Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacyfikacja wsi Jamy 8 marca 1944 r.

Dr Rafał Drabik, IPN Warszawa
Ofiary pacyfikacji wsi Jamy (AIPN Lu)
Wieczór 7 marca 1944 r. we wsi Jamy nie zwiastował dramatu, który stał się udziałem jej mieszkańców spowodowanym przybyciem oddziału wojsk niemieckich. W skład jednostki wchodziło kilku Niemców i kilkudziesięciu żołnierzy pochodzenia azjatyckiego.

Trudno dziś stwierdzić, jaki cel przyświecał żołnierzom oddziału. Powielana przez dawnych członków Armii Ludowej (AL) historia o przygotowywanej przez okupantów akcji pacyfikacyjnej Lasów Parczewskich nie znalazła potwierdzenia w niemieckiej dokumentacji. Wszystkie zachowane relacje wspominają o tym, że byli w Jamach przejazdem. Po przybyciu do wsi, na rozkaz dowódcy oddziału niemieckiego, sołtys Jam Wiktor Szkuat rozlokował żołnierzy prawdopodobnie w ośmiu gospodarstwach. Ich właściciele zostali zobowiązani do przygotowania kolacji z wyłapanych we wsi kur. We wspomnieniach niektórych mieszkańców, obecnie trudnych do zweryfikowania, pojawią się sprzeczne informacje. Według nich kobiety przygotowujące posiłek zostały zgwałcone albo były słownie obrażane. Faktem jest, że następnego dnia rano niemiecki oddział miał w planach wyjazd do Radzynia. Za przygotowanie transportu i dostarczenie furmanek również odpowiadał sołtys Jam. Jednak w porze kolacji doszło we wsi do strzelaniny, trwającej maksymalnie kilkadziesiąt minut. W jej wyniku część żołnierzy uciekła do Ostrowa Lubelskiego, część w kierunku Parczewa.

Kilkunastu z nich zostało rannych, ale opatrzyły ich miejscowe kobiety. Kolejnych kilkunastu poniosło śmierć na miejscu. Jeszcze inni zostali rozstrzelani w egzekucji po zakończonej akcji przez oddział Armii Ludowej dowodzonej przez Mieczysława Moczara. Pozostałych rannych Niemców i ich pomocników odwieziono nad ranem furmankami w stronę Ostrowa Lubelskiego. W tym celu przygotowano specjalne wozy wyścielone pierzynami, na których położono poszkodowanych. W międzyczasie uciekła spora część mieszkańców. We wsi pozostały głównie kobiety, starcy i dzieci.

Dzień 8 marca 1944 r. był słoneczny. Na polach leżał topniejący śnieg. Mieszkańcy nie spodziewali się odwetu niemieckich oddziałów. Nadeszły one od strony Ostrowa Lubelskiego oraz Brzeźnicy, otaczając wsie: Jamy i Babianka. Z relacji świadków wynika, że były to te same jednostki, które nocowały we wsi i zostały zaatakowane przez Polaków. W czasie pacyfikacji Niemcy zablokowali zarówno możliwość wjazdu do wsi, jak i wyjazdu, zawracając wszystkich z drogi. Rozpoczął się rabunek. Ci z mieszkańców, którzy pozostali we wsi w międzyczasie próbowali się ukryć, wybierając do tego celu piwnice, schrony i zagłębienia w ziemi. Wielu z nich dzięki temu przeżyło. Tych, których złapano przy okazji rabunku formowano w grupy. Następnie rozpoczęły się egzekucje mieszkańców. Rozstrzeliwano także tych, którzy próbowali uciec ze wsi. Część osób spaliło się żywcem, bowiem Jamy zostały podpalone od strony Ostrowa Lubelskiego. Spośród wszystkich zabudowań ocalało pięć: budynek mieszkalny, trzy spichlerze i stodoła. Po zakończonej pacyfikacji zastrzelono także niemal wszystkich furmanów, którzy dzień wcześniej transportowali rannych Niemców. Przeżył tylko Jan Jarmoń.

Następnego dnia zebrano ciała wszystkich ofiar i pochowano je w zbiorowej mogile na cmentarzu w Ostrowie Lubelskim. Powracający do domu mieszkańcy, którym udało się zbiec podczas pacyfikacji, zastali zgliszcza i widok trudny do opisania. Tak wspomina ten dzień Marian Markiewicz: „Widok był straszny. Wioski nie było. Sterczały zwęglone szczątki ludzkie, a więc nogi, ręce lub oddzielnie ułożone głowy. (…) Przypominam sobie leżącą matkę, która trzymała w objęciach becik z maleńkim martwym dzieckiem (…)”.

Z ustaleń śledztwa prowadzonego w 1992 r. wynika, że w Jamach tego dnia zamordowano 152 mieszkańców. Wiele osób zostało rannych. Nie ulega wątpliwości, że u osób, które przeżyły pacyfikację, pozostały trwałe ślady w psychice oraz lęki ujawniające się aż do śmierci. Ci którzy przeżyli stracili też cały swój majątek pozostając bez środków do życia.

Należy dodać, że oddziały AL, biorące dzień wcześniej udział w potyczce z oddziałem niemieckim, wiedziały o pacyfikacji wsi. Przebywając kilka kilometrów dalej, w bezpiecznej odległości, przyglądały się akcji pacyfikacyjnej. W historiografii powojennej wielokrotnie podkreślano, że atak oddziałów komunistycznych był reakcją na zachowanie (gwałty) „skośnookich”. Jednak nie potwierdzają tego ani świadkowie, jak chociażby relacjonujący po latach wydarzenia członkowie AL., ani oficjalne raporty z akcji we wsi Jamy. Można założyć, że AL-owcy obserwowali przejazd Turkmenów i postanowili zaatakować ich pod osłoną nocy. Dopiero po wojnie, mając na względzie skutki pacyfikacji, dorobiono legendę, że była to zemsta za zachowanie Azjatów. AL-owcy doskonale wiedzieli, w których domach przebywają Turkmeni. Tuż przed akcją przeprowadzili bowiem dokładny wywiad we wsi. Ponadto wiedzieli, że każdy z tych domów był strzeżony. Musieli też wiedzieć, że we wsi nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Pomimo to przeprowadzili akcję zbrojną pomiędzy zabudowaniami i mieszkającymi w nich ludźmi. Podsumowaniem bezmyślności takiego zachowania są słowa jednego z AL-owców: „Zebraliśmy przerażonych gospodarzy i powiedzieliśmy im, że rano przyjdą Niemcy i do tego czasu żywa dusza nie powinna zostać we wsi. Inwentarz żywy niech wypędzą do lasu i co cenniejsze rzeczy zakopią, bo niewątpliwie hitlerowcy spalą wioskę”. Przewidywania niestety przybrały wymiar realny.

W latach 80. Niemcy prowadzili śledztwo w sprawie pacyfikacji Jam. Ustalili, że za mord na mieszkańcach odpowiada 790 lub 791 Batalion Piechoty Turkiestańskiej. Nie udało się ustalić jakiegokolwiek uczestnika tego mordu. Nikt też nie został skazany. Śledztwo zostało umorzone.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski