Demontaż lubelskiej cukrowni rozpoczął się latem 2008 r. Wówczas pracownicy likwidowanego zakładu mieli nadzieję, że część cukrowni uda się zatrzymać w Lublinie.
- Nie wiadomo jeszcze, co stanie się z silosem i czy na miejscu pozostanie centrum logistyczne. KSC składała takie deklaracje, ale nie mamy co do tego pewności - mówił wtedy Kurierowi Artur Kotyra, związkowiec z Komitetu Obrony Cukrowni.
Nadzieje te są już dziś stracone, choć, jak twierdzi NIK, istniały realne możliwości wyłączenia obiektów i urządzeń w Cukrowni Lublin z demontażu. - Spółka nie wykorzystała możliwości faktycznego wyłączenia silosu ze struktury Cukrowni Lublin. Konsekwencją tego zaniechania było uszczuplenie aktywów spółki o ponad 15,6 mln zł - czytamy w raporcie NIK.
Kontrola wykazała, że winna jest też Agencja Rynku Rolnego, która nie udzieliła spółce cukrowej merytorycznej pomocy, nie uzyskała jednoznacznej opinii Komisji Europejskiej w tej sprawie i zbyt szybko odrzuciła wniosek KSC o zmianę programu restrukturyzacji.
Ponadto wątpliwości NIK wzbudziły zróżnicowane wysokości odpraw dla pracowników wygasanych cukrowni. Najwyższe wypłaty przyznano zwalnianej załodze lubelskiej fabryki - otrzymali oni średnio po ok. 87 tys. zł.
Były one wyższe o 65,5 proc. od wypłaconych w Cukrowni Nowy Staw. W ocenie NIK, wypłata tak wysokich odpraw, zwłaszcza w sytuacji angażowania środków publicznych, była nieuzasadniona.
- W KSC niemal od momentu powołania koncernu obowiązuje jednolity system odpraw. Ich wysokość nie jest kwotą stałą, ale pochodną średniego wynagrodzenia w firmie, a to ulega m.in. corocznej waloryzacji - odpiera zarzuty Aleksandra Paulska, rzecznik prasowy KSC.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?