Naszym zdaniem Spięty (czyli Hubert Dobaczewski) nagrał płytę z alternatywnymi szantami, ponieważ miał serdecznie dosyć martyrologii związanej z albumem "Powstanie Warszawskie".
Ten krążek z 2005 r. przysporzył zespołowi z Płocka tyleż radości (tysiące nowych fanów, uznanie krytyki i historyków), co kłopotów (na stałe przylepiona łatka "tego zespołu od płyt o II wojnie światowej", przeskakiwanie wysoko postawionej poprzeczki). Na solową płytę trzeba było więc kombinować coś zupełnie innego od muzyki płockiej kapeli.
Wykombinował więc szanty. I to takie, które nie mają nic wspólnego z wesołymi przyśpiewkami pokładowymi. Za to wiele wspólnego z reggae, electro i lo-fi. W tekstach morze, fale, porty i tym podobne owszem są, ale w dziwacznym kontekście. Kto dostrzegł inne znaczenie tytułu "Opuszczone porty", temu tłumaczyć nie trzeba. Wyszło, jak to u Spiętego, dowcipnie, z mnóstwem słownych gier i gierek ("Nad nami znak zły, czarny kruk/Dla kogoś z ćwikłą, słój stłukł dzisiaj w kuchni"), sprośnie (przykład: "Ciotki córka też rajfurka/daj z rajfurką w pierze nurka/Ni ma kogo - chwytaj wuja /Wuj w głos wyje, łajba buja") i dość gorzko. Bo to nieco filozoficzne pieśni, niepozbawione ciętej obserwacji rzeczywistości.
Dokąd to zmierza i gdzie jest kres wędrówki muzyka?Tego już nie wiemy. W tych sprawach prosimy się zgłaszać pod inny adres.
Spięty "Antyszanty", Teatr Andersena, ul. Dominikańska 1, 27 lutego, bilety 20 zł
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?