Opłaty ochronią prawa autorskie

Jakie wyzwania czekają na fotoreportera, który przygotowuje zdjęcia do dziennika?
Ta praca jest fascynująca. Nigdy nie jest nudno, bo nie wiesz, co się wydarzy następnego dnia. Także o rutynie nie ma mowy. Poza tym, poznajesz nowych ludzi i odwiedzasz miejsca, do których wcześniej nie mógłbyś zajrzeć. Ale ta praca ma również minusy. Trzeba być dyspozycyjnym przez całą dobę, np. w święta, w wolne weekendy. Kiedy inni odpoczywają, fotoreporter musi być na posterunku.

A stres?
Czasami też się udziela, szczególnie wtedy, gdy okazuje się, że w jednej chwili trzeba być w kilku miejscach naraz, bo akurat w centrum miasta jest konferencja i pikieta, a w odległej dzielnicy doszło nagle do wypadku lub innego zdarzenia losowego. Wtedy trzeba szybko podjąć decyzję, gdzie się udać najpierw, a gdzie można się spóźnić.

Jak długo pracowałeś nad stworzeniem podniebnej kolekcji zdjęć "Lubelskie z lotu ptaka"?
Wszystko zajęło nam pięć godzin lotu. Na szczęście na pogodę nie mogliśmy narzekać. Nasi Czytelnicy tego może nie wiedzą, ale zdjęcia wykonywaliśmy aż z trzech różnych samolotów. Lataliśmy dwiema cessnami i wilgą.

Czy użytkownicy powinni płacić za dostęp do wybranych galerii zdjęć w internecie, np. tych przedstawiających Lublin z lotu ptaka?
Na pewno. Poprzednia formuła była bardzo zła. Każdy mógł kopiować i rozpowszechniać zdjęcia bez żadnej kontroli. Takie ograniczenie dostępu do zdjęć będzie lepiej chroniło prawa autorskie ich twórców.

Czy fotoreporter nie ma kłopotów z wyceną swoich zdjęć?
Wycena jest uzależniona od pola eksploatacji, miejsca lub formy użytkowania zdjęcia. Oczywiście dla mnie, w moim prywatnym odczuciu, fotografia może mieć o wiele większą wartość niż cena, którą ktoś mi za nią oferuje. Są takie ujęcia, które można powtórzyć, pojechać jeszcze raz w to samo miejsce. Zdarzają się jednak takie sytuacje, których już nie odtworzymy i ludzie, których już na przykład nie ma. Dlatego niektóre fotografie w krótkim czasie nabierają wartości historycznej.