Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plusik dla tonącego. Felieton Jacka Borkowicza

Jacek Borkowicz, historyk, pisarz i publicysta
W Dżeddzie spotkali się przedstawiciele międzynarodowej wspólnoty. Zaraz, zaraz… Czy takie pojęcie ma jeszcze rację bytu? Przez ostatnie lata wiele przemawiało za odpowiedzią że nie ma, a zglobalizowany świat paradoksalnie rozpada się na obce sobie archipelagi. Chyba jednak ta czarna wizja nie jest do końca prawdziwa. A świadczy o tym nie tyle mnogość obecnych we wspomnianym saudyjskim mieście delegacji, ile fakt, że na konferencji zorganizowanej przez sojusznika USA pojawili się przedstawiciele takich krajów bynajmniej za Waszyngtonem nie przepadających, jak Chiny, Indie czy Brazylia. Co więcej, pojawili się na zlocie poświęconym dyskusjom nad dziesięciopunktowym planem Zełeńskiego, planem pokoju na Ukrainie. Do tej pory rządy powyższych państw były, łagodnie mówiąc, mocno zdystansowane od Zachodu w kwestii chociażby oceny, kto na kogo napadł. Teraz ludzi ci tłumnie przyjechali na spotkanie, na które nawet nie zaproszono Rosji.

Takie momenty jak ten rzadko zdarzają się w historii. Nawet wykluczenie Sowietów z Ligi Narodów, zadekretowane podobno w grudniu 1939, po ataku ZSSR na Finlandię, w świetle opublikowanych ostatnio dokumentów nie jest już takie oczywiste. Po ataku na Afganistan ogłoszono co prawda bojkot olimpiady 1980 w Moskwie, ale wtedy również nie wszyscy się doń zastosowali. My, Polacy, mamy w pamięci niejedną konferencję „na szczycie”, na której Rosja – nieważne: biała czy czerwona – rozstrzygała o naszej przyszłości bez naszego udziału. Teraz role się odwróciły. Taki drobny żarcik historii, tym razem wreszcie nie przeciwko nam.

To nie jest tak, że będziemy teraz dzielić skórę na żywym niedźwiedziu. Jakiekolwiek trwałe uregulowanie ukraińskiego konfliktu nie jest możliwe bez udziału strony, która ów konflikt wywołała. Ale na to przyjdzie czas na przyszłej pokojowej konferencji, która oby nastąpiła za naszego życia. Znaczenie Dżeddy polega na czym innym. To tak jakby spotkali się ludzie, którzy na co dzień nie bardzo się lubią, ale w sytuacji gdy ich wspólnemu znajomemu odpaliła pokrywka i zachowując się irracjonalnie tylko szkodzi wszystkim naokoło oraz samemu sobie – coś jednak trzeba wspólnie przedsięwziąć. Może on kiedyś oprzytomnieje na tyle, że będzie można z nim porozmawiać. Na razie to niemożliwe.

Wspólnota zdrowego rozsądku? To zapewne ocena na wyrost. Ale bardzo by się chciało, aby była trafna. Nawet liderzy Czarnej Afryki, na których solidarność tak bardzo liczył Putin, na spotkaniu w Petersburgu niemile go zaskoczyli, próbując mu wyperswadować kontynuowanie tej idiotycznej awantury. Co Putinowi zostało? Ostatnie, bardziej militarne niż polityczne, sukcesy w krajach Sahelu? Włożenie Francuzom kija w szprychy w Nigrze? To, oczywiście, może przeszkadzać, ale tak się nie robi globalnej polityki. A przecież w tym wymiarze Moskwa zawsze świetnie umiała się poruszać, przynajmniej tak się nam do tej pory wydawało.

Chociaż z drugiej strony, jak na kraj totalnie przegrany, wywoływanie awantury na zupełnie innym kontynencie to przejaw swoistego mistrzostwa w utrzymywaniu się na powierzchni. Czyli jednak plusik. Zawszeć to jakaś pociecha dla tonącego.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski