Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Takiej imprezy koszykarskiej jeszcze nie było! (wideo)

Tomasz Biaduń
A po meczu czas na pamiątkowe fotografie. Wszyscy aktorzy sobotniego widowiska w komplecie. Pierwszy od lewej, MVP spotkania, Michael Wright z Turowa Zgorzelec
A po meczu czas na pamiątkowe fotografie. Wszyscy aktorzy sobotniego widowiska w komplecie. Pierwszy od lewej, MVP spotkania, Michael Wright z Turowa Zgorzelec Karol Wiśniewski
Hala wypełniona po brzegi, ogromny tumult, fantastyczna atmosfera i jeszcze lepsza oprawa. Zabawa, jakiej - to można przyznać z czystym sumieniem - Lublin nie miał jeszcze nigdy. Tak wyglądał sobotni Mecz Gwiazd PLK. Tej imprezy długo nie zapomnimy.

Organizatorzy zaskoczyli, i to bardzo pozytywnie. Techniczna oprawa zawodów była po prostu fenomenalna. Owszem, być może niektóre elementy trwały zbyt długo, przez co publiczność mogła czuć się chwilami znudzona, ale efektowność całego przedsięwzięcia powinna wynagradzać im to z nawiązką.

Hala była w większości pełna na długo przed godz. 18.45, czyli czasem, gdy miały się rozpocząć eliminacje trójek. Gdy koszykarze ruszyli do boju, nie było już wolnych miejsc. Mało tego, na dole porządkowi musieli dostawić dodatkowe trybuny. W sumie Globus pomieścił blisko pięć tysięcy osób. To nowy rekord.

Zaczęliśmy z wysokiego "C". Fenomenalny show dał Andrzej Pluta, sześciokrotny (do soboty) zwycięzca konkursu rzutów dystansowych. Rozgrywający Anwilu Włocławek zdobył aż 26 punktów, trafiając kilkanaście rzutów z rzędu. Wielu kręciło z niedowierzaniem głową, jak można osiągnąć taką perfekcję. Do poziomu Pluty starał się dociągnąć nasz jedynak, Tomasz Celej, który otrzymał zaproszenie do konkursu jako gość specjalny. Lider Olimpu-Start Lublin, przy ogromnej wrzawie publiczności uzyskał drugi wynik, 21 pkt. i awansował do finału.

Poniżej film nakręcony przez mabus007, który wypatrzyliśmy na Youtube

Po eliminacjach mieliśmy pierwszą niespodziankę wieczoru. Świetnie prowadzący imprezę konferansjer namówił Igora Griszczuka, trenera Południa i reprezentacji Polski, aby ten spróbował swoich sił w rzutach z dystansu (Griszczuk wygrywał ten konkurs przed szesnastoma laty... w Lublinie). To jeszcze bardziej rozgrzało publiczność, która wstała z miejsc.

Griszczuk, ubrany w garnitur, oczywiście pudłował nad wyraz często, ale i tak zabawa była przednia.

Potem, po chwili oczekiwania (transmisja z meczu odbywała się na żywo w TVP, więc trzeba było synchronizacji z obsługą medialną), zaczął się show, jakiego w Lublinie nie widzieliśmy nigdy. Przygaszone światła, setki fleszy, zabawa kolorowymi lampami, rozsuwany telebim, czerwony dywan, musicalowe schody i nastrojowa muzyka - tak wyglądała prezentacja 24 gwiazd obu drużyn.

Po niej usłyszeliśmy kilka słów, m.in. od Leszka Marii Roupperta, który został odznaczony nagrodą za całokształt działalności w lubelskim baskecie i zaczęła się gra.
Trzeba przyznać, że po emocjach, jakich doświadczyliśmy wcześniej, sam mecz nie wzbudzał już takiego podniecenia. Trybuny starał się rozkręcać konferansjer, a to proponując publiczności meksykańską falę, a to namawiając Plutę, aby... podał piłkę do sędziego w celu sprawdzenia jego umiejętności rzutowych. Jednak dopóki sami gracze nie uczynili czegoś w kierunku urozmaicenia gry, kibice byli w miarę spokojni. Na szczęście koszykarze wiedzieli, po co grają i zaprezentowali kilka efektownych zagrań. Z prawdziwym efekciarstwem mieliśmy jednak do czynienia w przerwie, gdy został rozegrany konkurs wsadów.

Czwórka: Harding Nana, Quinton Day, Eddie Miller, Aleksander Perka stworzyła niezwykłe widowisko. Nana, choć nie imponował wirtuozerią slam dunków, wynagrodził to naturalnymi zdolnościami aktorskimi. Gracz Polonii Warszawa przed swoimi dwoma próbami zaczął... tańczyć w rytm muzyki i bawić się z publicznością, czym zdobył jej serca. Prawdziwym mistrzem ceremonii był jednak Miller. Drobny, jak na dunkera, 25-latek (191 cm) pokazał prawdziwą sztukę, a jego wsady wywoływały niesamowitą wrzawę. Miller zasłużenie zgarnął tytuł mistrza slam dunków A.D. 2010.

Emocje trochę opadły, gdy na plac znów wyszły ekipy Północy i Południa. Zawodnicy raczyli nas festiwalem trójek i - niestety - zbyt ścisłą obroną, która nie pozwalała na rozegranie wielu efektownych akcji.

Po trzeciej kwarcie odbył się finał konkursu trójek. Rozpoczął Michał Wołoszyn, który dostał się do niego dzięki jednemu z kibiców, w parze z którym zwyciężył w specjalnym konkursie-dogrywce. Gracz Stali Stalowa Wola rzucił tylko 9 pkt. Drugi był Celej. Nasz zawodnik zdobył 18 oczek, co jak na finał (skrócony czas na rzuty) był niezłym osiągnięciem. Celej był zwycięzcą dopóki do ostatniej pozycji rzutowej nie doszedł Pluta. Bezapelacyjnie najlepszy długodystansowiec w Polsce uzyskał dwa oczka więcej od lublinianina.

W czwartej kwarcie, o dziwo, mieliśmy najwięcej rozluźnienia i prób efektownych zagrań. Wychodziły one z różnym skutkiem, choć i tak ta część gry przyniosła najwięcej przyjemności oglądającym. Wynik był sprawą całkowicie drugorzędną, dlatego tytułem przypomnienia można dodać, że ostatecznie zwyciężyło Południe 106:92. Statuetkę dla najlepszego gracza spotkania (MVP) otrzymał zdobywca 30 oczek, Michael Wright z Turowa Zgorzelec.

Mecz Gwiazd był trzygodzinnym maratonem rozrywki, jakiego nie mieliśmy w naszym mieście nigdy. Z całym szacunkiem dla wielu innych wydarzeń i dyscyplin, ale trzeba postawić sobotnią imprezę na pierwszym miejscu w historii miejskich imprez sportowych. Do soboty nie wiedzieliśmy, że Lublin jest w stanie zorganizować zawody na europejskim, ba, niemal światowym poziomie. Tytułem podziękowań, nie podlizywania się, należy bić brawa LZKosz. z Markiem Lembrychem na czele oraz MOSiR z Mariuszem Szmitem u steru.

Aż szkoda, że na kolejne tego typu wydarzenie trzeba będzie poczekać jakiś czas. Bo po tym, co zobaczyliśmy w sobotę, chciałoby się takie rzeczy oglądać przynajmniej raz w miesiącu.

Ale uzbrójmy się w cierpliwość. Wróbelki ćwierkają, że mecz reprezentacji zbliża się do Globusa wielkimi krokami...

Południe - Północ 108:92 (28:27, 28:20, 26:28, 26:17)

Widzów: 5000
Sędziowali: Mariusz Adameczek z Lublina, Marek Ćmikiewicz z Wrocławia, Maciej Kotulski ze Stalowej Woli
Południe: Nana 10, Tuljković 8, Miszczuk 7 (1x3), Waczyński 5, Szubarga - Wright 30, Miller 15 (3x3), Chappell 12 (2x3), Pluta 11 (3x3), Berisha 7, Mays 3, Jovanović. Trener: Igor Griszczuk.
Północ: Kęsicki 13, Swanson 9 (1x3), Stelmach 9 (1x3), Cesnauskis 7 (1x3), Reese 4 (1x3) - Kinnard 14 (2x3), Kitzinger 14 (1x3), Day 10 (1x3), Okafor 7, Weeden 5 (1x3), Kuzminskas, Harris. Trener: Milija Bogicević.

Eddie Miller zaczarował halę Globus

Podczas konkursu wsadów tylko jedna próba uzyskała maksymalną liczbę punktów. Ostatni wsad autorstwa Eddiego Millera (na zdjęciu) dostał pięć piątek. Innego wyjścia jednak nie było. Popis skoczności Millera postawił na nogi całą halę. Pomógł mu w tym Krzysztof Szubarga, rozgrywający Anwilu Włocławek, który niestety nie mógł zagrać w meczu ze względu na kontuzję. Szubarga stojąc przodem do kosza czekał na nadbiegającego Millera, po czym podbił przed sobą piłkę, uchylił się tak, aby Amerykanin mógł go przeskoczyć, złapać unoszącą się w powietrzu piłkę i z impetem załadować ją do kosza. Wcześniej dominacja Millera również nie podlegała dyskusji. "Slam dunki" z przełożeniem piłki pod nogami czy z obrotami zdecydowanie wyróżniały Amerykanina na tle rywali.

Stworzyliśmy wspaniałe widowisko

Jacek Jakubowski, prezes PLK
Dziękuję władzom Lublina, organizatorom spotkania za tak dobre przyjęcie. Ten mecz był znakomitą promocją tego miasta. Naszym celem było przypomnieć mieszkańcom Lublina, jak wyglądały najlepsze dla koszykówki lata w Kozim Grodzie. Myślę, że wszyscy mogą się czuć zadowoleni, bowiem cel został osiągnięty.

Igor Griszczuk, trener Południa i kadry Polski
Cieszę się, że na to spotkanie przyszło aż tylu ludzi. Na takich halach świetnie się gra i lepiej, gdy występujemy na pięciotysięcznym obiekcie, który jest pełny, niż na 14-tysięcznym, który jest do połowy pusty. Była świetna zabawa i dziękuję wszystkim za nią. Wspólnie stworzyliśmy wspaniałe widowisko.

Michael Wright, zdobywca tytułu MVP
Myślę, że to był bardzo ciekawy mecz. Było dużo walki, ale też efektownych zagrań. Kibice z pewnością się nie nudzili. Cieszę się, że wygraliśmy. Być może nasz zespół miał trochę braki, jeśli chodzi o graczy podkoszowych. Graliśmy przez to trochę szybciej, a ja miałem okazję punktować.

Tomasz Kęsicki, lublinianin, zawodnik Północy
W tym meczu nie był najważniejszy wynik, tylko widowisko. Cieszy jednak to, że była walka punkt za punkt i samo spotkanie było zacięte. Fajnie, że przyszło tak dużo ludzi, była znakomita oprawa artystyczna i wysoki poziom konkursów. Wszystko razem dobrze współgrało.

Eddie Miller, zwycięzca konkursu wsadów
Jestem wdzięczny, że mogłem uczestniczyć w tym meczu, w konkursach oraz grać razem z Andrzejem i Michaelem. Fajnie było wygrać konkurs wsadów. Samo spotkanie było świetną zabawą i wyróżnieniem dla mnie. Bardzo dobrze też, że na spotkanie przyszło tak dużo ludzi.

Andrzej Pluta, zwycięzca konkursu trójek
Mecz z pewnością się udał, udała się także promocja miasta. Myślę, że konkursy wsadów i trójek były wyjątkowo emocjonujące, a na pewno była w nich zacięta rywalizacja. Dziękuję wszystkim tym, dzięki którym po raz kolejny mogłem się w tym spotkaniu znaleźć. To wspaniałe przeżycie.

Stanął na wysokości zadania

Tomasz Celej, skrzydłowy Olimpu-Start Lublin, stanął przed trudnym zadaniem obronienia honoru lubelskiej ekipy. Celej był jedynym przedstawicielem naszej drużyny w sobotnim Meczu Gwiazd PLK. Startował w konkursie trójek i dał radę!

- Zobaczymy, jak będzie. Na pewno powalczę, a nuż się uda - mówił tuż po nominacji do zawodów Celej. Jak powiedział, tak zrobił...

Gdy nasz zawodnik stawał do boju, kibice zgotowali mu wspaniały doping. A on ich nie zawiódł. Już w rundzie eliminacyjnej Celej był jedynym koszykarzem, który dotrzymał kroku Andrzejowi Plucie, późniejszemu zwycięzcy. Zdobył 21 punktów.

W finale lublinianin rzucał jako pierwszy. Przy skróconym o 20 sekund czasie stanął przed trudniejszym zadaniem, jednak i tym razem mu podołał, rzucając 18 oczek. Niestety, Pluta zdobył o dwa więcej. Po konkursie obaj zawodnicy serdecznie się przytulili, gratulując sobie zaciętej walki.

Po znakomitym występie zarówno w konkursie, jak i Meczu Gwiazd, Pluta nie uniknął pytania o powrót do reprezentacji.

- Nie ma tematu. Nie cofnę już swojej decyzji. Powiedziałem w 2007 roku, że kończę przygodę z kadrą i tego się będę trzymał - uciął z uśmiechem spekulacje Pluta.

Ocelot nic sobie nie robił z prawa grawitacji

Wspaniały pokaz dali w sobotę nie tylko najlepsi koszykarze w Polsce, ale również grupa akrobatyczna "Ocelot" znana z programu rozrywkowego "Mam talent". Artyści wystąpili jeszcze przed prezentacją koszykarzy i sprawili, że chwilami kibicom zgromadzonym w obiekcie przy ul. Kazimierza Wielkiego serce stawało w gardle. Podniebne popisy Ocelota robiły piorunujące wrażenie i chwilami siały nawet przerażenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski