Ostatnie dni są dla lublinianek bardzo intensywne. Zaczęło się w minioną sobotę, od ligowego spotkania z MKS Piotrcovią. We wtorek szczypiornistki z Lublina zagrały natomiast w Pucharze Polski z Samborem Tczew. Oba starcia zdecydowanie wygrały. Zwieńczeniem tego pracowitego tygodnia będzie zaś weekendowy dwumecz w 1/8 finału EHF Challenge Cup z Portugalkami.
Drużyna z Półwyspu Iberyjskiego w swojej lidze zajmuje aktualnie piątą lokatę, a w tegorocznych meczach radzi sobie raczej słabo.
Od początku stycznia zawodniczki z Marinha Grande rozegrały jak dotąd cztery spotkania i wygrały zaledwie jedno z nich, kiedy w ostatniej kolejce pokonały CS Madeira 30:17. Mogą się jednak poszczycić trzecią najlepszą defensywą w całej stawce, a średnio na mecz tracą 21.9 bramki (MKS natomiast 20.5 gola).
- Na pewno Portugalki nie są tak anonimowym rywalem, jak nasz poprzedni przeciwnik w Challenge Cup, czyli ZRK Kumanovo. Oglądaliśmy ich mecz z 7 stycznia. Do naszych spotkań przygotowujemy się jednak normalnie, jak do każdego innego meczu, bez niepotrzebnych nerwów - mówi trener MKS Perła Lublin, Robert Lis.
- Ekipa z Portugalii z pewnością dysponuje lepszymi zawodniczkami niż drużyna z Kumanova. Mamy materiały wideo z ich meczów i po ich analizie na pewno będziemy dobrze przygotowane. Sobotnie starcie będzie takim rozpoznawczym, w niedzielę natomiast będziemy już wiedziały, na czym stoimy - przyznaje kołowa lubelskiego zespołu, Sylwia Matuszczyk.
Na korzyść lublinianek przed tym dwumeczem przemawia z pewnością gra we własnej hali. - Stawia nas to w roli faworyta, ale my tak się nie czujemy. To, że zagramy u siebie i nie musimy podróżować, jest jednak bardzo komfortową sytuacją. Nawet gdyby, odpukać, coś złego wydarzyło się w pierwszym meczu, zawsze pozostaje nam ten drugi, także przy własnej publiczności. To dla nas duży handicap - twierdzi szkoleniowiec MKS Perła.
- Ostatnimi czasy może nie gramy zbyt efektownie, ale na pewno efektywnie. Myślę i mam nadzieję, że w spotkaniach z Portugalkami podtrzymamy dobrą passę i wyjdziemy z nich zwycięsko - ocenia z kolei Matuszczyk.
Jedyną niedogodnością dla lubelskiej ekipy może być to, że w meczu z CJ Barros na pewno nie zagra Kinga Achruk. Rozgrywająca i jedna z liderek drużyny po niefortunnym upadku w spotkaniu z Piotrcovią zmaga się bowiem z urazem barku.
- Kontuzja nie jest poważna, ale Kinga musi dostać kilka lub kilkanaście dni odpoczynku. Nie wpłynie to jednak na naszą grę, bo bez problemu ją zastąpimy - przyznaje Robert Lis.
W miejsce reprezentantki Polski do podstawowej siódemki wskoczy Valentina Nestsiaruk, która w tym sezonie spisuje się bardzo dobrze. - Vala i Kinga grają tak naprawdę po równo, nie można więc nawet mówić tu o zastępstwie - komentuje trener lubelskich szczypiornistek.
Drużynie na środku rozegrania pomoże też zapewne Kamila Skrzyniarz, która niedawno wróciła do gry po kontuzji. - W obronie mamy natomiast Małgorzatę Stasiak, a w razie konieczności do środka defensywy może też zejść Joanna Drabik - mówi Lis.
Przypomnijmy, że największym jak dotychczas sukcesem lubelskiej drużyny w europejskich rozgrywkach było wywalczenie Pucharu EHF 17 lat temu. MKS pokonał wtedy w finale Podravkę Koprivnica.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?