Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocky z ulicy Wesołej

Krzysztof Nowacki
Andrzej Głąb:  - Treningi uczą dyscypliny, obowiązkowości
Andrzej Głąb: - Treningi uczą dyscypliny, obowiązkowości Krzysztof Nowacki
O młodzieżowym klubie bokserskim przy ulicy Wesołej, przyszłych bokserach i ich trenerze Andrzeju Głąbie oraz codziennej walce o przetrwanie pisze Krzysztof Nowacki.

Zawodnicy przychodzą na treningi z Kośminka, Kunickiego, Bronowic. W tych dzielnicach tzw. trudnej młodzieży nie brakuje. Ale Andrzejowi Głąbowi, trenerowi klubu Olimp zależało, aby właśnie takich chłopców nakłonić do uprawiania boksu. Dzięki niemu mają zagospodarowany wolny czas i mogą pozytywnie wyładować nadmiar energii. - Wiedzą, że mogą się wybić i coś osiągnąć poprzez sport. A w boksie każdego dnia trzeba być przygotowanym od strony psychicznej, fizycznej i mentalnej - podkreśla trener. On sam walczy o codzienne przetrwanie, szuka pieniędzy na klubową działalność. Przypomina filmowego Rocky'ego, który trenował w przypadkowych miejscach, opierając się tylko na własnej pracy.

Żadnych dotacji z miejskiej kasy

Treningi odbywają się w starym, opuszczonym i zniszczonym budynku przy ulicy Wesołej. Określenie "spartańskie warunki" nie oddaje w pełni prawdy, a pojęcie sala treningowa w tym przypadku nie ma racji bytu. Zresztą cała ulica Wesoła ma niewiele wspólnego ze swoją nazwą. - Wieczorami dzieją się tutaj różne rzeczy. Ludzie piją alkohol, rozrabiają, handlują narkotykami - tak o swoim sąsiedztwie mówi trener. Klub nie miał jednak wyjścia. Bez pieniędzy nie było szans na lepsze lokum. - Dzięki uprzejmości firmy Makdom na razie możemy korzystać z budynku bez żadnych opłat. Właściciel chciał tylko, żebyśmy go zagospodarowali. Jesteśmy tu-taj od jesieni, ale nie podjąłem się remontu, ponieważ wtedy zabrakłoby pieniędzy na ogrze-wanie w zimie - dodaje.

Nie byłoby klubu, gdyby nie zaangażowanie, zamiłowanie trenera

Olimp nie otrzymuje żadnych dotacji z miejskiej kasy, a wszystko przez biurokrację, dla której najważniejsze są przecinki i kropki we wnioskach. - Jest zbyt dużo formalności i ja sobie z tym nie radzę. Dlatego szukam kogoś do pomocy, takiego menedżera, który zająłby się tymi sprawami - przyznaje szczerze trener Głąb. Okazjonalnie klubowi pomagają osoby, które podobnie jak on dostrzegają wartość wychowawczą całego przedsięwzięcia. - Chciałem zainteresować okolicznych biznesmenów. Przy ulicy Rusałka działa dużo firm budowlanych, ale moje prośby pozostały bez odpowiedzi - dodaje. Pewnie już dawno nie byłoby klubu, gdyby nie zaangażowanie, zamiłowanie trenera do pracy z młodzieżą.

Trener powiedział, że zostanę mistrzem

Grupa chłopców nie jest duża. Wielu rezygnuje widząc jak działa klub. Innych nie chcą posyłać rodzice, bo boją się o ich zdrowie. Przychodzą najwytrwalsi. - Nasz klub swoją nazwą nawiązuje do idei olimpizmu. Moim marzeniem jest wychować zawodnika, który pojedzie na igrzyska olimpijskie. Przed taką szansą stoi Karol Pawlina. Swoją pracą i tym, co już osiągnął, jest przykładem dla młodszych kolegów - twierdzi trener Głąb.

- Oczywiście, że chciałbym trenować w lepszych warunkach, ale mam nadzieję, że boksując będę mógł w przyszłości zarabiać pieniądze. Treningi rozpocząłem w innym klubie, ale trener Głąb powiedział, że jak przejdę do niego, to za pół roku zostanę mistrzem Polski. I tak się stało! Dwie pierwsze walki na Olimpiadzie Młodzie-ży były łatwe, natomiast finałowa już dużo trudniejsza - przyznaje Pawlina.

Obok tematu boksu - wątek nauki. Andrzej Głąb przy każdej okazji podkreśla, że chłopcy mają w szkole dobre oceny. - Dla mnie szkoła jest najważniejsza. Natomiast boks i treningi uważam za najlepszy suplement. Podobnie jak witaminy są suplementem diety, tak sport doskonale uzupełnia życie młodego chłopaka. Treningi uczą ich dyscypliny, obowiązkowości i później nie mają problemów z nauką. Nawet gdy przestaną ćwiczyć, to nadal będą się rozwijać i nie będą mieli kłopotów ze znalezieniem pracy. Gdyby nie sport, zostaliby na ulicy, a wtedy wiadomo, że różne rzeczy przychodzą do głowy. Ulica rządzi się swoimi prawami. Tam też ktoś dyktuje warunki i młodsi biorą z takich osób przykład. Wplątują się w narkotyki i rozboje - mówi Głąb.

Hadżi i inni

Najmłodszym zawodnikiem jest 11-letni Oskar Wierzbicki, który na treningi przychodzi razem ze starszym bratem Łukaszem, studentem Politechniki Lubelskiej. Młodego adepta nie zniechęcają słabe warunki i ciężkie treningi. Trener nikomu nie odpuszcza i cały czas pilnuje, aby sylwetka była właściwa. Dobrze się czuje ze starszymi kolegami, słucha rad trenera, a na prośbę o podanie znanego boksera, bez zastanowienia odpowiada: Mój brat Łukasz! Młodzi chłopcy trenując w Olimpie poznają również kolegów z innych państw, którzy przebywają w Lublinie. - W przeszłości trenowało u nas dziesięciu Czeczenów z ośrodka na ulicy Wrońskiej. Razem z Dariuszem Sprawką pomagaliśmy im dostać się do szkół, w egzaminach. Później, gdy rodziny otrzymały zezwolenie na pobyt, wyjechały do pracy w inne rejony kraju - mówi trener. Wciąż na treningi uczęszcza Hagi Erdenebayar, który pochodzi z Mongolii. - Pięć lat temu kolega chciał zobaczyć trening. On zrezygnował, a ja zostałem. Nie miałem żadnych problemów, szybko się tutaj zaaklimatyzowałem - mówi Hadżi. Chłopakiem opiekuje się także Arkadiusz Podsiadło, jedna z nielicznych osób, która w miarę możliwości systematycznie pomaga klubowi.

A inni? Kto pomoże chłopakom z Wesołej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski