W środę rano 22-latek z Ostrówki pod Lubartowem nie zdążył do pracy. Z tego powodu wziął dzień wolny i wybrał się na spacer po lesie. Było już popołudnie, kiedy postanowił wrócić do domu. Niestety, w pewnym momencie zorientował się, że nie wie, gdzie jest. Jakby tego było mało, przechodząc przez kładkę na Wieprzu pod Serockiem wpadł do wody.
Nie mógł się wydostać z rzeki, bo jej brzegi na tym odcinku są bardzo strome. Na szczęście miał przy sobie telefon. Jednak zamiast wezwać "fachowców", poprosił o pomoc kolegów. - Poszkodowany poinformował znajomych, gdzie się znajduje - opowiada Artur Marczuk z lubartowskiej policji.
Wszystko trwało kilka godzin, akcja na nic się jednak nie zdała. W końcu 22-latkowi rozładował się telefon. Około godz. 20 jego koledzy powiadomili policję. - Nie wiem, dlaczego mężczyzna od razu nas nie zawiadomił. Nasz system wskazałby miejsce, z którego dzwoni - zastanawia się Marczuk.
Do akcji poszukiwawczej ruszyło prawie 30 strażaków i policjantów. - Zrobiło się ciemno, musieliśmy użyć specjalistycznego oświetlenia i agregatu prądotwórczego - mówi Jarosław Maluga z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Lubartowie.
Ratownicy przeszukali kilkanaście kilometrów rzeki. 22-latka odnaleziono dopiero nad ranem. - Zziębnięty mężczyzna stał w rozlewisku rzeki - mówi Marczuk.
Nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego w sytuacji zagrożenia, mając przy sobie telefon, nie skontaktował się ze służbami ratowniczymi. - To ułatwiłoby sprawę i na pewno nie trzeba byłoby angażować aż tylu ludzi i sprzętu - mówi Jarosław Maluga.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?