Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne: Egzotyka i swojskie klimaty (RELACJA)

Andrzej Z. Kowalczyk
Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne: Egzotyka i swojskie klimaty
Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne: Egzotyka i swojskie klimaty Krzysztof Kuzko
Pomiędzy egzotyką a swojskimi klimatami – tak można określić program koncertu wczorajszego, drugiego dnia XXVIII Międzynarodowych Spotkań Folklorystycznych. Tę pierwszą zapewnili goście z Chin i Gruzji, drugą – gospodarze, czyli Zespół Pieśni i Tańca „Lublin” im. Wandy Kaniorowej, a także grupa „Kaluziar” ze Słowacji.

Zanim w tej relacji przeniesiemy się za Kaukaz i dalej – do Chin, zatrzymajmy się w bliższych nam okolicach. Dorota Kanior-Borys, reżyserka koncertu, zadbała o to, by rozpoczął się może nie od trzęsienia ziemi, ale z pewnością bardzo energetycznie. Mały Lublin I, który w koncercie inauguracyjnym wykonał popisowe tańce lubelskie, tym razem zaprezentował się w wiązance krakowiaków, które zawsze podnoszą temperaturę na widowni. Nie inaczej było i tym razem. Rozgrzana publiczność gorąco oklaskiwała naszych małych tancerzy, a oni poziomem wykonania owych widowiskowych tańców dowiedli, że w pełni zasłużyli na czekający ich od nowego sezonu awans do starszej grupy „Kaniorowców”. A potwierdzili to jeszcze w kolejnym wejściu na scenę, w trakcie którego bardzo dobrze wykonali tańce rzeszowskie. Co zresztą nie powinno dziwić, bowiem mieli się od kogo uczyć; na czerwcowym koncercie „Lublin – Lublinowi” zatańczyli je z Seniorami „Kaniorowców”, którzy Suitę rzeszowską wykonują znakomicie, jak nikt inny.

A z Krakowa i Rzeszowa już tylko krok dzieli nas od Słowacji, skąd przyjechał drugi z występujących wczoraj zespołów – „Kaluziar” z miejscowości Martin. To bliskie sąsiedztwo w pełni uprawnia do określenia występu Słowaków mianem swojskich klimatów. W liniach melodycznych wykonywanych przez nich tańców i piosenek dawały się dostrzec wyraźne powinowactwa z muzyką, jaką możemy usłyszeć na polskiej Orawie, Spiszu czy Śląsku. Choć wykorzystanie cymbałów sprawiło, że brzmienie kapeli było może nieco bogatsze i barwniejsze. Wyraźną różnicę można było natomiast dostrzec w chorografii tańców. Była ona – rzekłbym – mniej żywiołowa, a bardziej subtelna i elegancka od tego, co prezentują polscy górale, ale z pewnością nie mniej widowiskowa. Do czego przyczynił się wysoki poziom przygotowania słowackich tancerzy, a zwłaszcza tancerek.

Teraz pora na egzotykę; najpierw tę geograficznie bliższą – z Gruzji. Występujący w tym roku „Varazi” nie jest pierwszym zespołem z tego kraju występującym na Spotkaniach. Lubelska publiczność zatem zna już trochę gruziński folklor i wie, czego może oczekiwać. Młodzi Gruzini wykonali tańce podkreślające męstwo i wojowniczość mężczyzn oraz delikatność i zwiewność kobiet, pokazując – zwłaszcza w tańcu weselnym – jak owe skrajnie odmienne pierwiastki mogą się pięknie łączyć w nadzwyczaj harmonijną całość. Szkoda może tylko, że tym razem gruziński zespół zrezygnował ze szczególnie efektownej tanecznej „akrobatyki”, którą widzieliśmy w niedzielę, ale wszystkiego mieć chyba nie można. A dodatkowym walorem tego występu była dwuosobowa zaledwie kapela, która grając tylko na bębnie i harmonii uzyskała brzmienie bogatsze niż niejeden zespół złożony z wielu instrumentów.

Wreszcie czwarty z występujących wczoraj zespołów – grupa z Chin. I tu muszę się przyznać do pewnej wątpliwości. Nie zamierzam udawać, że jestem znawcą folkloru chińskiego, choć coś tam oczywiście widziałem i słyszałem. I teraz nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż zespół z Guizhou zaprezentował folklor mocno stylizowany czy wręcz przetworzony. Powtarzam – to tylko wrażenie, ale nawet gdyby było trafne, nie czyniłbym z tego zarzutu, bowiem lubelskie Spotkania nie są festiwalem dla ortodoksyjnych etnografów i ze stylizacjami spotykamy się w ich programie dość często. A oglądało się to świetnie, bowiem poziom techniczny młodziutkich tancerek mógł budzić prawdziwy zachwyt, może nawet pomieszany z nutką niedowierzania. Bardzo autentycznie natomiast zabrzmiał utwór instrumentalny na trzy tradycyjne cytry z jedwabnymi strunami. Tu dało się usłyszeć prawdziwe chińskie brzmienie, jakie czasami spotykamy w filmowych dokumentach o Państwie Środka. Był to dla mnie najciekawszy „numer” wczorajszego koncertu i mam nadzieję, że podobnych doznań nie zabraknie także w kolejne dni.

PROGRAM NA DZIŚ, WTOREK – 16 lipca

Godz. 16.00 – Nałęczów: „Amberd” (Armenia), „Sloga” (Czarnogóra)
Godz. 17.00 – amfiteatr w Białej Podlaskiej: „Varazi” (Gruzja), Guiyang Colorful Guizhou Arts School (Chiny)
Godz. 18.00 – Centrum Kongresowe UP: „Kaltersia” (Albania), „Slawianoczka” (Białoruś), „Ceiruleits” (Łotwa)
Godz. 20.30 – Stare Miasto – koncert kapel: „Kaluziar” (Słowacja), „Barvinok” (Ukraina)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski