18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mój ociec był telegrafistą Marszałka

Joanna Biegalska
Janina Tylus przechowuje dokumenty ojca jak relikwie.
Janina Tylus przechowuje dokumenty ojca jak relikwie. Joanna Biegalska
Ojciec Janiny Tylus z Kraśnika był telegrafistą Józefa Piłsudskiego. Brał udział w walkach pod Żytomierzem przeciwko bolszewikom w lipcu 1920 r. Był cichym bohaterem tamtych czasów, a swoją przeszłość skrzętnie ukrywał przez cały okres stalinowski. Zmarł w 1970 r.

85-letnia obecnie pani Janina wyciąga pożółkłe dokumenty. Wśród nich jest książeczka wojskowa jej ojca Jana Bartnika. Dokumenty przechowuje jak relikwie. Poświadczają, że Jan, nim trafił pod dowództwo Józefa Piłsudskiego, od 1 stycznia 1917 r. należał do organizacji peowiaków, którzy rozbrajali żandarmerię i wojsko austriackie w Wilkołazie. Jan Bartnik, urodzony w Wilkołazie 10 lipca 1896 r., zaciągnął się do Legionów Piłsudskiego z listy poborowej w 1919 r. Do rezerwy przeniesiono go w 1922 r. W zachowanej książeczce wojskowej są szczegółowe dane personalne, włącznie z wagą i wzrostem, a nawet odciskiem kciuka. Jan był blondynem o niebieskich oczach i pociągłej twarzy. Mierzył 170 cm wzrostu i ważył zaledwie 60 kg. Przydzielono go do służby w łączności.
- Ojciec przeszedł wyszkolenie wojskowe w zakresie telegrafu. Brał udział w walkach pod Żytomierzem. Tam wojnę prowadzili Józef Piłsudski i generał Kazimierz Sosnkowski - opowiada pani Janina.

Niepodległość Polski ogłoszono 11 listopada 1919 roku. Jednak Rosjanie nacierali na Warszawę. Atak odpierały wojska dowodzone przez Marszałka i gen. Sosnkowskiego. Udało im się dojść do Żytomierza. Tam Rosjanie zmobilizowali swoje siły i czterema dywizjami zaatakowali. Wojska Piłsudskiego rozgromiono. - Mój ojciec uratował sztandar pułkowy, żeby nie dostał się w ręce nieprzyjaciela - pamięta z opowiadań pani Janina. - Uciekał z tym sztandarem całą noc. Gdyby dostał się w ręce Rosjan, pułk przestałby istnieć. Za to został przez Piłsudskiego odznaczony.

Odważny telegrafista z Wilkołaza odznaczenie ukrywał w skórzanym portfeliku. - O wojnie tato niewiele opowiadał. Nie był typem gawędziarza - dodaje pani Janina. - Za to, że uratował sztandar pułku, Marszałek darował mu 20 morgów ziemi za Bugiem. Nie przyjął jej, bo w tym czasie zmarł mu ojciec i musiał zająć się rodzeństwem w Wilkołazie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski