Lubelskie koszykarki wracają do zmagań w Eurolidze. Akademiczki zagrają w środę we Francji z LDLC Asvel Feminin Lyon

Podopiecznym trenera Krzysztofa Szewczyka w ich premierowym sezonie w Eurolidze nie wiedzie się najlepiej. Mistrzynie Polski po pięciu rozegranych meczach zajmują szóstą pozycję w grupie A, mając na koncie cztery porażki oraz jedno zwycięstwo.

Ostatni mecz w Eurolidze zielono-biało zagrały 31 października. Lublinianki w meczu 5. kolejki przegrały wówczas przed własną publicznością z tureckim Fenerbahce Alagoz Holding Stambuł 50:85.

Po tej lekcji od najlepszych na Starym Kontynencie, akademiczki czekała potem ponad trzytygodniowa przerwa, po której przyszedł czas na wyjazdową konfrontację, 22 listopada z LDLC Asvel Feminin Lyon.

– To jest już zupełnie inny zespól, aniżeli przed przerwą na kadrę. Doszły tam trzy zawodniczki pierwszopiatkowe, jak między innymi Gabby Williams, czy Stefanie Dolson. Zapowiada się więc bardzo ciężkie spotkanie i nie ma żadnego znaczenia, że nasze najbliższe rywalki mają aktualnie pięć porażek na koncie w trwającej kampanii Euroligi. Moim zdaniem po takich wzmocnieniach, to jest obecnie drużyna na papierze, nawet na finał tych rozgrywek – podkreśla Krzysztof Szewczyk, szkoleniowiec Polskiego Cukru AZS UMCS.

Lublinianki udały się do Francji w nie najlepszych nastrojach. Team z "Koziego Grodu" w ostatniej kolejce Orlen Basket Ligi Kobiet doznał bowiem bolesnej porażki na wyjeździe, ulegając zespołowi VBW Arki Gdynia 59:80. Przyjezdne przespały trzecią kwartę, którą przegrały aż 10:27. Najskuteczniejsza w lubelskiej ekipie była w tym starciu Szwedka Elin Gustavsson, zdobywczyni 19 pkt.

Lubelski klub poinformował także, że wszystkie mecze Euroligi w Lublinie zostaną rozegrane w hali MOSiR Bystrzyca, przy Alejach Zygmuntowskich 4. Pierwotnie jedynie trzy spotkania w kontynentalnej elicie miały się odbyć w tym obiekcie, natomiast pozostałe cztery w hali Globus.

– Od samego początku walczyliśmy, żeby wszystkie mecze odbyły się w hali MOSiR, ale pierwotnie nie było takiej możliwości. Pokazaliśmy jednak organizacyjnie i też kibicowsko, że warto dać nam możliwość grania u siebie we własnej hali. Ogrom pracy został włożony w to, żeby te mecze były rozgrywane właśnie w hali, przy Alejach Zygmuntowskich – wyjaśnia Rafał Walczyk, prezes AZS UMCS.

– Ogromne podziękowania dla wszystkich osób, które od samego początku nas wspierały, jak również dla pracowników MOSiR-u, którzy w ostatnim czasie mocno pomogli nam, aby spełnić wszelkie wymogi. Było ich sporo, rozpoczynając od wybarwienia parkietu, po odpowiednie ustawienie band LED, zamontowanie odpowiednich koszy, wymianę oświetlenia, ustawienie wszystkich rzeczy za linią parkietu w odpowiedniej odległości, czy przygotowanie odpowiedniej transmisji spotkań. To były kluczowe kwestie, ale było też wiele mniejszych, lecz równie istotnych spraw – dodaje.