Pierwsze sygnały o tym, że w sytuacja w sanpiedzie nie jest najlepsza, zaczęły docierać do mediów jeszcze w 2012 roku. Chodziło o Powiatową (miejską) Stację Sanitarno-Epidemiologiczn a w Lublinie, którą od niedawna kierowała Irmina Nikiel. Pracownicy skarżyli się na „obóz pracy” i fakt, że ludzi traktowano „jak popychadła”.
Później Nikiel awansowała i w 2016 roku została szefową wojewódzkiej stacji. Tak było do niedawna, bo wojewoda Lech Sprawka odwołał ją ze stanowiska.
- Odwołanie nastąpiło w związku z sygnałami dotyczącymi działania Inspekcji Sanitarnej i zostało poprzedzone konsultacjami Wojewody Lubelskiego z Głównym Inspektorem Sanitarnym - tłumaczył Marek Wieczerzak, rzecznik wojewody. I precyzował: - Przyczyną odwołania była obawa o prawidłowe wykonywanie zadań Państwowej Inspekcji Sanitarnej w województwie lubelskim.
Nikiej nie komentowała sprawy. Przyznała tylko, że decyzja ją zaskoczyła i nie mogła pożegnać się z pracownikami.
Wróćmy jednak do konfliktu. Sprawa jest o tyle dziwna, że na Nikiel skarżyli się pracownicy miejskiego sanepidu, a ci z wojewódzkiego jej bronili.
Kiedy w październiku pisaliśmy, że związkowcy z miejskiej stacji postulują podjęcie działań wobec Nikiel, ci z wojewódzkiej, w anonimowych rozmowach, ją rozgrzeszali.
- Od długiego czasu pani Irmina Nikiel niszczy swoich podwładnych, często doświadczonych pracowników z wieloletnim stażem pracy, poprzez działania i zachowania skierowane przeciwko nim, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracowników, wywołujące u nich zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracowników
– twierdziła jedna strona.
- Pani dyrektor jest perfekcjonistką. Dużo wymaga, ale też sama dużo pracuje
– odpowiadała druga.
Kupiona przychylność?
Jeden z pracowników wojewódzkiej stacji ujawnia nam dziś: - Działo się tak, bo pani dyrektor dbała o pracowników wojewódzkiej stacji. Zdarzały się różne problemy i nieprzyjemności, ale pieniądze wynagradzały wszystko. Można powiedzieć, że przychylność pracowników została kupiona – opowiada.
Chodzi o przyznawane z reguły co miesiąc nagrody. Według naszych informacji wynosiły 10 – 20 proc. pensji każdego z pracowników. Jednak w listopadzie i grudniu tak niskie premie dostało tylko kierownictwo stacji. Reszta pracowników otrzymała w listopadzie 45 proc. pensji a w grudniu 30,5 procent. A właśnie wtedy sytuacja wokół Nikiel robiła się coraz bardziej nerwowa, a pracownicy „z miasta” zaczęli grozić akcją protestacyjną.
Zaznaczmy, że średnia roczna premia to 22,6 proc.
Posłanka PO, Joanna Mucha zapytała sanepid o nagrody. Anna Strzyż, obecna szefowa wojewódzkiej stacji odpisała, że wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem.
- Na wysokość przyznanej pracownikom premii w listopadzie i grudniu 2019 roku miała wpływ roczna ocena pracy wszystkich pracowników WSSE w Lublinie, a jej wysokość wynikała z oszczędności poczynionych w ciągu roku w związku z przebywaniem pracowników na zasiłkach chorobowych, macierzyńskich, urlopach bezpłatnych – czytamy w odpowiedzi.
- Wyjątkowy wieczór. Uczniowie IX LO bawili się na studniówce
- Prawie tysiąc uczestników Nocnej Dychy. Zobacz odważnych
- Bawili się bez alkoholu. Zobacz zdjęcia z Balu Młodych KSM
- Bal ósmoklasistów z SP nr 45. Zobacz, jak się bawili
- Remont u Vetterów. Tak wygląda teraz wnętrze szkoły
- Lubelska lista płac 2019. Tyle zarabiamy!
iPolitycznie - 300 milionów Putina by skorumpować Świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?