Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Polański - opluwany geniusz filmu znów triumfuje

Jacek Sobczyński
Po tym, jak w 2009 roku Roman Polański został zatrzymany na szwajcarskim lotnisku, nakręcił dwa świetnie przyjęte filmy. Od lat czarne chmury nad głową reżysera dopingują go do tworzenia znakomitego kina

Początek lat 60. nie był najlepszym okresem do tworzenia w Polsce filmów wywracających swoją konwencją sposób postrzegania rzeczywistości przez kino. Europa rozkochała się w wychodzących z kamerą na ulice filmach nowofalowych, ale pogrążona w głębokiej komunie Polska wciąż nie była gotowa na takie zmiany. Jednym z pierwszych, którzy odważyli się rzucić kamieniem, był właśnie Polański.

PRZECZYTAJ TAKŻE:
"Rzeź" Romana Polańskiego [RECENZJA]

Ale praca na planie zdjęciowym "Noża w wodzie" przypominała morderczy survival. Najpierw część ekipy zaliczyła wypadek samochodowy. Polański trafił wówczas do szpitala z pękniętą czaszką. Jednak po dwóch tygodniach reżysera wypisano, podobno na jego własne życzenie. Gdy wrócił na plan, dowiedział się o śmierci przyjaciela, kolegi po fachu - Andrzeja Munka. Ledwie zdążył otrząsnąć się z tragedii, a już na jego adres zaczęły spływać listy z Włoch, dokumentujące rzekome zdrady jego ówczesnej żony Barbary Kwiatkowskiej z reżyserem Gillo Pontecorvo. Okazuje się, że korespondencja nie była podszyta kłamstwem - jakiś czas później odezwała się sama Kwiatkowska, która zażądała rozwodu.

Tymczasem targany kłopotami osobistymi Polański musiał jeszcze zapanować nad realizacją swojego debiutu. A i to nie należało do najłatwiejszych zadań. Najpierw na planie zjawił się reporter magazynu "Ekran", który po powrocie do redakcji opisał powstający właśnie "Nóż w wodzie" w nieprzychylnym artykule. Później zdenerwowany wiecznymi pytaniami o jakość ujęć operator Jerzy Lipman niechcący upuścił drogą kamerę do wody.

Gdy w końcu film został ukończony, obejrzał go sam towarzysz Gomułka. Podobno tak zdenerwował się promowanym rzekomo przez Polańskiego konsumpcyjnym stylem życia, że aż rzucił ze złością popielniczką w ekran. A później na XIII Plenum PZPR ciskał gromy pod adresem reżysera, nazywając jego film "wątpliwym pod względem ideowo-wychowawczym". Polański nie miał już czego szukać w kraju, zwłaszcza że "Nożem w wodzie" zachwyciło się Hollywood. Obraz był pierwszym w historii polskim filmem, nominowany do Oscara w kategorii "Najlepszy film nieanglojęzyczny".

Zbyt krwawy "Makbet"

8 sierpnia 1969 roku Polański przeżył największą życiową tragedię. Tego dnia jego dom przy Cielo Drive w Los Angeles zaatakowała czwórka wyznawców sekty Charlesa Mansona. Uzbrojeni w noże i broń palną szaleńcy brutalnie zabili cztery znajdujące się w środku osoby - wśród których była ciężarna żona Polańskiego Sharon Tate - oraz przypadkowo napotkanego kolegę dozorcy posesji.

Członkowie sekty Mansona tworzyli rodzaj komuny społecznych odszczepieńców. Nafaszerowani narkotykami lubowali się w oddawaniu się ohydnym praktykom seksualnym. Manson przekonywał ich także do czyszczenia Ziemi z mieszkających na niej "świń", czyli znanych bogaczy. Sercem świńskiego skupiska była według nich Bel-Air, słynna dzielnica horrendalnie drogich willi na przedmieściach Los Angeles. Posesję Polańskiego wybrali dlatego, że stała najbardziej na uboczu.

Po tragedii na Cielo Drive Roman Polański, by zagłuszyć żałobę, rzucił się w wir pracy. Reżyser kręcił "Tragedię Makbeta" na podstawie dramatu Williama Szekspira. Kto zna tekst oryginału, ten bez kłopotu zauważy, że dramatyczne wydarzenia w życiu Polańskiego odcisnęły piętno na zawartości filmu. W jednej ze scen Makbet morduje króla Dunkana, mimo że u Szekspira tej sceny nie było, a jedynie została zasugerowana. Nadmiar krwawych scen w scenariuszu budził wątpliwość członków ekipy, którzy pewnego razu delikatnie zasugerowali reżyserowi, żeby ten nie pokazywał absolutnie wszystkiego na ekranie, gdyż efekt może wypaść nieco nierealistycznie.

- Wiem, co to przemoc. Powinniście byli zobaczyć wnętrze mojego domu zeszłego lata - odparł lodowato Polański.

Dziś "Tragedia Makbeta" uchodzi za jeden z najbardziej niedocenionych i najoryginalniejszych obrazów Romana Polańskiego, choć tuż po premierze opinie krytyków były raczej chłodne.

Skandal w życiu, skandal w kinie

I wreszcie najgłośniejsza sprawa z udziałem Polańskiego, seks z 13-letnią Samanthą Gailey, którego Polański dopuścił się w marcu 1977 roku. Reżyser spotkał dziewczynę podczas sesji zdjęciowej, w której mieli wspólnie uczestniczyć. Ich schadzka odbyła się w willi Jacka Nicholsona. Po latach Gailey (później Geimer) przyznała, że dobrowolnie zgodziła się na stosunek.

Po przesiedzeniu 42 dni w celi więzienia w Chino artysta został wypuszczony na wolność. Kierujący sprawą Polańskiego sędzia Laurence J. Rittenband chciał znów wsadzić go za kratki, więc Polański uciekł do Francji, gdzie nie obowiązywało go amerykańskie prawo. Od tej pory nie pojawił się w Stanach - gdyby to uczynił, od razu zostałby aresztowany.

Choć opinia publiczna została zbulwersowana wydarzeniem w willi Nicholsona, Polański nie bał się i postanowił odpowiedzieć swoim nowym filmem "Tess", ekranizacją powieści Thomasa Hardy’ego. Książka miała dla reżysera szczególne znaczenie - była prezentem od Sharon Tate podczas ich ostatniego spotkania. Ale treść filmu musiała wzbudzić kontrowersje w obliczu tego, kto go kręcił. "Tess" opowiada o utracie niewinności przez młodą, wiejską dziewczynę, ofiarę gwałtu. Do roli głównej Polański zatrudnił 15-letnią Nastassję Kinski. Podobno i ona przewinęła się przez łóżko reżysera. A sam film? Od razu odniósł wielki artystyczny sukces. Do dziś "Tess" wymienia się jako jedno z najważniejszych dzieł reżysera.

Polański: uwielbiany i opluwany

Upiory przeszłości powróciły do Polańskiego 27 września 2009 r. na lotnisku w Zurychu. Polański przyleciał do Szwajcarii, by odebrać nagrodę na tamtejszym festiwalu filmowym. To nie był dla niego łatwy okres - ledwie trzy dni wcześniej na raka mózgu zmarła Susan Atkins, dawna członkini bandy Mansona. To ona zadała Sharon Tate aż 16 ciosów nożem, mordując przy tym jej nienarodzone dziecko. Chwilę potem przeszłość po raz kolejny upomniała się o siebie.

Dlaczego Szwajcarzy aresztowali 76-letniego wówczas Polańskiego? Dziennikarze wskazywali na dokument Mariny Zenovich "Polański. Ścigany i pożądany", który swoją kinową premierę miał niespełna rok wcześniej. Reżyserka pokazała, że prowadzący sprawę Polańskiego sędzia Ritterband był wyraźnie uprzedzony do polskiego reżysera. Obraz obnażył także niezbyt gorliwe działania FBI przy pracy nad jego sprawą. Najwyraźniej ktoś postanowił się w końcu zemścić. Czy był to sędzia Peter Espinoza? Na początku 2009 roku prawnik zaapelował do Polańskiego, aby ten stawił się przed amerykańskim sądem, a sprawa zostanie prawdopodobnie zakończona. Artysta bał się jednak, że od razu trafi do więzienia, więc nie odpowiedział na prośbę. W połowie roku Espinoza odrzucił swój wniosek.

Ledwie kilka miesięcy po ponownym aresztowaniu Polańskiego do kin trafił jego znakomity "Autor Widmo", który jednak został nakręcony jeszcze przed zuryskimi wydarzeniami. Natomiast w 2011 roku krytyków na festiwalu w Wenecji podbiła mieszczańska komedia Polańskiego "Rzeź", którą od dziś możemy oglądać w kinach. To rzecz o kłótni dwóch inteligenckich par z Nowego Jorku, które im bardziej angażują się w konflikt, tym śmielej zrzucają z siebie maski kulturalnych, wielkomiejskich ludzi.

Odpowiedzi, dlaczego polski reżyser zdecydował się na zrealizowanie "Rzezi" akurat teraz, należy doszukiwać się w odbiorze opinii publicznej na jego aresztowanie jesienią 2009 roku. Internet zaroił się wówczas od wypowiedzi tych, którzy dali upust swoim emocjom, opluwając Polańskiego ze wszystkich stron najgorszymi oskarżeniami. Na niewiele zdały się publiczne obrony reżysera przez jego znajomych celebrytów. Pod topór internautów wrzucono bowiem także tych, którzy starali się przypominać, że nawet Samantha Geimer publicznie wybaczyła Polańskiemu, prosząc równocześnie sąd o umorzenie mu kary. Nie - do reżysera na nowo przylgnęła łatka zboczonego satyra, a on sam został wrzucony w sam środek wirtualnej rzezi. Rzezi, w której oprawcami byli z reguły ci, którzy na co dzień nosili maski doskonale znających jego filmy inteligentów.

Ta rzeź trwa zresztą do dziś. Kto nie wierzy, niech sięgnie po jakikolwiek internetowy artykuł na temat Polańskiego i spróbuje przekopać się przez dziesiątki niesmacznych wpisów, w których nieskrywany antysemityzm miesza się z obrzydliwymi oskarżeniami artysty o pedofilię...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Roman Polański - opluwany geniusz filmu znów triumfuje - Głos Wielkopolski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski