Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prostytucja po lubelsku: Biznes kwitnie

AK
archiwum Polskapresse
Prostytucja w Polsce zakazana nie jest. Policja nie może ingerować w to, co kobieta (lub mężczyzna) robi z własnym ciałem. Inaczej jest w przypadku stręczycielstwa i tzw. czerpania korzyści. Odsetek osób, które sprzedają swoje ciało w zaciszu własnych mieszkań, jest znikomy. Dlaczego?

- Bo to zwyczajnie niebezpieczne - mówi jedna z lubelskich prostytutek. - Kiedyś dałam takie ogłoszenie, ale potem strach mnie obleciał. Przecież nie wiadomo z kim tak naprawdę się spotykasz. To może być jakiś zboczeniec. Może zrobić ci krzywdę.
Dlatego dziewczyny po dwie, trzy wynajmują zwykle mieszkania, do których zapraszają panów. W grupie czują się raźniej. Gdyby jednej stała się krzywda, inne mogą pospieszyć jej z pomocą. Rzeczą, o której bardzo niechętnie mówią, jest to, że mają też "opiekunów" gotowych wkroczyć w każdej chwili.

- Musi być ktoś silny, kto w razie czego przyjedzie z pomocą - mówi dziewczyna. - Jest na telefon. Oczywiście nie robi tego za darmo, ale więcej o nim nie powiem.

W przeciwieństwie do dziewczyn jemu grozi konkretna, karna odpowiedzialność.

Prostytucja to wielkie przedsiębiorstwo
- Opiekun musi być - uważa prostytutka. - Bez niego byłoby zwyczajnie niebezpiecznie. Prostytucja to w pewnym sensie przemysł. Duże firmy zatrudniają własnych kierowców, którzy wożą dziewczynę do klienta i ją od niego odbierają. Działa też infolinia.

- Co? - nie wierzę własnym uszom.

- Infolinia. Tak ją nazywamy. W grupie są dziewczyny, które nie sprzedają się, tylko odbierają telefony. Ich zadaniem jest namówienie klienta na skorzystanie z naszych usług. Jak to robią dokładnie nie wiem. Domyślam się, że pytają o preferencje i mówią, że mają dla nich kogoś super. Potem powiadamiają nas o zleceniu i jedziemy.

Jak można utrzymać taki sztab ludzi? Za godzinny "numerek" w Lublinie bierze się średnio od 100 do 300 zł. Do tego jeszcze mogą dojść "extrasy": za anal, gadżety, brak "gumki", "zbiorówkę". Dodatkowa jest też stawka za całą noc.

- Bardzo często się zdarza, że faceci idą w tango i razem z kolegami biorą właśnie całą noc - mówi nasza informatorka. - Najwięcej klientów to faceci koło czterdziestki. Także ci z kryminalną przeszłością. Spotkania z nami traktują oczywiście jako okazję do szybkiego i niezobowiązującego seksu, ale też jako dobrą zabawę i sposób spędzenia wolnego czasu. Siedzimy, pijemy, śmiejemy się. Czasami jest naprawdę fajnie. Zupełnie tak jak w gronie kumpli.

Alkohol idzie w parze
Mimo że seksuolodzy ostrzegają, że zbyt duża ilość alkoholu może spowodować u panów seksualne niedostatki, alkohol idzie w parze z prostytucją.

- W Lublinie od wielu już lat, w tych samych willach, funk-cjonują duże domy publiczne. O ich istnieniu wie też policja. Wie i nic nie może zrobić. Przybytki te działają bowiem pod szyldem agencji towarzystkich, których właściciele twierdzą, że panie tylko umilają czas klientom, a nie idą z nimi do łóżka - mówi dziewczyna. - Na parterze tych budynków działają bary z prawdziwego zdarzenia. Dziewczyny robią wszystko co w ich mocy, by klient jak najdłużej tam przesiadywał. Płaci wtedy nie tylko za godzinę, ale i za bardzo drogi alkohol.Pije sam i stawia dziewczynie. Oczywiście ona też ma z tego działkę.

Opiekun czy niebezpieczny alfons?
Wbrew temu, co mówi nasza rozmówczyni, życie lubelskiej prostytutki wcale nie jest łatwe. Jej "opiekun" nie zawsze jest dobry i troskliwy.

5 października przed lubelskim Sądem Okręgowym rozpocznie się proces 15 osób oskarżonych m.in. o wyjątkowo brutalne zmuszanie do prostytucji.

Mężczyźni podzieleni na trzy grupy prowadzili w 2011 roku domy publiczne w Lublinie i Łęcznej. Dla pracujących w nich kobiet byli dobrzy, tylko dopóki panie nie chciały odejść. Wówczas zmieniali się w bestie.

- Akt oskarżenia jest bardzo obszerny. Opisane w nim zarzuty są bardzo poważne i wiążą się z ogromną brutalnością - mówi Artur Ozimek, rzecznik lubelskiego Sądu Okręgowego.

Najłagodniejszym z zarzutów jest zabieranie dokumentów i zmuszanie do zwrotów nieistniejących, wielotysięcznych długów. Jest tam też brutalne bicie, kopanie, ciągniecie za włosy. Są gwałty ze szczególnym okrucieństwem i gwałty zbiorowe. Kobieta, której udało się uciec i która o wszystkim powiadomiła policję, twierdzi, że dziewczyny były też oblewane łatwopalną cieczą, a następnie grożono im podpaleniem.

Ci sami mężczyźni oskarżeni są też o czerpanie zysków z prostytucji. Ile udało im się zarobić? Dwaj z nich zaledwie w ciągu dwóch miesięcy otrzymali z prostytucji dwóch kobiet - 20 tys. zł. Dwaj kolejni za 38 dni prostytucji dwóch innych dziewczyn zainkasowali 41 tys. zł. Dla porównania, prostytutki zarobiły w tym samym czasie zaledwie 3,8 tys. zł.

Na ławie oskarżonych zasiądą także dwie kobiety, których jedynym zadaniem było publikowanie ogłoszeń o usługach oferowanych przez domy publiczne oraz umawianie prostytutek z klientami.

Alf - miłość mojego życia
Tak było m.in. w przypadku Daniela K. Mężczyznę skazano w tym roku nieprawomocnym jeszcze wyrokiem sądu za stręczycielstwo. Obciążająca go Ewelina P. zeznała jednak, że na parkingu pracowała z własnej woli. Co więcej, od samego początku swojego zajęcia była z mężczyzną w "stałym związku uczuciowym. Byliśmy razem i mieszkaliśmy razem" - mówiła.

Życie lubelskich prostytutek dalekie jest od scenariusza "Pretty Woman". W filmie prostytutce bardzo trudno było znaleźć partnera. U nas - nie.

- Mam kogoś na stałe - przyznaje moja rozmówczyni. - Jest ponad 20 lat starszy ode mnie. Nie mamy ślubu, bo to nam niepotrzebne. Nie mamy dzieci, bo ja na Matkę Polkę się nie nadaję. Kochamy się jednak i będziemy razem.

- Partnerowi nie przeszkadza Twój zawód? - pytam.

- Nie. Generalnie mamy tylko taką zasadę, że o mojej pracy w domu nie rozmawiamy. Są inne tematy. Jak pracuję, to mówię, że mam dyżur i tyle. Posiadanie stałego partnera czy nawet męża nie jest w moim środowisku niczym dziwnym. Najczęściej partner jest jednocześnie opiekunem, bo po co płacić komuś obcemu. Czasami tylko koledzy naszych facetów krzywo na nich patrzą i mówią, że są "p...ą karmieni".

Klienci kradną kanapki
W pracy lubelskich prostytutek więcej jest sytuacji śmiesznych lub denerwujących niż strasznych.

- Nie spotkałam się dotychczas z niczym naprawdę niebezpiecznym. Bywa nieprzyjemnie, gdy gość nie chce zapłacić albo puszcza głupie dowcipy, że najpierw chce dostać coś na próbę - mówi dziewczyna.

Denerwuje też to, gdy klienci ...kradną. - To zdarza się wyjątkowo często - mówi prosząca o anonimowość dziewczyna, która stała do niedawna na jednym z podlubelskich parkingów. - Idę do pracy na wiele godzin. Dlatego biorę ze sobą kilka kanapek i coś do picia. Zostawiam to na poboczu parkingu, najczęściej koło śmietnika. Czasami jest tak, że wracam z lasu, a kanapek już nie ma. Rozumiem, że moi klienci zwykle spędzają wiele godzin w drodze i mogą być głodni. To jednak nie powód, żeby kraść mi kanapki. Potem przez wiele godzin ja jestem głodna - skarży się dziewczyna.

Na parkingu ciekawie jest
Kto korzysta z usług prostytutek stojących na parkingach? Przede wszystkim kierowcy tirów. To właśnie im usługi świadczyła 27-letnia Marta B. Sprawa przeciwko mężczyźnie, który zmuszał ją do prostytucji, toczy się właśnie przed lubelskim sądem okręgowym. Tak jak w przypadku innych procesów tego typu sprawa rozpatrywana jest przy drzwiach zamkniętych. Z aktu oskarżenia wynika jednak, że z usług wulgarnie ubranej kobiety korzystali przede wszystkim kierowcy wieloko-łowców. Za całodzienne świadczenie im usług kobieta otrzymywała 200-300 złotych.

- Na parkingu stawki są niższe niż w domach. W Lublinie bierze się od 30 do 50 zł. Za 70 zł można mieć komplet usług - mówi Daniel K.

Atrakcyjna dziewczyna za 6 godzin pracy zarabia średnio 500 zł. Gdy na dworze jest ładna pogoda, może to być nawet 1200. Do jej kieszeni trafia jednak zwykle 40 procent tej stawki.Resztę zabiera "opiekun".

- Jakieś 20 procent zatrzymujących się mężczyzn to mieszkańcy Lublina - mówi nasza informatorka. - Czasami jest mi smutno, bo na tyle aut widzę dziecięce foteliki. A potem wracają do domu i udają, że są kochającymi ojcami i mężami.

Czy zdarzają się nietypowe propozycje?

- Zdarzył się mąż, który chciał się przyglądać, jak będę obrabiała jego żonę. Odmówiłam, bo to obrzydliwe - mówi kobieta. - Nie mam natomiast nic przeciwko temu, jak zajeżdżają do mnie robotnicy. Cała ekipa potrafi złożyć się na mnie. Oczywiście nie zajmuję się wszystkimi, tylko jednym z nich. Najmłodszym i niemającym doświadczenia w tych sprawach. Koledzy robią mu po prostu prezent, żeby wszedł w dorosły świat. Lubię takie zlecenia, bo to szybki i łatwy chleb.

Prostytutki stojące przy drogach mają też swoje... fankluby!

- Czasami wsiadasz z facetem do samochodu i odjeżdżacie w jakieś ustronne miejsce. Czasami wchodzi się po prostu w głąb lasu. "Fan" zna ulubione miejsce "swojej dziewczyny". Zaczaja się w nim i podgląda ją przy pracy. Szkoda tylko, że ci goście nigdy nie korzystają z naszych usług. To byłaby żyła złota - żali się kobieta.

Chciały spróbować, jak to jest...

14 maja br. Sąd Okręgowy w Lublinie skazał Daniela K. m.in. za nakłanianie do prostytucji i czerpanie z niej zysków (ok. 100 tys. zł) na cztery lata pozbawienia wolności. Mężczyzna złożył apelację. Będzie ona rozpatrzona 30 października. - Nie wypieram się i nie twierdzę, że nie mam z prostytucją nic wspólnego - mówi pan Daniel. - Owszem, woziłem dziewczyny na parking w Konopnicy, Obrokach, Kraśniku i Annopolu. Nikogo do niczego jednak nie namawiałem. Dziewczyny same wyszły do mnie z tą propozycją. Chciały spróbować, jak to jest. Nie przystawiałem im jednak pistoletu do głowy, Nie zabierałem im też pieniędzy. Ponieważ razem mieszkaliśmy, trzymaliśmy wspólną kasę.To wszystko.

Daniel. K. twierdzi, że został skazany tylko dlatego, że sąd uwierzył dziewczynom, z których jedna była już karana za składanie fałszywych zeznań. Pomawiała też K. o kradzież samochodu, do której, co ustaliła prokuratura, nie doszło. Co więcej, przyznała, że do nieprawdziwych zeznań w sprawie K. namówiła też koleżankę. Wiele z zarzutów w trakcie śledztwa okazało się być nieprawdziwymi.

- Napiszcie o lubelskiej prostytucji - prosi Daniel K. - Niech ludzie zobaczą, jak to naprawdę wygląda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski