Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

UWAGA! TVN: Ojciec porwał Leona. Finał wielomiesięcznej walki o dziecko

x-news
Czteroletni Leon został uprowadzony z przedszkola przez swojego ojca. Wcześniej sąd zdecydował, że chłopcem ma opiekować się matka. Po wielomiesięcznych, nieudanych próbach odzyskania dziecka, Leon wrócił do mamy.

O kompromitującej postawie kuratorów krakowskiego sądu, którzy nie potrafili odebrać uprowadzonego czterolatka i wykonać postanowienia sądu, opowiedzieliśmy w Uwadze! wiosną tego roku.

Pani Natalia rozstała się z ojcem swojego dziecka dwa lata temu, ponieważ mężczyzna był względem niej agresywny. Ukrył też przed nią chorobę psychiczną. Od momentu rozstania, Marek M. walczył o syna nielegalnymi sposobami, przede wszystkim w internecie. Po uprowadzeniu Leona prowadził w sieci transmisje z udziałem syna, które były wymierzone przede wszystkim w panią Natalię. Kobieta największe pretensje ma do wyznaczonej do sprawy kuratorki.

- Kluczowe były pierwsze miesiące. Do odbioru Leona została wyznaczona pani Barbara Szczerbik, kurator. Jej działania powinny być bardziej skuteczne – mówi pani Natalia i dodaje: - Będę chciała, żeby pani kurator odpowiedziała za swoją nieudolność. Za to, że nic nie zrobiła. Starała się mnie przekonać, żebym zgodziła się na rodzinę zastępczą, albo na opiekę naprzemienną. Kurator nie powinien sugerować nikomu takich rozwiązań.

Walka o odzyskanie syna trwała długie miesiące. Mężczyzna przetrzymywał dziecko mimo tego, że sąd zdecydował, że chłopcem ma opiekować się matka.

Z zebranych przez policję informacji wynikało, że chłopiec miał przebywać z ojcem u swoich dziadków. Według pani Natalii próby odebrania Leona i wizyty w domu rodziców Marka M. były jedynie urzędniczą formalnością. Każde z nich kończyło się łzami i rozczarowaniem. Po kolejnych nieudanych próbach pojawiły się podejrzenia, że mężczyzna uciekł z synem do Czech.

- Dziś po raz kolejny próbowaliśmy odzyskać Leosia. Nie wiem, która to już próba. Nic się dalej nie dzieje. Dziadek Leona przeciągnął w czasie moment wejścia policji, pewnie żeby Marek mógł ukryć się z dzieckiem u sąsiada – mówiła wówczas zrozpaczona pani Natalia.

- Leon chciał do mnie iść. Wyciągał ręce, jak był w samochodzie. Ja już go nie odzyskam, straciłam nadzieję.

Po rozstaniu z panią Natalią, Marek M. miał kolejną partnerkę – Anastazję. Kobieta miała problemy psychiczne. W czasie, kiedy ukrywali się w Czechach, doszło do tragedii. Z ustaleń policji wynika, że Anastazja popełniła samobójstwo rzucając się pod tira.

- Syn powiedział mi kiedyś, że tata bił Anastazję. Wiedzieliśmy, że ona ma problemy psychiczne. Miała już za sobą próby samobójcze. Mimo tego Marek pozostawiał dziecko pod jej opieką – mówi pani Natalia.

Krakowska prokuratura bada okoliczności śmierci Anastazji M. w odrębnym śledztwie. Kiedy w końcu wydano list gończy za Markiem M., sprawa nabrała nowego tempa. Policjanci namierzyli mężczyznę, kiedy pojawił się w kraju.

- Marek M. był poszukiwany od kilku miesięcy po uprowadzeniu syna oraz do kilku innych spraw, także do odbycia kary pozbawienia wolności. Z naszych informacji wynikało, że przebywa na terenie Czech. Kiedy przekroczył granicę nawiązaliśmy współpracę z policjantami z Komendy Powiatowej Policji w Kołobrzegu. Znając metody działania tego mężczyzny, policjanci musieli działać niezwykle delikatnie, aby zatrzymanie odbyło się jak najmniej kolizyjny sposób – mówi oficer operacyjny policji.

Prokuratura okręgowa w Krakowie chce skierować Marka M. na obserwacje psychiatryczną, pani Natalia zamierza złożyć wniosek od sądu o pozbawienie praw rodzicielskich ojca. Jednocześnie przeciwko Markowi M. toczy się kilka spraw, między innymi stawiał opór, znieważył policjantów i naruszył ich nietykalność. Usłyszał już zarzuty. Inne śledztwo dotyczy pobicia i gróźb karalnych. Niezależnie od tych spraw Marek M. trafił już do więzienia za oszustwa. Spędzi tam rok.

Po zatrzymaniu Marka M. pani Natalia odebrała syna. - Leon spał w momencie, gdy do niego weszłam. Bałam się, że może mnie nie poznać, albo że będzie nastawiony przeciwko mnie. Zwyciężyła pamięć, bo on pamiętał, że mama nie była zła dla niego - mówiła. - Leon ma pewne zachowania, które wymagają konsultacji z psychologiem. Stał się agresywny do zwierząt, do mnie także. Potrafił uderzyć mnie w twarz i się z tego śmiać. Był dzieckiem, które umiało korzystać z toalety, teraz znów wrócił w pampersie.

W śledztwie dotyczącym uprowadzenia dziecka, zarzuty zostały postawione także ojcu Marka M. Pani Natalia chce także ukarania matki Marka M. - Zamierzam w najbliższych dniach złożyć też zawiadomienie odnośnie mamy Marka. Ona o wszystkim wiedziała, finansowała wyjazdy Marka i pomagała skutecznie ukrywać Leona. Ona napędzała całą akcję, a powinna ją hamować.

W najbliższym czasie pani Natalia ma w planach zmienić miejsce zamieszkania.

- Musimy się wyprowadzić. Wciąż dostaje wiele wiadomości od osób trzymających stronę Marka. Ze względu bezpieczeństwa, tak będzie lepiej – kończy pani Natalia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski