Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po ataku dzika na radnego miejskiego. Dzikie zwierzęta miejskie czują się dobrze w mieście

Michał Dybaczewski
Michał Dybaczewski
Mariusz Kapała / Gazeta Lubuska/ Archiwum
„Kto spotyka w lesie dzika, ten na drzewo zaraz zmyka”. Brzmi fragment znanej piosenki dla dzieci. Ale radny PiS nie miał drzewa na które mógłby czmychnąć przed dzikiem i salwował się ucieczką, co skończyło się krwawymi ranami na jego ciele. Czy z „dzikim problemem” można sobie poradzić?

Był piątkowy wieczór, kiedy radny miejscy Tomasz Pitucha zwyczajowo wyszedł na spacer z psem po ścieżce rowerowej nad Bystrzycą. Ale tym razem było inaczej: na jego drodze stanął dzik, który za cel obrał właśnie radnego. Pitucha w trakcie ucieczki przewrócił się zdzierając sobie kolana, łokcie i dłonie. Nie przetrwały również okulary. Na szczęście dzik odpuścił i do bezpośredniego kontaktu nie doszło. Zwierzę poszło w swoją stronę, a radny pojechał na SOR. Kilka dni po zdarzeniu nadal odczuwa skutki spotkania.

- Bolą mnie narządy wewnętrzne i kolano, na które upadłem w pełnym biegu – mówi „Kurierowi” Pitucha.

Co ciekawe, radny zanim na własnej skórze odczuł obecność dzika w mieście, wcześniej zwracał miastu uwagę na „dziki problem” w dzielnicach Wrotków i Zemborzyce. W 2020 r. pytał ile osobników zostało odstrzelonych w granicach, roku, ile odłowiono i przetransportowano poza granice miasta. Z kolei w 2022 r. sam proponował ratuszowi konkretne rozwiązania.

- Dziki można wyłapać. Wystarczy zasadzić się na nie w jedną dowolną noc i wyłapać albo uśpić wywieźć - pisał. Wskazywał też, że rozwiązaniem mogą być znaki „Uwaga dziki”, dla tych, którzy nie są stałymi użytkownikami ścieżki rowerowej i nie wiedzą o zagrożeniu.

Po piątkowym incydencie radny PiS złoży kolejną interpelację.

- Trochę poczytałem literaturę i chcę zaproponować prezydentowi rozwiązanie problemu - wskazuje Tomasz Pitucha nie zdradzając póki co, jaki to pomysł.

Miasto próbuje sobie radzić z panoszącą się w mieście dziką zwierzyną za pomocą odłowni (jest ich 9) i farmakologiczne uśmiercenie osobników. „Próbuje” jest tu słowem kluczem, bo skuteczność odłowni jest niska i łapią się tam tylko pojedyncze sztuki.

- W 2023 r. odłowiono i uśpiono farmakologicznie 73 dziki – łączny koszt to ok. 90,7 tys. zł – mówi Justyna Góźdź z biura prasowego ratusza.

A jak jest z lisami?

- W przypadku uzyskania zgłoszenia dotyczącego przebywania lisów na terenach nieruchomości prywatnych, firma Echovet rozstawia klatki żywołowne, celem odłowienia tych zwierząt i wsiedlenia do środowiska naturalnego poza Lublinem lub oddania rannych osobników do ośrodka rehabilitacji.

- Wiele z otrzymanych zgłoszeń jest bardzo lakonicznych i często na ich podstawie lokalizacja zwierzęcia jest niemożliwa - stwierdza Justyna Góźdź.

Ale pułapki zazwyczaj pozostają puste.

– Bardzo rzadko zwierzęta dzikie wpadają w pułapkę, ponieważ jak się zaadaptują do środowiska to nie dają się nabrać – mówi dr hab. Marian Flis, kierownik Zakładu w Katedrze Etologii Zwierząt i Łowiectwa Uniwersytetu Przyrodniczego.

Ratusz wskazuje, że na skuteczność odłowu dzików wpływ ma wiele czynników, jednym z podstawowych są warunki pogodowe i dostępność pożywienia w środowisku naturalnym. Zalegające na polach i ogrodach płody rolne, spady w sadach czy rośliny cebulowe stanowią przysmak dla dzików.

- W okresie letnim i wczesnojesiennym zwierzęta mogą pozyskać pokarm ze środowiska, dlatego nęcenie nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Skuteczność odłowu wzrasta zimą przy mroźniej pogodzie oraz wiosną, wtedy dziki chętniej sięgają po pokarm w odłowniach - mówi Justyna Góźdź. Niełatwo jest złapać lisa. - Zdrowe osobniki przemieszczają się szybko, a rozbudowany system nor nie ułatwia odłowu lisów - zaznacza Góźdź.

Czy można zatem w ogóle wyłapać dziką zwierzynę? Marian Flis nie ma dobrych wiadomości.

– Nasze działania w mieście są działaniami bezsilnymi. W „terenie” jest łatwiej, bo można wykorzystać broń palną, ale w mieście to nie wchodzi w grę – zaznacza i proponuje pewne rozwiązanie: - Stworzenie zespołu zadaniowego przy urzędzie miasta wyposażonego w broń z pociskami usypiającymi, który mógłby reagować sytuacjach, takich jak ta, która spotkała miejskiego radnego - zaznacza.

Dlaczego dzika zwierzyna grasuje po mieście?

- W ostatnich latach zmienia się klimat i behawior zwierząt, które poszukują nowych, alternatywnych miejsc do egzystencji oraz rozrodu i odchowu młodych. A tak naprawdę to nie zwierzęta przychodzą do nas, ale my przychodzimy do nich, bo granicę administracyjne miast się rozrastają kosztem ekosystemów, gdzie do niedawna zwierzęta te bytowały i to były ich areały osobnicze – mówi Marian Flis. Ale to nie wszystko. - Są „ekotypy” zwierząt dzikich miejskich, które urodziły się na terenie zurbanizowanym i tylko takie środowisko znają i tu czują się najlepiej – wyjaśnia Flis.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski