- Przeprowadziliśmy natychmiastową ewakuację dzieci. Po niecałych dwóch godzinach uczniowie wrócili do szkoły na lekcje. Na szczęście nic się nikomu nie stało i gaz nie przedostał się do budynku - relacjonowała Ewa Momot, dyrektor SP nr 10.
Maluchy od razu po opuszczeniu placówki zaczęły dzwonić do rodziców, żeby opowiedzieć im o zdarzeniu. Niektórzy dorośli wpadli w popłoch.
- Przestraszyłam się, ponieważ dotarły do mnie plotki, że jedno z dzieci się zatruło i zabrała je karetka - skarżyła się zdenerwowana matka jednego z uczniów, która zadzwoniła do naszej redakcji. Rodzice zaczęli nawet dzwonić do Wydziału Oświaty i Wychowania żeby dowiedzieć się, czy sytuacja w SP nr 10 została opanowana i w środę odbędą się w niej lekcje.
- Niestety w Wydziale nikt nie wiedział o wycieku gazu. Dlaczego szkoła nie zawiadomiła od razu tej instytucji - pyta Czytelniczka. - Naszym priorytetem było zadbanie o bezpieczeństwo dzieci i wyprowadzenie ich ze szkoły a dopiero później informowanie o zajściu innych organów - zapewnia Ewa Momot.
Zdanie dyrektorki podziela Piotr Burek, z-ca dyrektora Wydziału Oświaty i Wychowania.
- Rodzice mogą być spokojni. To są standardowe procedury postępowania. O takim zdarzeniu jak np. wyciek gazu, najpierw informuje się pogotowie gazowe lub inne służby. W przypadku anonimowego alarmu bombowego dzwoni się np. do Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Zanim jednak podejmie się te kroki należy zapewnić bezpieczeństwo uczniom. Na samym końcu zaś o powodzie przerwania lekcji i ewentualnych konsekwencjach informuje się Wydział Oświaty - wyjaśnia Piotr Burek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?