Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lublinianka była przez trzy lata logopedą Jana Pawła II

EP
Archiwum rodzinne Lilki Teresy Sadowskiej
Miałam szczęście przez trzy lata być doradcą logopedycznym Jana Pawła II - napisała do nas pochodząca z Lublina Lilka Teresa Sadowska, która od wielu lat mieszka w Austrii. - Swoją historię chciałabym opowiedzieć najlepszej gazecie świata - dodała w e-mailu.

Jej niezwykła opowieść rozpoczyna się na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. - Studiowałam logopedię na UMCS, ale stołowaliśmy się na KUL. Karol Wojtyła często się do nas dosiadał, rozmawiał z nami, interesował się sprawami studentów takich jak my - wspomina.

Po studiach pani Sadowska przez 11 lat pracowała w Lublinie jako logopeda. Potem wyjechała do Austrii. Karola Wojtyłę, już jako papieża, spotkała ponownie w Rzymie. - Pojechałam na pielgrzymkę. Okazało się, że jakaś grupa nie dojechała i zamiast niej pójdziemy na audiencję do Ojca Świętego. Klęczeliśmy, a papież podszedł do mnie i powiedział: "Przecież my się znamy" - opowiada. - Ojciec Święty wypytywał, co u mnie słychać, czym się zajmuję - wspomina. Papież pamiętał też, że pani Lilka czytała Kurier Lubelski. - Pytał mnie, czy nadal kupuję najlepszą gazetę w Lublinie - wspomina z uśmiechem.

Na zakończenie zapewnił, że kiedyś poprosi o pomoc utalentowaną logopedę. Słowa dotrzymał. W 2002 r. pani Lilka odebrała telefon z Watykanu. - Jest pani potrzebna Ojcu Świętemu - mówiła jedna z sióstr opiekujących się papieżem.

Dziś już błogosławiony Jan Paweł II miał wówczas problemy z mówieniem związane z chorobą Parkinsona. Pani Sadowska udzielała mu porad od 2002 roku do końca jego życia.

Przyszłego papieża spotkała jeszcze w czasie studiów. Potem Jan Paweł II wypatrzył ją wśród innych pielgrzymów w Rzymie i obiecał, że kiedyś poprosi o pomoc utalentowaną logopedkę. Słowa dotrzymał. - Ojciec Święty zwrócił się do mnie o pomoc w 2002 roku, gdy cierpiał już na chorobę Parkinsona. Przyjeżdżałam do niego do Rzymu osobiście albo udzielałam mu porad telefonicznie. Czasem też wysyłałam mu filmy instruktażowe - opisuje.

Logopedka podkreśla, że Jan Paweł II był bardzo cierpliwym pacjentem. - Pilnie i sumiennie wykonywał wskazane ćwiczenia, stosował się do moich zaleceń - wspomina. Lublinianka przyznaje, że chciała być przy nim także w ostatnich dniach jego życia, po zabiegu tracheotomii, czyli przecięciu tchawicy. - Nie wpuszczono mnie jednak do papieża. Usłyszałam, że już nic nie da się zrobić, trzeba się tylko modlić. A mnie wciąż się wydaje, że mogłam mu pomóc. Mam wyrzuty sumienia, że nie naciskałam, by mnie do niego wpuszczono - opowiada.

O tych wyrzutach sumienia pamiętała nawet w czasie uroczystości beatyfikacyjnych. - Pojechałam do Rzymu autokarem, razem z innymi pielgrzymami. Wydaje mi się, że byłam mu winna swoją obecność. Chciałam podziękować Ojcu Świętemu, że mogłam się z nim spotykać, że przez trzy lata mogłam mu udzielać dobrych porad - tłumaczy.

Słowa wdzięczności kieruje też do Lublina. - Tam studiowałam i nauczyłam się wszystkiego, co pozwoliło mi przetrwać w obcym kraju. W Austrii jestem uważana za jedną z najlepszych logopedek i jestem z tego bardzo dumna - tłumaczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski