory samorządowe. Jeśli nic się nie zmieni, to PiS nadal będzie na fali, ciesząc się poparciem społecznym, a mało aktywna PO nie przyciągnie wyborców. W takiej sytuacji szyld PO dla Żuka w wyborach nie będzie - jak lubi mówić prezydent - wartością dodaną i nie spowoduje efektu mnożnikowego (to inny jego ulubiony zwrot). Tłumacząc: logo partii nie będzie już atutem, tylko kotwicą ciągnącą w dół.

Stąd pomysł środowiska skupionego wokół prezydenta, żeby za dwa lata Żuk startował z własnego komitetu wyborczego i firmował listy do Rady Miasta.

Ponoć takie przymiarki były już podczas wyborów w 2014 roku. Ale Żuk na to się nie zdecydował. Chodziło o zaufanie i lojalność wobec partii.

Tyle że teraz w środowisku prezydenta coraz częściej się mówi o tym, że długi wobec PO zostały spłacone i pojawił się pomysł ponadpartyjnego porozumienia.

Wszyscy za prezydentem
Jakby to miało wyglądać? Powstałaby wielka koalicja wyborcza Żuka. Na listach wyborczych znaleźliby się ludzie PO, PSL, Wspólnego Lublina, SLD, Nowoczesnej i być może Komitetu Obrony Demokracji.

- Na pewno prezydent może liczyć na szerokie poparcie. Od środowiska przedsiębiorców, przez świat naukowy, ludzi kultury, miejskich aktywistów, różne obozy polityczne. Szeroka koalicja wyborcza jest możliwa, ale jest pewne, że te wszystkie środowiska nie zechcą się zjednoczyć pod szyldem PO. To argument przemawiający za ponadpartyjnym, obywatelskim komitetem prezydenta Żuka - zastanawia się dobry znajomy prezydenta.

O tym, że Żuk jest dziś marką polityczną, wiedzą też politycy PiS i z nim związani. Potencjalnym konkurentem Żuka może być Przemysław Czarnek, wojewoda lubelski. Ostatnio o swojej przyszłości politycznej i ewentualnej walce o ratusz mówił: - Gdyby rzeczywiście taki telefon (z Warszawy - red.) miał miejsce z informacją, że muszę - to będę kandydował na prezydenta miasta. Gdyby był telefon z prośbą, to poważnie bym się nad tym zastanowił. Trzeba rozważyć wiele czynników za i przeciw. Wybory na prezydenta Lublina są absolutnie nieproste. Prezydentura dr. Krzysztofa Żuka jest bardzo aktywna. To nie byłaby walka z urzędnikiem drzemiącym na fotelu prezydenta, tylko walka z Krzysztofem Żukiem.

- Nie ma żadnego znaczenia, kogo w wyborach prezydenckich wystawi PiS. Czy to będzie wojewoda Przemysław Czarnek, czy ktoś inny. Do każdego przeciwnika Krzysztof Żuk podejdzie z powagą i szacunkiem. Każdego traktuje jak zawodnika najcięższej wagi i będzie na niego przygotowany - mówi osoba z kręgu prezydenta.

Prezydent na razie o sprawie mówi wymijająco: - Do wyborów zostały jeszcze dwa lata. Musimy się teraz skupić nad obecnymi wyzwaniami i inwestycjami - komentuje i dodaje: - Dziś mogę zadeklarować, że zamierzam ponownie startować w wyborach, a w Lublinie jest miejsce dla wszystkich, niezależnie od ich poglądów politycznych - zapewnia.

Wspólne listy
Oprócz tego, że Żuk byłby kandydatem bez wyraźnego logo partyjnego, miałby też wystawić - firmowane własnym nazwiskiem - listy wyborcze do Rady Miasta. Byliby na nich reprezentanci niemal wszystkich - oprócz PiS i prawicy - opcji politycznych.

Joanna Mucha, posłanka PO i członkini zarządu lubelskich struktur partii: - Przewidywanie tego, co będzie za dwa lata, jest dziś pisaniem patykiem na piasku. Równie dobrze mogą być przyśpieszone wybory samorządowe - mówi i od razu dodaje: - Jeśli prezydent Żuk zdecyduje się wystartować z własnego, szerokiego komitetu, to podpisuję się pod tym dwoma rękami i nogami. W samorządzie chodzi przecież nie o poszczególne partie, ale ludzi na listach wyborczych. Przecież jeśli w SLD działają rozsądni, aktywni ludzie, to czemu nie umieścić ich na listach? Przecież w PiS też są tacy, którzy właśnie zyskali trzeźwe spojrzenie i potrafią ocenić sytuację w Polsce.

Co na to wywołane do tablicy SLD?

- Jeśli pan prezydent zaprosi mnie na spotkanie w tej sprawie, to oczywiście że przyjdę. Rozmawiam z każdym, kto chce dobrze dla Lublina i Polski. Taka propozycja jednak wymaga refleksji i dyskusji w mojej partii - zastrzega Stanisław Kieroński, lider SLD w Lublinie.

Krzysztof Hetman, prezes PSL na Lubelszczyźnie, przyznaje, że o samodzielnym starcie Żuka w wyborach „się mówi”. - Jeśli pan prezydent wyjdzie z taką propozycją, to chętnie jej wysłucham, przedstawię ją w partii i wówczas wypracujemy odpowiedź - mówi Hetman. - Dziś jednoznacznie nie mogę odpowiedzieć na pytanie co do planów prezydenta. To skomplikowana kwestia, a do wyborów są jeszcze dwa lata. W polityce to epoka - podkreśla jednocześnie.

Taka szeroka koalicja - według stronników Żuka - miałaby jeszcze jeden plus. Wyborcy mogliby chętniej zagłosować na odpartyjniony komitet. - Wybory samorządowe rządzą się swoimi prawami. Ludzie nie głosują na partię, ale na nazwiska. Na swoich sąsiadów, na tych, którzy zabiegali o rozbudowę szkoły, remont drogi, na społeczników - mówi nam jeden z polityków PO.

W powodzenie koalicji wyborczej nie wierzy Tomasz Pitucha, szef klubu radnych PiS w Radzie Miasta: - Jakkolwiek ten komitet by się nie nazywał, to w działaniach Krzysztofa Żuka widać, że kieruje się on wartościami przyświecającymi Platformie Obywatelskiej i Palikotowi, a nie są to wartości, dzięki którym dziś zmienia się Polska - komentuje.

Zablokować PiS
Kolejny działacz PO, z którym rozmawiamy zauważa: - Wielka koalicja może dać odpór PiS. To, że Krzysiek ponownie będzie prezydentem, jest bardzo możliwe. Tyle że niewiele zdziała, gdy większość głosów w Radzie Miasta będzie miał PiS. Już teraz widać, że są problemy, gdy przewaga koalicji to tylko jeden radny - diagnozuje. - Jeśli osobne listy do rady wystawi PO, osobne Nowoczesna, swoje lewica i własne Wspólny Lublin, to głosy się rozejdą. A PiS skonsoliduje prawicę i skończy się to tak jak w Sejmie - cała władza w ręce PiS - tłumaczy.

Stąd potrzeba wciągnięcia „pod skrzydła” prezydenta pojedynczych osób związanych z PiS. Najlepiej radnych.

Rozpoczęte podchody
Według naszych informacji, budowa koalicji Żuka już się zaczęła. I to w dosyć nietypowy sposób, bo od rozmów z… działaczami i sympatykami PiS. Chodzi m.in. o przeciągnięcie na stronę prezydenta niektórych radnych PiS. Lista potencjalnych osób jest już sporządzona. Jak wyglądają takie rozmowy? Wysłannicy Żuka starają się pokazać, że prezydent nie chce konfliktu z PiS. Że to przy nim jest większa szansa na realizację obietnic wyborczych i chwalenie się sukcesami. A tych tuż przed wyborami będzie dużo. W 2017 r. będzie nowe skrzyżowanie Ducha - Sikorskiego - Solidarności, nowa ulica Muzyczna, stadion lekkoatletyczny. Wreszcie zakończą się prace nad placem Litewskim.

Kolejne inwestycje będą w toku i działacze PO liczą, że uda się przekonać mieszkańców, że to właśnie Krzysztof Żuk powinien je sfinalizować. - Za dwa lata Lublin będzie zupełnie innym miastem niż jeszcze 5 - 6 lat temu. Wtedy nawet główny argument opozycji, czyli zadłużenie miasta, nie będzie miał już znaczenia, bo ludziom po prostu będzie się żyło lepiej, wygodniej - oceniają współpracownicy prezydenta.

Czy takie argumenty poskutkują? Nie wiadomo, ale wiadomo, że stronnicy Żuka chcą zdobyć poparcie wytypowanych, opozycyjnych radnych w miarę szybko. Przejście z PiS pod skrzydła prezydenta tuż przed wyborami, po pierwsze, będzie źle odebrane wizerunkowo, a po drugie: ten, kto zdecyduje się późno, może otrzymać gorsze miejsce na liście wyborczej do Rady Miasta. Lepsze zostaną już zerezerwowane. - Źle to brzmi, ale w tym wypadku trochę obowiązuje zasada: „kto pierwszy ten lepszy” - mówi nam jeden ze współpracowników prezydenta.

Czy zatem klub PiS w Radzie Miasta przetrwa w obecnym 15-osobowym składzie do końca kadencji? - Byłoby wręcz arogancją z mojej strony, gdybym powiedział, że jestem pewny wszystkiego, co wydarzy się w przyszłości. Jednak wierzę i widzę, że radni wybrani z listy Prawa i Sprawiedliwości kierują się zasadami przyświecającymi PiS i się z nimi utożsamiają - stwierdza Pitucha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski