Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubelszczyzna: Medale "Pro Patria" dla kombatantów

Paweł Franczak
Medale "Pro Patria" dla kombatantów/Na zdj. Bolesław  Kowalski odznaczany medalem "Pro Patria"
Medale "Pro Patria" dla kombatantów/Na zdj. Bolesław Kowalski odznaczany medalem "Pro Patria" Jacek Babicz
Pięciu kombatantów II wojny światowej z Lubelszczyzny zostało w czwartek odznaczonych medalem "Pro Patria" ("Za ojczyznę"), przyznawanym "za zasługi w kultywowaniu pamięci o walce o niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej". I jak to bywa w przypadku osób, które przeżyły wojnę, historie ich życia to materiał na niejedną książkę.

Wśród wyróżnionych znaleźli się Miron Borejsza, Antoni Jarecki, Bogdan Walas, Feliks Dołgoń (odznaczenie przyjęła córka) i Bolesław Kowalski. Odznaczenia przyznał Jan Stanisław Ciechanowski, kierownik Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

Kiedy rozpoczęła się II wojna światowa Miron Borejsza (nosił pseudonim "Błysk") miał ledwie 10 lat. Pan Jarecki (pseudonim "Sokół") był o cztery lata starszy. Obydwaj znaleźli się jednak w szeregach Armii Krajowej, by pomagać m.in. przy akcjach dywersyjnych, a pierwszy z nich także przy egzekucjach, o czym mówi dziś niechętnie.

Bolesław "Wicherek" Kowalski, także żołnierz AK, był dwukrotnie ranny na wojnie. Drugi postrzał, w 1944 roku, był ciężki: kula dum-dum wyrwała w boku dziurę wielkości talerza.

- Ostrzeliwano nas z przodu i z boku. Byłem dobrym strzelcem, ale z nerwów chybiłem dwa razy i w końcu w magazynku został mi jeden nabój. Stwierdziłem, że nie będę strzelał, zostawię go dla siebie - opowiadał w czwartek Bolesław Kowalski. - I wtedy mnie postrzelono. Pomyślałem w tamtej sekundzie: "trafili mnie w serce!" I zaraz potem, do siebie: "Jakie serce, przecież gdyby tak było, nie zdążyłbym już nic pomyśleć" - wspominał.

Pan Kowalski miał szczęście, bo z pola walki zniósł go przyjaciel. Szczęście nie opuściło go zresztą tuż po wojnie. - Rana nie chciała się goić, zarosła tzw. "dzikim mięsem". Ponieważ jednak musiałem pracować, w warsztacie używałem imadła. W pewnej chwili wysiłek był tak duży, że rana pękła i wylała się ropa. To uratowało mi życie, bo doszłoby pewnie do zakażenia - wyjaśniał.
96-letni kombatant wspomina też, jak musiał ukrywać fakt, że był w AK. Najpierw przed NKWD, które chciało go zastrzelić, potem przed władzami komunistycznymi. Dziś, na szczęście, może o swojej historii mówić z dumą.

Możesz wiedzieć więcej! Za to warto zapłacić: Raporty, analizy, gorące tematy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski