Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Upamiętnijmy „Orlika” w Puławach

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
Fot. Lukasz Kaczanowski/Polska Press
W minioną niedzielę (20 czerwca) Bohater Ziemi Puławskiej, Żołnierz Niezłomny mjr Marian Bernaciak ps. „Orlik” uhonorowany został pamiątkową tablicą, umieszczoną na terenie przy kościele farnym w Kazimierzu Dolnym. Udało się to dzięki staraniom Światowego Związku Żołnierzy AK Koło Puławy oraz proboszcza parafii św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja Apostoła w Kazimierzu Dolnym.

Wczoraj obchodziliśmy 75. rocznicę śmierci „Orlika”. Miejsce spoczynku jego ciała nadal jest nieznane. Dlatego tak ważne w kultywowaniu pamięci Niezłomnego są miejsca upamiętnień. Dzięki nim pamięć trwa. Ale wydaje się, że nie każdy to rozumie. Ale o tym za chwilę. Najpierw przypomnę, dlaczego o Marianie Bernaciaku pamiętać trzeba, i dlaczego na Lubelszczyźnie.

Marian Bernaciak „Orlik” urodził się w Zalesiu w powiecie ryckim. Po ukończeniu szkoły powszechnej w Rykach, w 1937 roku skończył gimnazjum im. A.J. Czartoryskiego w Puławach. Następnie odbył służbę wojskową w Szkole Podchorążych Artylerii w Zambrowie, gdzie uzyskał stopień podchorążego. Przydzielono go do 2 Pułku Artylerii Ciężkiej w Chełmie. Do chwili wybuchu wojny pracował w urzędzie pocztowym w okolicach Garwolina. W sierpniu 1939 roku został zmobilizowany i trafił do Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie dostał się do sowieckiej niewoli po agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku. Uciekł z transportu do Kozielska, gdy pociąg minął stację Szepetówka. Warto w tym miejscu przypomnieć, że do niewoli we Włodzimierzu Wołyńskim dostał się wówczas także generał Mieczysław Smorawiński, dowódca Okręgu Korpusu Nr II w Lublinie. W 1943 jego ciało zostało zidentyfikowane w toku ekshumacji prowadzonych przez Niemców i był jednym z dwóch zidentyfikowanych wówczas generałów (obok generała Bohaterewicza).

Bernaciak wrócił w rodzinne strony i od razu zaczął działalność w Związku Walki Zbrojnej a następnie w Armii Krajowej. Był szefem Kedywu podobwodu „A” (Dęblin-Ryki) w Obwodzie AK Puławy. W 1943 roku został zdekonspirowany przez gestapo. Wówczas zaczęła się jego „leśna epopeja”. Jego związek partyzancki szybko rozrósł się do rozmiarów kompanii, a Bernaciak stał się „Orlikiem”. Po wkroczeniu Armii Czerwonej i nieudanej próbie marszu z pomocą Warszawie oddział został rozwiązany. Jednak UB i NKWD nie dało żołnierzom „Orlika” szans na spokojne życie. Zaczęły się aresztowania i egzekucje. Bernaciak wrócił do walki. W kwietniu 1945 roku rozbił Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Puławach uwalniając 107 więźniów, w maju w Lesie Stockim stoczył jedną z największych bitew w historii oddziałów antykomunistycznych. Licząca 700 osób ekspedycja NKWD i UB, wyposażona w transportery opancerzone zaatakowała 170-osobowy oddział zgrupowania „Orlika” wspieranego przez oddział Czesława Szlendaka „Maksa”. Po całodziennej walce żołnierze „Orlika” odnieśli zwycięstwo.

Major Marian Bernaciak „Orlik” zginął w czerwcu 1946 roku. Został zdradzony przez sołtysa wsi Piotrówek Jana Maraszka i wpadł w zasadzkę zorganizowaną przez UB. Walczył do końca, gdy nie było szans na zwycięstwo, prawdopodobnie odebrał sobie życie. Miał 29 lat. Ale z osobą Majora Bernaciaka wiąże się jeszcze jedna historia. Dramatyczna historia jego rodziców – Marianny i Michała Bernaciaków oraz brata

Lucjana, którzy od października 1945 roku przeszli prawdziwą gehennę w katowniach UB, po tym gdy zostali aresztowani jako zakładnicy za „Orlika”. Lucjan Bernaciak opowiadał po wojnie, że kiedy był zamknięty w więzieniu, pod jego celę przyprowadzano ojca i tam go katowano. Tak żeby wszystko słyszał. Był bezsilny. Rzucał się na drzwi celi i bił pięściami w ściany. Jego ojciec nie opuścił więzienia o własnych siłach i do śmierci nie odzyskał już zdrowia po przebytych torturach. Matce – Mariannie po pobycie w więzieniu na całe życie zostały na plecach głębokie blizny. Dla komunistów była „matką bandyty”, więc katowali ją, jakby sam „Orlik” wpadł w ich ręce. Ale przeżyła. Zidentyfikowała ciało syna, doprowadziła do jego symbolicznego pochówku i trwała w ich dawnym domu, jako znak wierności. Mimo szykan nie chciała opuścić ziemi, gdzie żył i zginął mjr Marian Bernaciak „Orlik”.

Jak wspomniałem, nie odnaleziono jeszcze szczątków „Orlika”. Dlatego ważne jest by go upamiętniać w miejscach, z którymi związał swoje życie. Jednym z tych miejsc są Puławy. I kilka lat temu pojawiła się inicjatywa, by uhonorować Bohatera Ziemi Puławskiej pomnikiem, który mógłby stanąć na skwerze między ulicami Partyzantów, Centralną i Piłsudskiego, w pobliżu dawnego budynku PUBP w Puławach, z którego brawurowo uwolnił więźniów. Jednak mimo, że pomysł pomnika pojawił się już w 2019 roku, do dziś nie udało się go zrealizować. Podobnie jak nie udało się ustawić tablic informacyjnych przy dawnej katowni UB, gdzie obecnie znajduje się siedziba WKU w Puławach. Wstępną zgodę na ich lokalizację lubelski IPN uzyskał jeszcze za czasów poprzedniego prezydenta miasta. Jak usłyszałem od osób zainteresowanych tematem upamiętnienia tego miejsca – obecnie piętrzą się problemy. To paradoks, bowiem prezydent, który rozumiał potrzebę kultywowania pamięci ofiar komunistów wywodził się ze Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, ten, za którego kadencji takie projekty tkwią w martwym punkcie, szczyci się działalnością w Narodowych Puławach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski