Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Gronowski wyruszy po raz 34. na pielgrzymkę z Lublina na Jasną Górę (FOTO)

Monika Fajge
Pielgrzymka 1980 rok
Pielgrzymka 1980 rok Archiwum Ryszarda Gronowskiego
W piątek wyrusza z Lublina XXXIV pielgrzymka na Jasną Górę. Co roku uczestniczy w niej ok. 3 tys. osób. Wśród nich jest Ryszard Gronowski, który nie opuścił żadnej.

Żelazny pielgrzym albo król pielgrzymów - te przydomki przylgnęły do niego chyba już na stałe. - Dopóki zdrowie dopisuje, będę maszerował. Chyba nie ma takiej siły, która zatrzymałaby mnie w domu - przyznaje. Ryszard Gronowski - na co dzień pracownik techniczny Uniwersytetu Medycznego (przygotowuje pomoce naukowe dla studentów i wykładowców) - chodzi z lubelską pielgrzymką na Jasną Górę od samego początku. Na swoim koncie ma też dwie łódzkie pielgrzymki i jedną warszawską. Na jego kapeluszu, do którego przypina pielgrzymkowe znaczki, trudno znaleźć wolne miejsce. Jako pielgrzym pokonał w sumie prawie 12 tys. kilometrów.

Najważniejsze są intencje

- Pielgrzymem zostałem w 1979 roku. Miałem wtedy 29 lat. Już wtedy byłem bardzo bogobojny. Prosiłem Boga o wstawiennictwo w przeróżnych sprawach, zawsze czułem, że mogę na niego liczyć, że zostanę wysłuchany - opowiada pan Ryszard. - Tamtego lata zachorowała moja mama. Ksiądz Ryszard Wieczorek, który został potem moim pielgrzymkowym opiekunem, powiedział, żebym poszedł do Częstochowy w jej intencji. I tak zrobiłem - wspomina. I dodaje: Bo na pielgrzymkę trzeba iść w konkretnej intencji. Tylko wtedy pielgrzymowanie ma sens. Tylko wtedy naprawdę się liczy. Ja zawsze mam inną intencję. Bóg mnie chyba "lubi", bo większość moich próśb spełnia - śmieje się lublinianin.

Pielgrzymka wyruszała z Warszawy. - To była trudna trasa, bo szliśmy głównie przez lasy i jakimiś polnymi, piaszczystymi drogami. Piasek sypał się do butów, nogi strasznie bolały. Mimo to, przeżycie niesamowite - mówi pan Ryszard.
Pielgrzym nie ma łatwo

- To nie są wakacje. Maszerujemy w deszczu i upale, nie ma przeproś. Ale lepiej, żeby nie padało. Bo wtedy buty przemakają i nie dość, że "chlupie" w nich woda, to szybko zaczynają obcierać - ostrzega Ryszard Gronowski. - Tak na marginesie, dobre (porządnie rozchodzone) buty to podstawa. Któregoś roku strasznie poraniłem sobie stopy. Żona sprezentowała mi parę nowiusieńkich i na pierwszy rzut oka wygodnych butów tuż przed pielgrzymką. Jejku, jak bolało. Biłem się z myślami czy nie zrezygnować. Kiedy dotarłem na Jasną Górę, buty były prawie w strzępach - wspomina.

Pogoda zwykle pielgrzymów nie rozpieszcza. Najlepsza jest tzw. aura kolarska, kiedy jest ciepło, ale słońce nie praży. - Niestety, pogody zamówić nie można. Najgorsze są burze, szczególnie te z piorunami. Potrafią przestraszyć - przyznaje lublinianin.

Kiedyś pielgrzymi byli serdeczniej witani przez mieszkańców wiosek, przez które przechodzą. - Czekali przy ulicy i zapraszali na jedzenie, oferowali nocleg. Teraz różnie to bywa. Ludzie żyją w biegu - mówi pan Ryszard. I dodaje: - Zdarzało mi się spać na krzesłach, na podłodze w przybudówce, gdzie myszy "drapały" jak szalone, nawet w kurniku. Różnie bywało.

Dziś po ponad 30 latach pielgrzymowania ma już swoje "stałe" miejscówki. - Gospodarze mnie znają i chętnie goszczą. Znam takich np. w Kokaninie czy Bełżycach.

Pamiętam każdą pielgrzymkę

- Bo każda jest inna. W głowie najbardziej utkwiła mi ta z 1991 roku, kiedy szliśmy na spotkanie z papieżem. Pamiętam, że droga szybko minęła - tak bardzo chcieliśmy zobaczyć papieża - wspomina Gronowski. - Z kolei w 1988 roku nieśliśmy na Jasną Górę ogromny, bardzo ciężki krzyż. Ważył ponad 600 kilogramów. Trzeba było kilku, a może nawet kilkunastu chłopa, żeby go udźwignąć. Zmienialiśmy się co 6-7 kilometrów.

Pielgrzymka ma swoje rytuały. - Niedaleko Małogoszcza płynie tzw. Wierna rzeka. Kto idzie z pielgrzymką pierwszy raz, musi się w niej skąpać. To już tradycja. Bierze się "delikwenta" za ręce i nogi i wrzuca do wody. To taki pielgrzymkowy chrzest - tłumaczy pan Ryszard. I "po cichu" przyznaje, że jego taki chrzest ominął. - Kiedy zaczynałem pielgrzymować, takiej tradycji jeszcze nie było. Dziś mam na koncie 35 pielgrzymek, w tym dwie łódzkie i jedną warszawską, można powiedzieć, że jestem weteranem, więc na taki chrzest trochę za późno - śmieje się lublinianin.

Jeszcze tylko chwila

W tym roku pan Ryszard idzie z pielgrzymką w intencji chorej żony. - Miałem zostać w domu, żeby się nią opiekować, ale żona powiedziała: "Absolutnie nie! Musisz iść". Więc syn się nią zajmie, a ja będę się za nich gorąco modlił. I za to, żebym mógł pielgrzymować jak najdłużej - zdradza pan Ryszard.

Co roku w wakacje wyciąga z szafy swój stary kapelusz, który ugina się pod ciężarem pielgrzymkowych znaczków. - Mam go od początku, od 1979 roku. Dziś "obaj" cieszymy się dużym zainteresowaniem. Przechodzi z rąk do rąk, ludzie robią zdjęcia. W Częstochowie często fotografują "nas" fotoreporterzy, nawet z zagranicy - relacjonuje Gronowski. - Ks. Tadeusz Pajurek (dyrektor ekonomiczny Kurii Metropolitalnej w Lublinie) powiedział, że kiedyś ten mój pielgrzymkowy kapelusz trafi do muzeum archidiecezjalnego!

Kiedy pielgrzymka wyrusza z Lublina - brat Ryszard (bo tak wołają do siebie pielgrzymi), stoi w pierwszym rzędzie - niesie krzyż. On też wprowadza pielgrzymów na Jasną Górę. - Tak już się utarło. Nie opuściłem żadnej lubelskiej pielgrzymki i nie zamierzam. Od 35 lat pokonuję z nią w każde wakacje ponad 320 kilometrów. I nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa - przekonuje lublinianin. - Z warszawską pielgrzymką chodzi starsza pani, która ma na koncie 50 pielgrzymek. Trochę mi jeszcze do jej rekordu brakuje. Będę chodził na Jasną Górę póki starczy mi sił. Bo jestem pielgrzymem z krwi i kości - deklaruje pan Ryszard.

Warto wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.kurierlubelski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski