Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariupol 2022 – Warszawa 1944

Jacek Borkowicz
archiwum

Chyba wszyscy znamy te kadry. Zasmarowane panterki, zakrwawione temblaki. I wzrok prosto w obiektyw kamery. Pisarze zwykli określać taki rodzaj spojrzenia mianem „jasnego” i trudno tu o lepszą charakterystykę. Jasność kojarzy się przecież z pogodą i spokojem, ale już niekoniecznie z wesołością. Na twarzach obrońców „Azowstalu”, którzy po bez mała trzech miesiącach heroicznego oporu złożyli broń i poddali rosyjskim napastnikom, nie ma jej ani śladu. Bo z czego tu się cieszyć, skoro przez 86 dni bezustannie obcowali ze śmiercią, teraz zaś oddają się w ręce wroga? O tym mówi powaga, widoczna na ich obliczach. Ale z drugiej strony ta pogoda i spokój, wyrażony spojrzeniem, mówi nam to, co dla nich najważniejsze: zrobiliśmy co trzeba. Tylko tyle i aż tyle. Dlatego też we wzroku utkwionym w narzędziu kamerzysty, reprezentanta wrogiej armii, nie ma nienawiści, ani nawet niechęci. Wy uczynicie co do was należy, myśmy już swoje zrobili.

Oglądając zdjęcia i filmy z poddania ostatniej reduty Mariupola miałem uczucie déjà vu. Skądś znam te sylwetki, twarze, spojrzenia... Pierwsze dni października 1944, wyjście Armii Krajowej z ruin Warszawy. Inna epoka, inna armia, ale przecież ta sama sytuacja, ta sama opowieść. To, co najważniejsze, trwa, mimo wielokrotnie ogłaszanych zapowiedzi samozwańczych proroków, ogłaszających nadejście ery nowej moralności.

Analogii jest więcej, właściwie tak wiele, że traci sens ich wyliczanie. Ale o jednej jeszcze warto tutaj powiedzieć, bo może nie dla wszystkich jest czytelna. Zdjęcia i filmy z wyjścia żołnierzy 36 Brygady oraz pułku „Azow” robili Rosjanie, zapewne wojskowi, a w każdym razie osoby uznane przez oblegających za „swoich”. Te obrazy aż biją w oczy wrażeniem ładu. Gdzieś w tle ruiny, ale na drodze kolumny idącej w stronę rosyjskiego posterunku ani śladu śmiecia, min niet, bo starannie wysprzątane. W konfrontacji z przyjmującymi poddających się żołnierzami pełna kultura, zero brutalności lub chamskiego triumfalizmu. Trudno uwierzyć, że jeszcze kilka dni temu ci sami ludzie strzelali do ukraińskich żołnierzy, którzy zgodnie z umową o „humanitarnym korytarzu” konwojowali do rosyjskiego posterunku kobiety i dzieci.

To samo było w 1944. Po barbarzyńskiej rzezi Woli i Ochoty – rycerskie sceny z przerwania działań wojennych i honorowe traktowanie idących do niewoli żołnierzy AK.

Jak to pogodzić? Mordowanie cywilów, masowe gwałty na początku tamtego sierpnia w Warszawie – wszystko to było ostatnim aktem niemieckiej buty, która nieodmiennie od września 1939 głosiła: poddajcie się albo zgińcie. Ale minęły dwa miesiące, perspektywa niemieckiej klęski znacznie się przybliżyła, a świadomość, że świat, po tylu niemieckich okrucieństwach, będzie dodatkowo rozliczać nas, Niemców, z barbarzyńskiej zemsty na bohaterach z Warszawy, nie dodawała otuchy. Okrucieństwo już się nam nie opłaca, jesteśmy na nie za słabi – do takiego wniosku doszedł ktoś w Berlinie.

Do podobnego wniosku zapewne doszedł ktoś w Moskwie. Okrucieństwo już się nie opłaca. Klęska już za progiem, trzeba pomyśleć o pretekstach do nadchodzącej obrony przed sądem historii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski