Lublin: Dokarmianie ptaków tylko w wyznaczonych miejscach

- Wysypuję okruchy na chodnik przed blokiem. Jest zimno i nie pozwolę, aby ptaki umarły z głodu. Dostałam pismo, że powinnam karmić gołębie tylko w określonych miejscach, ale już nie podano, gdzie one są - skarży się pani Lucyna.

- Ten teren należy do miasta i dlatego nie ma na nim wyznaczonych miejsc do dokarmiania ptaków - wyjaśnia Konrad Kołbuś z Zakładu Wielobranżowego "Lub-Kom", administrującego budynkami na Pogodnej. - My interweniujemy tylko wtedy, gdy pożywienie wyrzucane jest na parapety. Wtedy, gdy ptaki przylatują, siadają też na parapetach sąsiadów i brudzą - dodaje Kołbuś.

Żeby jeszcze bardziej zniechęcić kobietę, nastraszono ją, że dokarmianie gołębi jest niebezpieczne dla ludzi, ponieważ roznoszą one wirusy ptasiej grypy. - To jakaś bzdura. Pod tym względem bardziej należy się bać ptactwa wodnego niż dzikich gołębi - uspokaja Paweł Piotrowski, powiatowy lekarz weterynarii.

Jak się okazuje, ludzie bardziej szkodzą niż pomagają dokarmianym przez siebie ptakom. Niewskazane jest podrzucanie im spleśniałego pieczywa oraz pokarmów, zawierających substancje konserwujące. Powodują one u ptaków problemy gastryczne i mogą doprowadzić do śmierci, często w męczarniach. Specjaliści przypominają, że ptaki zimą można i trzeba dokarmiać, ale najlepiej ziarnem. Na terenie Lublina można to robić od 15 listopada do 30 marca.

Wyznaczaniem miejsc dokarmienia ptaków zajmują się właściciele i zarządcy nieruchomości. Przykładowo, w obrębie LSM, jednej z największych lubelskich dzielnic, jest 29 karmników. Jak wynika z doświadczeń funkcjonariuszy Straży Miejskiej, najczęściej uwagę trzeba zwracać babciom z wnuczkami, które wysypują okruchy na pl. Litewskim i pl. Wolności.

- Zależy nam na tym, aby dotarło do świadomości mieszkańców, że ptaki można dokarmiać tylko w miejscach do tego przeznaczonych. Dlatego też na razie nie nakładamy mandatów karnych, a jedynie pouczamy - zaznacza Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej.