W jego volkswagenie bora popsuł się nawiew gorącego powietrza. Mężczyzna odwiedził w środę świdnicki warsztat. O godz. 8 klient zostawił auto pod opieką mechaników.
- Zapewniono mnie, że trzeba wymienić nagrzewacz. Część miała kosztować 50 zł, robocizna związana z wymianą 450. Zgodziłem się - mówi kierowca.
Po godz. 16 mężczyzna skontaktował się z pracownikami warsztatu. - Okazało się, że część została zamontowana, ale ogrzewanie nadal nie działa.
Pracownik warsztatu zaproponował inną naprawę. Twierdził, że w tym przypadku lepiej będzie zmienić pompkę wody. Tym razem za część i robociznę właściciel volkswagena miałby zapłacić 650 zł. - Uprzedzono mnie, że i tym razem wymiana może na niewiele się przydać, bo pracownicy warsztatu nadal nie mają pewności co tak naprawdę się popsuło - mówi Piotr Kapica.
Mężczyzna podziękował za tę usługę i odebrał samochód. Zapłacił jedynie za wymianę nagrzewacza powietrza, czyli 50 zł. - Więcej nie miałem zamiaru im płacić. Jestem rozgoryczony. Straciłem cały dzień, a w samochodzie nadal jest zimno. Przez to złapałem przeziębienie - mówi właściciel auta.
Pracownicy świdnickiej firmy twierdzą, że ich mechanik początkowo popełnił błąd uznając, że w aucie zawiódł nagrzewacz. Zapewniają, że nie mieli sposobu, aby ustalić, co popsuło się w samochodzie, a takie naprawy odbywają się metodą prób i błędów.
- Takie działanie to wróżenie z fusów. Można namierzyć co się popsuło bez zmuszania klienta do płacenia za kolejne części - mówi Tomasz Bednarczyk z warsztatu samochodowego TOMCAR.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?