Przed startem minionego sezonu ponownie sporo mówiło się o szansach Azotów na wyprzedzenie Orlen Wisły Płock. Brąz był celem minimum, a wierzono, że drużynę może powalczyć o drugą lokatę. Październik 2021 roku rozbudził w puławskich kibicach te nadzieje. Azoty w ciągu tygodnia rozegrały mecze z dwoma najsilniejszymi zespołami w kraju i zarówno z Łomżą Vive Kielce, jak i Orlen Wisłą Płock przegrały zaledwie jedną bramką.
- Każdy po tych meczach mówił, że fajnie gramy, super i widać postęp. Może i było widać, ale punktów nie mieliśmy. Co mi z tego, że zagraliśmy dobre mecze, skoro nie ma punktów. Wolę grać brzydko, ale żeby wygrywać – przyznaje Michał Jurecki.
Wiosną w rewanżach już tak dobrze nie było. W marcu z Kielcami Azoty przegrały 26:41, a z Płockiem 24:32. - Można z nimi powalczyć, może kiedyś uda się zdobyć punkty, ale nie oszukujmy się, te dwie drużyny odjechały reszcie bardzo poważnie. Można powalczyć, kiedy są zmęczeni, są po meczu pucharowym, po podróży. Wtedy można coś ugrać. Druga runda pokazała, jaka jest różnica, ale nie składamy broni i spróbujemy coś wymyślić w następnym sezonie – mówi Robert Lis.