- To nie był strajk z powodu podwyżki cen kotleta schabowego - podkreśla pani Irena, która brała udział w strajku (nie zgadza się na podanie nazwiska). - Napiętą sytuację pośród pracowników czuło się już wcześniej, ceny rosły natomiast pensje stały w miejscu. Przeszkadzała wszechobecna cenzura, brak poczucia stabilizacji dla nas i naszych rodzin. Około godziny 9:20 na halę numer jeden, przybiegło dwóch lub trzech pracowników krzycząc:
- Wyłączamy maszyn, nie pracujemy w barach zdrożało! - wspomina pani Irena.
Pamięta, że pracownicy byli w szoku jedni wyłączali maszyny od razu, inni nie wiedzieli o co chodzi, ale też to robili. - Czuliśmy solidarność wiedzieliśmy, że w grupie siła i, że jak wszyscy to wszyscy, bo wszystkich nas nie zwolnią - opowiada.
I dodaje: - Pod biurowcem rozpoczął się wiec, kadra zarządzająca mówiła o planowanych podwyżkach, ale nie wierzyliśmy już im. Przez kilka kolejnych dni chodziliśmy do pracy, ale solidarnie nie włączaliśmy maszyn.
Czy strajki były potrzebne? Pani Irena odpowiada bez wahania: - Bezapelacyjnie tak! Bo dzięki nim powstała Solidarność - kwituje.
Czytaj także
- Wysyp grzybów w Lubelskiem. Oto zdjęcia Czytelników
- TOP 20 najpopularniejszych lubelskich ortopedów wg pacjentów
- Do trzech razy sztuka. Park wodny Avia otwarty! Sprawdź ceny
- Tak się odpoczywa w Okunince! Tłumy nad Jeziorem Białym
- Kibice dobrze się bawili na meczu żużlowców. Zobacz zdjęcia
- Haracze, strzelaniny, bomby. Kiedy gangi opanowały Lublin
Galerie handlowe otwarte od 1 lutego?