Unijne absurdy: Było ponad 100 zgłoszeń, jury wybrało kilka najlepszych

- Wyniki konkursu ogłaszam co roku w rocznicę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, czyli 1 maja - mówi eurodeputowany, prof. Mirosław Piotrowski z KUL, inspirator przedsięwzięcia. - Nominowane mogą być opisy lub udokumentowane wydarzenia oraz wypowiedzi zasługujące na miano największego absurdu w UE.

W tym roku konkursowe jury wydało werdykt kilka tygodni wcześniej. Obrady pod przewodnictwem prof. Marka Żmigrodzkiego, rektora WSEI, odbyły się w ostatni piątek. Obok rektora zasiedli Dariusz Kotlarz, redaktor naczelny Kuriera Lubelskiego, Mariusz Hamerski z Naszego Miasta Lublin, Tomasz Rakowski, dyrektor OTVP Lublin i dr Michał Gołoś, rektor WSSMiKS w Chełmie.

Pierwsze miejsce otrzymało sformułowanie: "113% frekwencja na komisji prawnej Parlamentu Europejskiego w trakcie głosowania nad wyjątkiem w prawach autorskich".

Drugie miejsce: "po drabinie trzeba schodzić tyłem". Przepisy i przewodnik po nich, wydane przez instytucje wspólnotowe, a dotyczące korzystania z drabiny w trakcie prac na wysokości.

Trzecie miejsce: "wielostronicowa instrukcja użytkowania do kaloszy". Obowiązek nałożony przepisami wspólnotowymi na producentów kaloszy.

Wyróżnienie otrzymało: "ogłoszenie przez Komisję Europejską przetargu na projekt naukowy, którego celem jest zbadanie wszelkich aspektów wykorzystania insektów jako potencjalnego źródła żywności". Na projekt postanowiono wydać 3 mln euro. Przeanalizowane zostaną możliwości hodowli owadów oraz wpływ owadziej diety na ludzkie zdrowie.

Czy kandydatów do miana największego absurdu Unii Europejskiej wystarczy na następny rok? - Na pewno tak - przyznaje prof. Mirosław Piotrowski. - Pokusa unijnych urzędników, aby skodyfikować wszystkie aspekty życia obywateli, prowadzi do pojawienia się szeregu prawnych idiotyzmów.