Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratusz pieniędzy i czasu nie liczy

Artur Jurkowski
Za każdy kalendarz ratusz zapłacił 44,81 zł. Łącznie prawie 22,5 tys. zł
Za każdy kalendarz ratusz zapłacił 44,81 zł. Łącznie prawie 22,5 tys. zł Jacek Babicz
Jedenaście miesięcy - na taki okres lubelski ratusz wydał swój oficjalny kalendarz na 2010 rok. W wydawnictwie nie brakuje jednak żadnego miesiąca. Chodzi o to, że kalendarz pojawił się dopiero w połowie lutego. Dlatego pierwszej strony - ze styczniem - i tak nikt nie może już eksponować na ścianie. - Druk kalendarza został ukończony 9 lutego - przyznaje Michał Krawczyk, z-ca dyr. Kancelarii Prezydenta Lublina.

- Po co komu kalendarz wydany w połowie lutego? Wszyscy, którzy chcieli się zaopatrzyć w takie wydawnictwo, mają je na ścianie już co najmniej od miesiąca - docieka Dariusz Piątek (radny niezrzeszony).

Zdziwienia nie kryją też eksperci od reklamy i promocji. - Termin wydania jest zdecydowanie niefortunny. W lutym raczej się już nie wydaje kalendarzy na dany rok - ocenia Mateusz Tułecki z Katedry Reklamy, Grafiki Komputerowej i Nowych Mediów w Wyższej Szkole Informatyki Zarządzania w Rzeszowie. Zaraz jednak dodaje: - Nie można lubelskiego wydawnictwa spisywać na straty. Może odnieść sukces, ale tylko pod warunkiem, że trafi na ściany, w innym przypadku wydanie go było działaniem nieracjonalnym.

Kalendarz to wspólne dzieło Krzysztofa Łątki, dyr. dep. Rozwoju oraz Kancelarii Prezydenta Lublina. - Ode mnie wyszła inicjatywa, aby poszczególne miesiące były ilustrowane portretami pań, młodych kobiet, które odniosły w życiu sukces, które są osobami z pasją - przypomina Łątka.

Bohaterki, mimo że odniosły sukces, pozostały na wpółanonimowe. Przedstawiono je tylko z imienia. - Przyjęliśmy konwencję, że nie będzie nazwisk - mówi Krawczyk.

Kalendarz miał być wydany na przełomie grudnia i stycznia. Z tych planów nic nie wyszło. - Mieliśmy problemy ze skompletowaniem dwunastki pań. Spóźniliśmy się, ale mimo to kalendarz rozszedł się jak świeże bułeczki - przekonuje Łątka.

Nic dziwnego. Bo kalendarz nie wyszedł poza mury urzędu. Został rozdany wśród pracowników magistratu. - Był dystrybuowany tylko w wydziałach urzędu. Ma być narzędziem służącym urzędnikom, a to oznacza, że powinien zostać powieszony na ścianie - wyjaśnia Andrzej Wojewódzki, sekretarz miasta Lublin.

Na to "wewnętrzne" wydawnictwo ratusz lekką ręką przeznaczył 22 405 zł. Tyle wynosił łączny koszt wydania 500 egzemplarzy. Każdy z nich kosztował 44,81 zł. Wewnątrz magistratu był rozdawany za darmo. W ratuszu pracuje w sumie 1120 osób.

Błędy i niechlujstwa

Przyjrzeliśmy się miejskiemu kalendarzowi. Wychwyciliśmy kilka rażących błędów. Do poprawki jest pięć z 12 stron poświęconych na poszczególne miesiące:
styczeń - z małej litery napisano słowo "mistrzostw" w zestawieniu Mistrzostw Europy i Świata; luty - opis bohaterki w jednym zdaniu jest w trzeciej osobie, w kolejnym już w pierwszej; kwiecień - nie zaznaczono Poniedziałku Wielkanocnego na "czerwono", czyli w kolorze wybranym dla świąt; lipiec - Teatr Lalki napisany z małej litery w nazwie Teatr Lalki i Aktora H. Ch. Andersena. Ponadto na "czerwono" zaznaczono 12.07 (poniedziałek) i 13. 07 (wtorek); grudzień - 25.12, czyli Boże Narodzenie nie zaznaczone "świątecznym" kolorem czerwonym.

Za skład byli odpowiedzialni: "Dawid, Robert i Jurek".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski