- Był półnagi. Wyglądał, jakby był świeżo po operacji, z raną na klatce piersiowej - relacjonowała nam pani Monika, Czytelniczka, która powiadomiła nas o sprawie. - Ten człowiek biegał po jezdni między samochodami.
- Mężczyzna był bosy. Na sobie miał tylko piżamę. Spod rozpiętej koszuli wystawały jakieś rurki od kroplówki. Widać było też ślady krwi - dodaje mł. asp. Anna Kamola z biura komunikacji społecznej Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Policjanci, którzy przybyli na miejsce, natychmiast wezwali karetkę, a ratownicy odwieźli uciekiniera do szpitala przy al. Kraśnickiej, skąd wyszedł przez nikogo niezauważony.
Nieoficjalnie mówi się, że mężczyzna samowolnie oddalił się z oddziału otolaryngologicznego. Szpital nie ma sobie jednak nic do zarzucenia.
- W godzinach od 20 do 5 wszystkie wejścia do szpitala są dozorowane. Poza tym czasem dostępność do szpitala jest praktycznie nieograniczona - mówi lek. med. Zenon Górniewski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego SP ZOZ w Lublinie. - W tym czasie pacjenci wymagający szczególnej opieki są obsługiwani przez personel. Samodzielnie poruszający się pacjent może się oddalić z oddziału, a krótkotrwały jego brak nie musi być zauważony przez personel.
Górniewski dodaje, że to właśnie z myślą o chodzących pacjentach na terenie szpitala znajdują się punkty usługowe: kioski, zakład fryzjerski, barek, kaplica, biblioteka.
- Zaznaczyć należy też, że szpital nie jest placówką zamkniętą - podkreśla dyrektor. - Jest dostępny dla odwiedzających, a chodzący chorzy mogą się poruszać bez ograniczeń po całym obiekcie. Poza tym lekarz dyżurny natychmiast po oddaleniu się chorego z oddziału poinformował o tym fakcie policję.
Przedstawiciel szpitala unika odpowiedzi na pytanie, czy w sytuacji tego konkretnego pacjenta pracownicy placówki popełnili błąd. - Podobne sytuacje zdarzają się incydentalnie - przyznaje Marek Stankiewicz, rzecznik lubelskiej Izby Lekarskiej. - Na pewno nie można rozpatrywać tego zdarzenia w kategoriach zaniedbania w opiece nad pacjentem.
Stankiewicz podkreśla, że szpital przy al. Kraśnickiej to duży obiekt, z dużą ilością drzwi. Łatwo go opuścić nie będąc przez nikogo zauważonym.
- Żeby tego uniknąć, trzeba byłoby ustawić wokół szpitala cały kordon ochroniarzy, a to przecież niemożliwe - dodaje. - Szpital nie może więzić pacjentów. To dorośli ludzie, którzy wiedzą, co robią. Inaczej jest tylko w sytuacji pacjentów psychiatrycznych, przebywających na oddziałach zamkniętych oraz dzieci.
Po sygnale od nas sprawę przeanalizuje jednak rzecznik praw pacjenta.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?