Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tanzania prosto z serca

Sylwia Hejno
Tingatinga to malarstwo, które zaczęło się pod tanzańskim baobabem, a obecnie zabiegają o nie prywatni kolekcjonerzy, jak i muzea na całym świecie. W przyszły czwartek trafi do Galerii Gardzienice.

Prekursorem gatunku był Edward Saidi Tingatinga, członek plemienia Makua. Wychowywał się według jego tradycyjnych zwyczajów, a uczył się w szkole misyjnej. W latach pięćdziesiątych opuścił rodzinną wioskę w południowej Tanzanii i powędrował do Dar es Salaam, wówczas największego miasta brytyjskiej kolonii. Pracował na plantacji sizalu, był dokerem, ogrodnikiem i ulicznym sprzedawcą. Potrafił grać na ksylofonie i posiadał zdolności plastyczne. Dorabiał malowaniem domów w motywy z rodzinnych stron, wyplatał maty i koszyki, ozdabiał haftami poduszki i obrusy.

Tingatinga widział, jak w okolicach centrum handlowego Morogoro przybysze z Konga sprzedają Europejczykom swoje obrazy z afrykańskimi pejzażami. Wtedy sam postanowił malować, ale inaczej. Zamiast schowanych w gąszczu drzew chat pokazywał roztańczone zwierzęta z tzw. wielkiej piątki - słonia, żyrafę, antylopę, hipopotama i lwa. Używał kwadratowych pilśniowych płyt i spokojnych kolorów - białego, czarnego i zielonego.

W latach sześćdziesiątych jego obrazy zaczęły docierać do Europy, głównie za pośrednictwem ośrodków misyjnych. Była to "Dekada Afryki", czyli czas kiedy większość byłych kolonii uzyskała niepodległość. Czarny Ląd stopniowo zaznaczał swoją obecność także w sztuce. Tingatinga niestety nie cieszył się długo popularnością. Twórca własnej, oryginalnej malarskiej szkoły zmarł w wieku czterdziestu lat. Policyjny patrol wziął go za złodzieja i omyłkowo zastrzelił.

Styl, który przyjął nazwę od jego nazwiska, kontynuowali uczniowie, czyli początkowo krewni i przyjaciele. Z czasem to malarstwo zyskało na kolorze i poszerzyło gamę przedstawień. Zwierzęce i rodzajowe sceny ozdabiają bardzo bogate i atrakcyjne motywy.

Naiwne i proste formy cechuje autentyzm i nieskrępowana ekspresja. To odróżnia następców Tingatingi od pamiątkarzy. Świadomość własnej kultury powoduje, że za dziecięcymi uproszczeniami kryją się ważne informacje, jak podziw dla zwierzęcego świata, który jest źródłem życia i zagrożenia, czy magiczne wyobrażenia o świecie. Powaga i szczerość, z jaką podchodzą do niego twórcy, skłania uważnego zachodniego odbiorcę, aby dostrzegł w tym malarstwie coś więcej niż smak egzotyki.

Czwartek (18 lutego), "Tingatinga",Gardzienice, ul. Grodzka 5a, godz. 17, wstęp wolny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski