Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siostry sercanki Jana Pawła II

Marek Bartosik
Choć zawsze były blisko Jana Pawła II, tak naprawdę nie zna ich nikt. Zakonnice, które opiekowały się papieską garderobą, kuchnią, ale także listami, tłumaczyły jego prace na włoski. Kim są tajemnicze siostry - zdradza Marek Bartosik.

Przez 27 lat, a więc przez cały pontyfikat, były osobami najbliższymi Jana Pawła II. Spędzały przy nim całe dni. Dbały o jego zdrowie, garderobę, wyczyszczenie butów, korespondencję, gotowały posiłki. Słuchał ich, kiedy kazały jeść owsiankę, ufał im, gdy tłumaczyły na włoski jego teksty. Tworzyły mu dom. Podawały do stołu, przy którym gościli George Bush, Michaił Gorbaczow czy Lech Wałęsa i tysiące innych osób. Ale gdy wyjeżdżał na pielgrzymkę, zostawały w Watykanie, by zrobić w papieskich apartamentach generalne porządki. To jednej z nich pięć lat temu powiedział ostatnie słowa w życiu. Cały świat wie, że były, i że tak blisko Jana Pawła II. Ale mało kto zna ich imiona. A jeszcze mniej osób wie, kim są Tobiana, Eufrozyna, Germana, Fernanda, Melania.

Od odejścia papieża mieszkają i pracują w Krakowie, w Pałacu Biskupim przy ul. Franciszkańskiej. Czasem do jego kuchni schodzi dwóch purpuratów. To arcybiskup Mieczysław Mokrzycki i kardynał Stanisław Dziwisz, dziś metropolici Lwowa i Krakowa, a dawniej sekretarze Jana Pawła II. Pięć sióstr w czarnych habitach z sercami wyhaftowanymi na piersiach siada z nimi przy kawie. Z hierarchami długo wspominają te wszystkie lata, jakie spędzili w Watykanie, w Pałacu Apostolskim, przy Janie Pawle II. I to chyba jedyne grono, poza ich własnym, kiedy sercanki tak śmiało wspominają czas, który nadał wyjątkowy sens i smak ich życiu.

Ich przełożoną jest siostra Tobiana. To oczywiście imię zakonne. Ochrzczona została jako Lucyna Sobotka. Pochodzi z bardzo małej wsi Warchoły (dzisiaj nieco ponad setka mieszkańców) koło Węgrowa w diecezji drohiczyńskiej. W Warchołach ciągle stoi niewielki domek, dzisiaj traktowany przez rodzinę jako letnisko. Kiedyś należał do jej rodziców, którzy mieli niewielkie gospodarstwo rolne. Lucyna przyszła tam na świat jako druga z piątki rodzeństwa. Do dzisiaj co roku przyjeżdża do rodzinnej wsi na wakacje. Miejscowi widują ją wówczas modlącą się w węgrowskiej bazylice.

Siostra Tobiana bywała nazywana aniołem stróżem. To ona, gdy papież wymagał już opieki, towarzyszyła mu w zagranicznych podróżach

Jak udało się nam dowiedzieć, ponad pół wieku temu jej decyzja o wstąpieniu do zakonu była dla rodziny pewnym zaskoczeniem. Dlaczego trafiła akurat do sercanek? Prawdopodobnie z zakonnicami z tego zgromadzenia zetknęła się w rodzinnych stronach bezpośrednio. Sercanki pracowały w okolicznych szpitalach, także w tym powiatowym w Węgrowie. Kiedy zdecydowała się na wstąpienie do zakonu, było jasne, że następny etap jej życia musi być związany z Krakowem. Nowicjat sercanki odbywały właśnie tu, w domu generalnym zgromadzenia przy ulicy Garncarskiej.

W rodzinne strony w wakacje wyjeżdża też zwykle siostra Eufrozyna. Tyle że jej podróż jest znacznie krótsza niż ta, którą w tym samym celu odbywa siostra Tobiana. Urodziła się w Raciborowicach w podkrakowskiej gminie Michałowice. Jej ojciec był tam od 1920 roku kierownikiem szkoły, a matka nauczycielką. Miała piątkę rodzeństwa. Jej rodzice, państwo Rumianowie, byli zaprzyjaźnieni z miejscowym wikarym ks. Adamem Bielą. A ten znał Wojtyłę jeszcze z wadowickich czasów.

''Zostałem skierowany przez Księdza Arcybiskupa [Adama Sapiehę - przyp. M.B.] do podkrakowskiej parafii w Raciborowicach. Nie mogę nie wyrazić głębokiej wdzięczności dla proboszcza raciborowickiego ks. Józefa Jamroza i dla księży wikarych, którzy byli towarzyszami życia młodego tajnego seminarzysty. (...) Przebywałem tam wiele dni w czasie wakacji, zarówno w roku 1944, jak też w roku 1945, po zakończeniu wojny. Wiele czasu spędzałem w starym raciborowickim kościele, pochodzącym jeszcze z czasów Jana Długosza. Wiele godzin przemedytowałem, spacerując po cmentarzu. Przywoziłem do Raciborowic także swój warsztat studiów (...); tomy św. Tomasza z komentarzami. Uczyłem się teologii niejako w samym (...) centrum (...) wielkiej teologicznej tradycji. Pisałem już wówczas pracę o św. Janie od Krzyża'' - wspominał Jan Paweł II w ''Darze i tajemnicy''.

Do Raciborowic Karol Wojtyła przyjeżdżał w czasie, kiedy był klerykiem tajnego seminarium. Bywał też wtedy w domu państwa Rumianów. Tam poznał późniejszą sercankę siostrę Eufrozynę. Była najmłodszą z trzech sióstr. Do zakonu trafiła najpierw najstarsza z nich. Eufrozyna skończyła farmację, przeszła przeszkolenie wojskowe. Dzisiaj jest majorem rezerwy.
Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, czyli zakon sercanek, zostało założone w 1894 roku w Krakowie przez ks. Andrzeja Pelczara, rektora UJ, a potem biskupa przemyskiego.

''Oto starajcie się o prawdziwe uświęcenie duszy, zdążajcie ochoczo na górę doskonałości, by spełnić rozkaz Pański; Bądźcie doskonałymi, jako Ojciec wasz niebieski doskonały jest. Nie dosyć dla was zadowolić się niskim stopniem cnoty, ale trzeba wstępować po drabinie Bożej, którą w swej regule pozostawił wielki sługa Pański Franciszek św., i nie zostawać na ostatnich szczeblach, ale piąć się coraz wyżej i wyżej. [...] Nie wystarczy jednak o własną tylko troskać się duszę, każdy bowiem chrześcijanin winien być apostołem, o ileż więcej każda dusza Bogu poświęcona [...] Służebnice Serca Jezusowego, waszym szczególnym zadaniem ma być praca nad rozszerzaniem nabożeństwa do Bożego Serca [...] Gorącym pragnieniem Serca Jezusowego jest uświęcenie dusz; apostolstwo modlitwy, apostolstwo pokuty, apostolstwo dobrego przykładu, apostolstwo poświęcenia się. To apostolstwo niech będzie waszym znamieniem'' -mówił do pierwszych sercanek założyciel, kanonizowany zresztą w 2003 r. przez Jana Pawła II.

Zakonnice właśnie z tego zgromadzenia od 1921 roku, czyli od pierwszych lat długiego, 47-letniego sprawowania funkcji biskupa krakowskiego przez ks. kardynała Adama Sapiehę, pracują w krakowskiej kurii i do dzisiaj prowadzą dom kolejnym tutejszym metropolitom. Kiedyś także Karolowi Wojtyle. Kiedy decyzją konklawe z października 1978 roku został papieżem, zwrócił się do przełożonej zgromadzenia sercanek o przysłanie do Watykanu sióstr, które mogłyby poprowadzić dom.

Prośba Jana Pawła II została oczywiście spełniona. Do Rzymu pojechały głównie siostry, które wcześniej pracowały przy kardynale Wojtyle w Krakowie. Siostra Tobiana w czasie konklawe była zresztą w Rzymie. Przygotowywała się właśnie do wyjazdu na misje, uczyła języków. Zmieniła plany. Została przełożoną sercanek, które od tamtego czasu zamieszkały na czwartym piętrze Pałacu Apostolskiego.

- Każda z nich miała tam do dyspozycji niewielki pokój z łazienką, a do wspólnego użytku oratorium, czyli pokój przeznaczony do modlitwy, i mały refektarz - opowiada dzisiaj abp Mokrzycki.

Z najbliższej perspektywy miały okazję patrzeć, jak rośnie pontyfikat Jana Pawła II. Same też, pojedynczo i wspólnie, dojrzewały do pracy w zupełnie nowych, watykańskich warunkach.
Podział ról od początku był ustalony, a siostry pracowały w Watykanie przez te lata niemal w niezmienionym składzie. Ojciec Święty bardzo przywiązywał się do butów, sutanny. Bardzo trudno było namówić go do zmiany. Ale jeszcze bardziej przywiązywał się do ludzi, do których miał zaufanie - tłumaczy jeden z księży świetnie znających watykańskie realia w czasach Jana Pawła II.

Siostra Tobiana bywała nazywana papieskim aniołem stróżem. To ona w ostatnich latach, kiedy ze względu na stan zdrowia Jan Paweł II wymagał opieki, towarzyszyła mu w zagranicznych podróżach. Do dzisiaj rozpoznają ją wszyscy najważniejsi ludzie Kościoła. Eufrozyna, najstarsza z sióstr, pełniła rolę osobistej sekretarki papieża. Zna języki włoski i francuski. Przepisywała papieskie teksty na komputerze, tłumaczyła je na włoski. Papież miał tu do niej ogromne zaufanie. Prowadziła też w imieniu papieża część jego korespondencji. Siostry Fernanda z Podhala i Germana prowadziły papieską, czyli polsko--włoską, kuchnię i ustalały, jakimi daniami podejmą gości. Siostra Matylda z diecezji przemyskiej zajmowała się jego garderobą.

W Watykanie były lubiane. Ze względu na uśmiech, życzliwość ludziom. Na przykład pełniący służbę watykańscy żandarmi zawsze mogli liczyć, że siostry podrzucą im jakieś słodkie wypieki - wspomina jeden z częstych gości papieskiego domu.

Stanowiły przez wszystkie lata zespół. Siostra Tobiana miała wśród nich posłuch, ale harmonijnie współpracowały. Przeżywały z papieżem nie tylko te miłe momenty, kiedy przyjeżdżali goście z Polski, ale także chwile trudne, jak zamach Alego Agcy, wprowadzenie w Polsce stanu wojennego, potem jego choroby itd. Przez ostatnie dziewięć lat pontyfikatu obserwował je obecny metropolita lwowski ks. Mieczysław Mokrzycki. - W podobnych chwilach zawsze zachowywały spokój. Nie lamentowały, nie rozpaczały - opowiada dzisiaj o sercankach. - Nigdy nie słyszałem, żeby narzekały, labidziły - dodaje inny duchownych znający je od lat.

Miały świadomość, że ich rola przy papieżu jest przeogromna. Wzdychały czasem: żebyśmy tylko wypełniły wolę bożą - dodaje ks. Janusz Bielański, dawny wawelski proboszcz i seminaryjny kolega kardynała Dziwisza.

Zwykle miały bardzo dużo pracy, jak to w domu. Ale kiedy papież proponował zorganizowanie im pomocy, odmawiały. Były świetnie zorganizowane. Zawsze uśmiechnięte, ale też stanowcze. Gdy trzeba było, to nawet wobec papieża. - Siadaliśmy do stołu. Najpierw któraś z sióstr przyniosła wazę z zupą mleczną. ''Nawet papież musi kogoś słuchać. Więc ja zjem zupę, ale ty zaraz dostaniesz normalną kolację'', uspokajał mnie Ojciec Święty - opowiada ks. Bielański.

To nie są zahukane kobiety. Mają twarde charaktery, w kaszę na pewno nie pozwalały sobie dmuchać. Ale nawet w takich sytuacjach zachowywały się bardzo poprawnie - opowiada. Inną kobietą często przebywającą w papieskich apartamentach była Wanda Półtawska zaprzyjaźniona z Karolem Wojtyłą jeszcze od lat czterdziestych. Podobno irytowała wiele osób swą bezceremonialnością w poruszaniu się po papieskich apartamentach. Jak reagowały na nią sercanki? - Były życzliwe - mówi abp Mokrzycki. I dodaje natychmiast: - Bo była gościem Ojca Świętego.

Mówią mało, ale smacznie. Czasem używają sformułowania: Ojciec Święty powiedziałby to tak. Za swą misję uważają absolutną lojalność wobec niego - tłumaczy jeden z księży obserwujących je dzisiaj w Krakowie. Jan Paweł II cenił podobno dowcip Eufrozyny, lubił góralskie powiedzonka siostry z Podhala.

Były przy ostatnim tchnieniu papieża, patrzyły razem z gronem kilku jeszcze osób, jak na monitorach aparatury medycznej zanika obraz rytmu jego życia. To do siostry Tobiany Jan Paweł II miał powiedzieć ostanie słowa: ''Pozwólcie mi odejść do Pana''.

Były ważnymi świadkami w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II. Do wiadomości publicznej przedostały się domniemane fragmenty zeznań siostry Tobiany. Miała przed trybunałem zeznać, że Jan Paweł II biczował się w akcie pokuty. Siostra do tych informacji nie odniosła się, ale potwierdził je niedawno w swej książce postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Sławomir Oder.

W 2005 roku, po pogrzebie Jana Pawła II, razem z kardynałem Dziwiszem wróciły do Krakowa. Pełnią tu przy nim bardzo podobne role jak w Watykanie przy Janie Pawle II. Mieszkają na stałe przy Franciszkańskiej, wiele modlą się w pałacowej kaplicy.

Nigdy jednak nie mówią publicznie o swojej pracy w Pałacu Apostolskim. Przełożona ich zgromadzenia także odmawia jakichkolwiek informacji. Nawet w prywatnych rozmowach są bardzo ostrożne, by nie zgrzeszyć niedyskrecją. - Bardzo czekamy na ich wspomnienia, błagamy o nie - mówi jeden z krakowskich księży. Ale sercanki pozostają nieugięte. - Tak postanowiłyśmy. I niech tak zostanie. Do końca - mówi tylko siostra Eufrozyna.

Ich postanowienie absolutnej dyskrecji jest tak konsekwentnie przestrzegane, że pozostaje z szacunkiem je uszanować i przyznać, że tam, w Watykanie, po prostu były na swoim miejscu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Siostry sercanki Jana Pawła II - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski