Nasz Czytelnik poświęcił kilka dni i w efekcie na blisko 30-minutowym filmie zarejestrował momentami mrożące krew w żyłach wyczyny kierowców. Poza tym totalny brak reakcji ze strony służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
Całe zamieszanie rozpoczęło się 20 września, gdy z ruchu zostało wyłączone jedno z najbardziej ruchliwych skrzyżowań w mieście łączące ul. Krańcową, Chemiczną i al. Witosa. Wyznaczane objazdy niestety nie rozładowały tworzących się korków. Dlatego zirytowani sytuacją kierowcy znaleźli inny sposób na uniknięcie postoju i czasochłonnych objazdów. Niestety, ich rozwiązanie jest niebezpieczne dla innych uczestników ruchu. Polega głównie na tym, że skracając drogę pokonują pasy zieleni oddzielające al. Witosa od równoległych do niej ulic na wysokości Galerii Lubelskiej.
Co na to lubelski magistrat? - Zobligowaliśmy wykonawcę do ustawienia w miejscach dzikich zjazdów separatorów, uniemożliwiających przejazd przez pas zieleni - usłyszeliśmy wczoraj w Wydziale Dróg i Mostów UM Lublin. - Pierwszego dnia, gdy była na miejscu policja, wszyscy jeździli zgodnie z przepisami. Gdy funkcjonariuszy zabrakło, każdy jeździ jak chce.
Dlaczego w newralgicznych miejscach nie ma policjantów? - Na trasie poruszają się radiowozy z wideorejestratorami i jeśli dochodzi do wykroczenia bezwzględnie nakładają na kierowców mandaty. Nie jesteśmy jednak w stanie upilnować wszystkich łamiących przepisy - wyjaśnił komisarz Arkadiusz Kalita z Wydziału Ruchu Drogowego KWP Lublin.
Straż Miejska też miała wytłumaczenie: - Nie zatrzymujemy pojazdów w ruchu, tym zajmuje się policja - stwierdziła Ryszarda Bańka ze Straży Miejskiej.
Za takie wykroczenie grozi mandat w wysokości 100 zł i punkt karny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
