Święta, które najbardziej zapadły mi w pamięci (ZDJĘCIA)
Prof. Alina Orłowska, prorektor UMCS ds. kształcenia
Wśród bożonarodzeniowych wspomnień mam jedno, może nie najmilsze, ale szczególne. Jesienią 1981 r. wyjechałam z grupą wykładowców i około 200 studentów filologii rosyjskiej (nie tylko z UMCS) na kurs do Instytutu Puszkina w Moskwie. Planowałam, że wrócę w listopadzie, kiedy nastąpi zwyczajowa zmiana opiekunów. Stało się jednak inaczej.
W grudniu ogłoszono stan wojenny. W święta trudno było się cieszyć: nie wiedzieliśmy, co się dzieje z naszymi bliskimi w kraju, gdzie pod opieką dziadków została moja czteroletnia córka. Rzetelne, ale szczątkowe informacje mogliśmy czerpać tylko z Radia Wolna Europa odbieranego z tranzystorka rozłożonego na kaloryferze. O listach, telegramach a tym bardziej telefonach, nie było mowy. Wrócić nie mogliśmy, bo studenci nie zaliczyliby semestru. Próbowaliśmy, mimo wszystko, jakoś przywołać polską atmosferę.
Skontaktowaliśmy się z polskim kościołem, dostaliśmy opłatek. Przygotowaliśmy część potraw, chociaż nie wszystkie produkty udało się dostać. Atmosfera przy ogromnym wigilijnym stole była wyjątkowa a kolędy śpiewało się ze ściśniętym gardłem.