- Nie chciałem jej zabić! Nigdy jej nawet nie groziłem! Przez 37 lat małżeństwa byliśmy zgodną rodziną. Ostatnio wcale się nie kłóciliśmy - przekonywał w środę w sądzie Andrzej W.
60-latek jest oskarżony o to, że 19 kwietnia 2015 r. rozlał benzynę w domu, gdzie przebywała jego żona, po czym podpalił paliwo zapałką. W wyniku zdarzenia Bożena W. doznała poparzeń II i III stopnia. Zmarła 5 dni później w szpitalu.
- Nie przyznaję się do winy - stwierdził oskarżony 60-latek. - Wypiliśmy z żoną pół litra wódki. Bożena miała złamaną nogę, poruszała się o kuli. Twierdziła, że jest dla mnie ciężarem i że zaraz skończy ze sobą. Powiedziałem, że jak ona chce umrzeć, to skończymy ze sobą razem. Nie było sensu samemu bez niej żyć - opowiadał oskarżony.
I dodawał: Przyniosłem kanister z benzyną. Jednak nie pamiętam, żebym ją rozlewał. Faktem jest, że żona zapaliła papierosa i rzuciła zapałkę na podłogę. Wtedy dom stanął w płomieniach. Po wybuchu mężczyzna miał usiąść na wersalce, przykryć głowę kurtką i czekać na śmierć. - Było mi wszystko jedno - zeznawał.
Jednak, gdy w domu zrobiło się gorąco, Andrzej W. postanowił wyjść na dwór.
- Żona już siedziała na schodkach na zewnątrz. Przecież, jakbym ją podpalił, to zginęłaby na miejscu. A my jeszcze rozmawialiśmy. Mówiła: ale się porobiło.
Oskarżony próbował przekonywać, że do podpalenia doszło z inicjatywy żony, a sam po wszystkim zadzwonił nawet po pomoc. Jednak z jego wcześniejszych zeznań wynikało, że sam podpalił benzynę. Przed prokuratorem zeznawał:
- Zrobiłem to przez głupotę, chciałem żeby żona się mnie przestraszyła i przestała ze mną kłócić.
- To nieprawdziwe zeznania! - odrzekł Andrzej W. - Zostałem do nich przymuszony. Bardzo żałuję tego co się stało - przekonywał ze łzami w oczach.
W środę zeznania złożyła również Karolina R., policjantka, która była na miejsce zdarzenia.
- Oskarżony był pod wpływem alkoholu (miał 4 promile), nie chciał powiedzieć jak się nazywa. Mówił jedynie, że ma na imię Krzysztof. Przyznał się, że sam podpalił dom. Miał przy sobie 10 tys. zł - zeznawała policjantka.
Pieniądze znalezione przy oskarżonym pochodziły ze sprzedaży działki. Większość z zysków miał dostać syn Andrzeja W. To o pieniądze mieli się kłócić członkowie rodziny.
- Bożena W. miała oparzenia na 80 proc. ciała. Była naga. Miała stopione ubrania i spalone włosy - dodała policjantka.
Jej słowa potwierdził sąsiad rodziny Sebastian Ch. - Przykryłem ją kurtką. Sąsiad powiedział mi, że pożar wybuchł, gdy palił w piecu i przez przypadek doszło do zaprószenia - mówił.
W środę miały być przesłuchane również dzieci małżeństwa. Jednak odmówiły składania zeznań. Kolejną rozprawę sąd wyznaczył na 15 października.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?