Do feralnej transakcji doszło w październiku ubiegłego roku. Lubelska hurtownia dostarczyła firmie P.P. paliwo. W ciągu kilku kolejnych tygodni firma przekształciła się w A.P. Został ten sam szyld, ci sami pracownicy i te same punkty handlowe, ale zmienił się NIP.
- Apelowaliśmy do właścicieli stacji, chcieliśmy zawrzeć ugodę, rozłożyć dług na raty. Przecież z taką historią nikt inny im już paliwa nie sprzeda - mówi szef firmy handlującej paliwami.
Czytaj także:
Oszustwa na paliwie w woj. lubelskim. Tankowali, ale z kieszeni klientów
Przedsiębiorca zgłosił sprawę do prokuratury. Zostało wszczęte śledztwo. Udało mu się odzyskać część należności, jednak sytuacja jego firmy nadal jest trudna. - Mieliśmy z pracownikami do wyboru: albo zaciskamy pasa, albo zamykamy interes. Dzięki ich zaangażowaniu firma nadal funkcjonuje - mówi przedsiębiorca.
Na pieńku z właścicielem stacji paliw, Tomaszem W., ma nie tylko jego były dostawca. Okazało się, że na nieprawidłowości na stacjach w Markuszowie, Jastkowie, Garbowie i Trojaczkowicach od 2013 r. skarżył się Obwodowy Urząd Miar w Lublinie. Błędy na odmierzaczach paliw przekraczały nawet 14 razy granicę błędu dopuszczalnego w przepisach. Przykładowo, po zatankowaniu 20 litrów klient płacił za 20 litrów, ale w rzeczywistości w baku znajdowało się o ok. litr mniej. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku odmierzaczy paliw gazowych.
Po naszej pierwszej publikacji, o skargach klientów na stacje sieci P.P., teraz A.P., donoszą też media w Kutnie. Wcześniej nieprawidłowości zdarzały się też na Podlasiu, gdzie A.P. ma punkty w Mężeninie i Białymstoku. - Klient zgłosił problemy z tankowaniem. Poleciliśmy właścicielowi naprawę. Dwa tygodnie po legalizacji odmierzacza pojawiła się kolejna skarga na tę samą stację i ten sam odmierzacz - tłumaczy Marek Dębowski, naczelnik OUM w Białymstoku.
Udało nam się skontaktować z Tomaszem W. Miał odpowiedzieć na nasze pytania drogą mailową. Jednak od tygodnia nie ma odzewu.
Odmierzacze paliw wprowadzały klientów w błąd. Mimo kontroli proceder kwitł
Pierwsze skargi na stacje paliw, na których kierowcy płacili więcej niż faktycznie zatankowali pojawiły się w 2013 r. I to nie tylko na Lubelszczyźnie.
O nieprawidłowościach na stacjach paliw w Markuszowie, Jastkowie, Garbowie i Trojaczkowicach od 2013 r. sygnalizował Obwodowy Urząd Miar w Lublinie. O kontrolach odmierzaczy paliw, które wykazały nieprawidłowości piszemy dziś na pierwszej stronie Kuriera. Okazuje się, że wiedzę o nieuczciwych praktykach na kilkunastu stacjach należących lub powiązanych z Tomaszem W., mają też inne instytucje.
Równolegle kontrole dotyczące jakości paliw na stacjach Tomasza W. w całej Polsce prowadziła Inspekcja Handlowa. Od 2013 do 2016 r. przeprowadziła łącznie 50 kontroli w województwach lubelskim, mazowieckim, podkarpackim, kujawsko-pomorskim, łódzkim i pomorskim. W pięciu przypadkach pobrane próbki paliw (benzyny, oleju lub gazu) nie spełniały wymagań jakościowych. Jednej z firm, która zarządzała siecią stacji (Tomasz W. był jej współwłaścicielem) w 2014 r. prezes Urzędu Regulacji Energetyki cofnął nawet koncesję na obrót paliwami, w związku z naruszeniem warunków koncesji. Następnie klientów i punkty handlowe przejęła kolejna firma, również powiązana z Tomaszem W.
Jednocześnie coraz trudniejsze stało się karanie właściciela za nieprawidłowości. W 2014 r. na kontrolach przestali się pojawiać kierownicy stacji lub delegowano pracowników, którzy odmawiali przyjmowania mandatów i podpisywania dokumentów. Sprawy trafiały do sądów. W samych tylko Puławach, Otwocku, Kraśniku i Lublinie w ciągu ostatnich trzech lat było ich około 20. Cztery z nich zakończyły się nałożeniem kary grzywny na łączną kwotę 9000 zł i jednym wyrokiem na 1000 zł. Część umorzono lub oddalono.
Obiecywał i nie płacił
Kilka stacji paliw znajduje się na działkach należących do Jacka T., który jest podejrzewany przez prokuraturę o oszustwa. Na czym one polegały? Po omówieniu warunków kupna z właścicielami nieruchomości proponował podpisanie aktu notarialnego na zakup działek, ale o zaniżonej wartości. Resztę umówionej ceny oferował w gotówce i zobowiązał się zapłacić tuż po podpisaniu dokumentu. Przynajmniej w kilku przypadkach słowa nie dotrzymał.
W czerwcu prokuratura informowała o pięciu takich transakcjach, w których wartość strat oszacowana została na blisko 7 mln zł. Kurierowi udało się dotrzeć do trzech osób, które podają się za poszkodowane przez Jacka T. Są to mieszkańcy Krakowa, Płocka i Ropczyc (woj. podkarpackie). Jacek T. miał nakłaniać ich do sprzedaży swoich nieruchomości, na których znajdowały się stacje paliw. W przypadku transakcji w Ropczycach miał zapłacić zapisane w umowie 1,3 mln zł. Resztę, czyli 1,7 mln zł obiecał przekazać pod stołem. Jednak później nie wywiązywał się ze swoich zapowiedzi. Śledztwo nadzoruje Prokuratura Okręgowa w Lublinie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?