Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odwet w Parczewie. Felieton Instytutu Pamięci Narodowej

Grzegorz Makus, Oddziałowe Biuro Edukacji Narodowej, IPN w Lublinie
Od prawej stoją: ppor. Leon Taraszkiewicz „Jastrząb”, plut. Piotr Kwiatkowski „Dąbek”, plut. Zdzisław Kogut „Ryś”. Kułaków, styczeń 1946 r.
Od prawej stoją: ppor. Leon Taraszkiewicz „Jastrząb”, plut. Piotr Kwiatkowski „Dąbek”, plut. Zdzisław Kogut „Ryś”. Kułaków, styczeń 1946 r. AIPN
77 lat temu, 5 lutego 1946 r., żołnierze oddziału partyzanckiego Obwodu WiN Włodawa, pod dowództwem ppor. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia”, na kilka godzin opanowali Parczew, zamieszkały wówczas przez liczną społeczność żydowską. Propaganda komunistyczna, określając tę akcję „pogromem”, wykreowała ją na wzorcowy przykład antysemityzmu niepodległościowego podziemia, a kłamstwo to powtarzane jest często jeszcze dzisiaj.

Wybór Parczewa (wówczas w pow. włodawskim) na cel ataku nie był przypadkowy. W miasteczku, w którym w lipcu 1945 r. mieszkało 560 Żydów (w styczniu 1946 r. – 157), już na początku sierpnia 1944 r. powołano przy posterunku MO tzw. „Milicję Ochrony Miasta”. Była to 40-osobowa formacja paramilitarna, złożona z Żydów (wielu z przeszłością w Armii Ludowej), przeznaczona do utrzymywania porządku w mieście, jednakże ich arogancja i brutalność mocno dawały się we znaki Polakom z Parczewa i okolicznych wsi. Wspierali też siły aparatu bezpieczeństwa, często uczestnicząc w obławach i aresztowaniach członków podziemia w terenie. Problem dostrzegał również starosta włodawski, który w piśmie do Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie z 10 września 1945 r. informował, „że aktów zorganizowanej akcji antysemickiej nie było dotąd na terenie powiatu [włodawskiego]. Spostrzega się jednak w społeczeństwie szeroką niechęć do żydów, a źródło takiego nastawienia wypływa stąd, że żydzi w pierwszych miesiącach niepodległości byli zbyt agresywni do pozostałej ludności, nie potrafią z nią współżyć, a już jeżeli chodzi o pozostających na stanowisku w Milicji, czy w Urzędzie Bezpieczeństwa, to stosunek ich do innej nacji był wręcz wrogi. Na terenie miasta [Włodawa] przed kilku miesiącami zginęło 2-ch aryjczyków z rąk milicjanta żyda, a fakty takie nie wytwarzają harmonijnego współżycia w duchu demokratycznym”.

Żydowską „milicją” w Parczewie, przez cały okres jej istnienia, dowodził aktywista PPR Abram Zysman (zwany „Bocianem”), który dał się poznać jako nieprzejednany wróg AK i NSZ. Oprócz żydowskiej „ochrony miasta”, parczewski „miecz i tarczę komunizmu” tworzył posterunek MO liczący 23 milicjantów oraz 12 funkcjonariuszy MUBP.

Bezkarność członków parczewskiego aparatu bezpieczeństwa spowodowała, że do Komendy Obwodu WiN Włodawa zaczęły spływać meldunki i skargi parczewian, co wpłynęło na podjęcie decyzji o przeprowadzeniu akcji represyjnej. Skoncentrowane w tym celu siły podziemia liczyły ponad 50 ludzi, wśród których trzon stanowił kilkunastoosobowy oddział dyspozycyjny komendy obwodu pod dowództwem ppor. Leona Taraszkiewicza „Jastrzębia” wsparty bojówką rejonową plut. Piotra Kwiatkowskiego „Dąbka”. Zmobilizowano też członków placówek terenowych, co znacznie przewyższyło potencjał przeciwnika. W chwili ataku w Parczewie nie było funkcjonariuszy NKWD oraz skoszarowanych tam okresowo jednostek KBW, a liczba milicjantów, funkcjonariuszy UB i straży kolejowej wynosiła kilkanaście osób. Liczna, lecz niewielkiej wartości bojowej, żydowska „ochrona miasta” nie była w stanie zapewnić im dostatecznego wsparcia.

5 lutego 1946 r., po godz. 17.00, do Parczewa wkroczył ponad 50-osobowy oddział, który podzielono na grupy. Pierwsza, pod komendą „Jastrzębia” zajęła urząd pocztowy, gdzie zabrano pieniądze i przerwano łączność. W tym samym czasie grupa Edwarda Taraszkiewicza „Żelaznego” dokonała rekwizycji gotówki w Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Rolnik”. Żołnierze Piotra Kwiatkowskiego „Dąbka” rozbroili dwuosobową wartę żydowską przy moście na Konotopie, a następnie ruszyli w stronę Rynku (po drodze ujęto trzeciego Żyda z bronią), gdzie na drugim piętrze kamienicy rodziny Kaczyńskich, którzy współpracowali z podziemiem, mieściła się siedziba MO i

MUBP (obecnie Plac Wolności 9). Tam miało dojść do spotkania z pierwszą grupą i wspólnego ataku na „gniazdo” organów represji.

„Jastrząb” i jego podkomendni z winy przewodnika spóźnili się na spotkanie z „Dąbkiem”, przez co utracono element zaskoczenia. Próba opanowania budynku skończyła się gwałtowną wymianą ognia z dwoma funkcjonariuszami UB Adolfem Konasiukiem i Marianem Jędrą oraz milicjantem plut. Wacławem Rydzewskim, który zginął w czasie walki na schodach. Ubecy zdołali się obronić, partyzantom nie udało się wedrzeć na górę. Z uwagi na mieszczącą się na parterze aptekę i mieszkania prywatne zrezygnowano z podpalenia kamienicy i zdobycia budynku.

„Jastrząb” pozostawił kilku ludzi, by zabezpieczali okolice Rynku i z resztą oddziału przystąpił do realizacji kolejnego etapu akcji – zdobycia zaopatrzenia i ukarania ludzi współpracujących z komunistami. W tym czasie miasto było już pod pełną kontrolą partyzantów. Wszystkich postronnych świadków strzelaniny na Rynku (około 30-40 osób) ludzie „Jastrzębia” izolowali i legitymowali w sklepie Stanisława Pawłowskiego przy ul. 11 Listopada. Znaleźli się tam również ujęci wcześniej Żydzi z „ochrony miasta”: Abram Zysman „Bocian”, Dawid Tempy (vel Tępy) oraz Mendel Turbiner, których partyzanci wyprowadzili na zewnątrz, po czym świadkowie usłyszeli strzały. Według różnych źródeł wartownicy żydowscy zostali zlikwidowani podczas próby ucieczki w rejonie ul. Kościelnej lub wyprowadzono ich na ulicę i tam od razu rozstrzelano.

Zarekwirowano dwa spółdzielcze samochody ciężarowe, na które załadowano towary ze spółdzielni „Społem”, sklepów żydowskich, mieszkań działaczy oraz popleczników komunistycznych i niebawem wszyscy partyzanci dotarli do punktu zbornego. Działania w Parczewie zakończono około godz. 22.00. Jak zapisał „Żelazny”: „Po 4-5 godzinach, na umówione sygnały rakietowe zbierają się wszyscy. Nasza grupa oraz grupa »Dąbka« lokuje się na auta, »rezerwa« [ludzie z placówek] otrzymuje fury, któremi ma rozkaz jechać do swoich domów. Wyjeżdżamy w wesołym nastroju z Parczewa”.

Warto na koniec wspomnieć, że w 2014 r. akcja w Parczewie doczekała się obszernej monografii autorstwa dr. Mariusza Bechty (IPN) pt. „Pogrom czy odwet? Akcja zbrojna Zrzeszenia »Wolność i Niezawisłość« w Parczewie 5 lutego 1946 r.”, która całkowicie wyczerpuje rzeczony temat, jak również definitywnie obala wszelkie mity, stereotypy i kłamstwa z nim związane. Autor dokonał wnikliwej rekonstrukcji stosunków społecznych, politycznych i narodowościowych w Parczewie w latach 1914–1945. Z chirurgiczną wręcz dokładnością odtworzył ówczesne wydarzenia, demaskując zafałszowane interpretacje historyków poprzedniego systemu. Przedstawione fakty jednoznacznie wskazują, że o żadnym pogromie nie powinno być mowy; było to ukaranie ludności żydowskiej za kolaborację z komunistami i wrogie traktowanie społeczności polskiej.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski