18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W hołdzie żołnierzom II Korpusu - Monte Cassino 1944 (ZDJĘCIA)

Piotr Godzina
Polscy żołnierze z 5. Kresowej Dywizji Piechoty atakują granatami na wzgórzu „Widmo”
Polscy żołnierze z 5. Kresowej Dywizji Piechoty atakują granatami na wzgórzu „Widmo” Wikipedia
W nocy z 11 na 12 maja 1944 oddziały polskiego II Korpusu pod dowództwem gen. Władysława Andersa weszły do boju o masyw Monte Cassino we Włoszech. Wcześniej wielokrotnie atakowany przez aliantów nie został zdobyty i spłynął krwią setek żołnierzy - pisze Piotr Godzina.

Zanim polski korpus ruszył do bitwy, organizował się z żołnierzy - tułaczy idących do niego ze wszystkich stron świata: od Afryki, przez Francję, Anglię po Rosję sowiecką. Główny trzon oddziałów II Korpusu stanowili obywatele polscy, mieszkańcy kresów Rzeczpospolitej, którzy po agresji sowieckiej na Polskę we wrześniu 1939 najpierw trafili do łagrów sowieckich, pozbawieni domów, rodzin i nadziei, a następnie do armii polskiej tworzonej w ZSRR po zawarciu układu polsko-sowieckiego w lipcu 1941 r. Wkrótce okazało się, że tworzona w ZSRR armia polska pozbawiona możliwości wyposażenia, cierpiąca na choroby i dziesiątkowana przez głód musi ratować się opuszczając nieludzką, sowiecką ziemię. Została skierowana do Iranu pod dowództwo brytyjskie, a wraz z nią terytorium ZSRR opuściło ponad 40 tysięcy cywilów, w tym kobiety i dzieci bliskie zagłady z głodu i wycieńczenia. Uratował ich swoją twardą postawą gen. Władysław Anders.

Wśród polskich żołnierzy znalazł się ocalony z rąk irańskich tubylców mały niedźwiadek. Przemycony, odkarmiony i wychowany przez Polaków miś nazwany Wojtkiem stał się jednym z nich. Generał Władysław Anders mianował go kapralem i przydzielił do 22. kompanii zaopatrzenia artylerii. Wojtek uwielbiał zapasy, kąpiele, jazdę ciężarówką, dodatkowe racje żywnościowe, piwo i papierosy, które… zjadał. W czasie walk korpusu pod Monte Cassino przenosił skrzynki z amunicją. Po wojnie wrócił z polskimi żołnierzami do Szkocji. Po rozwiązaniu polskich sił zbrojnych trafił do zoo w Edynburgu, gdzie w roku 1963 zakończył życie. Był prawdziwym polskim żołnierzem - misiem, który bardzo chciał być człowiekiem. Wkrótce ma stanąć jego pomnik w stolicy Szkocji.

W grudniu 1943 roku polski II Korpus został przerzucony z Egiptu do Włoch. Do maja 1944 jego oddziały patrolowały teren nad rzeką Sangro, dokonywały wypadów i rozpoznania. W tym czasie alianci próbowali cztery razy zdobyć masyw Monte Cassino. Rozbili się o twardą obronę niemiecką opartą na naturalnych przeszkodach górskich oraz wybudowanym systemie umocnień. W kwietniu 1944 II Korpus otrzymał rozkaz ataku na masyw górski Monte Cassino broniący drogi do Rzymu. Dla polskich żołnierzy miała to być bitwa także o honor. Wtedy los wolnej Polski był już przesądzony…

W nocy z 11 na 12 maja 1944 roku po nawale artyleryjskiej ponad tysiąca dział Polacy ruszyli w krwawy bój. Naprzeciw Polaków stanął twardy, doborowy wróg. Niemiecka 1. Dywizja Spadochronowa. Młodzi, zaprawieni w boju Niemcy wystawili na wymagającą próbę umiejętności, zaciętość i hart ducha polskich żołnierzy. Nastały długie godziny ciężkiej bitwy. Niemcy byli doskonale okopani, kryli się w bunkrach i ze wzgórz ostrzeliwali Polaków z broni maszynowej, dział i moździerzy. Nasi natarli z impetem, szaleńczo. Rozgorzała walka wręcz na granaty i strzał z bliska w pierś. Wzgórza przechodziły z rąk do rąk. Pierwsze natarcie polskich dywizji zakończyło się niepowodzeniem przy dużych stratach osobowych. W końcu drugie natarcie II Korpusu połączone z działaniami aliantów na skrzydłach przyniosło efekt. Gdy Niemcy zaczęli się wycofywać, Polacy uderzyli z odwagą i wyparli ich z klasztoru Monte Cassino, zajmując także sąsiednie wzgórza.

18 maja 1944 tuż przed południem na gruzach zdobytego opactwa Benedyktynów zawisł najpierw proporzec 12. Pułku Ułanów Podolskich, a potem polski i brytyjski sztandar państwowy. Wśród ruin rozbrzmiewał hejnał mariacki… Był to wielki dzień triumfu Polaków. Polacy potwierdzili swoją bojową wartość w kolejnych bitwach na froncie włoskim, aż po zdobycie Bolonii w kwietniu 1945 r. W te dni głośno było o Polakach i ich zwycięstwie. Generał Władysław Anders odbierał zasłużone gratulacje. Został udekorowany najwyższym brytyjskim odznaczeniem - Orderem Łaźni. Marszałek brytyjski H. Alexander powiedział, że gdyby dano mu do wyboru żołnierzy, z którymi miałby iść w bój, wybrałby Polaków.

Niestety, tego zwycięstwa nie starczyło, aby wywalczyć wolną Polskę. Pozostała ona w sercach żołnierzy - tułaczy i Polaków w kraju, którzy przez lata sowieckiej dominacji kultywowali pamięć o bitwie pod Monte Cassino. Zwycięstwo na Monte Cassino zostało okupione ciężkimi stratami ludzkimi. Zginęło 924 polskich żołnierzy. Niektóre kompanie przestały istnieć zdziesiątkowane ciężkim bojem z twardym przeciwnikiem, który także poniósł dotkliwe straty. W tej zażartej walce żołnierze często poświęcali życie, aby osłonić kolegów, umożliwić im przejście, wyciągnąć spod ognia.

Gdy umilkły odgłosy bitwy zapadła decyzja o wzniesieniu polskich pomników i cmentarza pod Monte Cassino. Tam składały przysięgę nowe kompanie i bataliony II Korpusu. Po zakończeniu wojny żołnierze II Korpusu nie mogli jako zorganizowana siła powrócić do Polski, która dostała się pod okupację sowiecką. Stalin triumfował. Polska utraciła swoje ziemie wschodnie zagarnięte przez Rosję sowiecką agresją z września 1939. Ze 112 tysięcy żołnierzy II Korpusu powróciło do Polski w latach 1945-1947 około 16 tysięcy weteranów. Wielu z nich spotkały represje, więzienie, a nawet wyroki śmierci ze strony komunistycznej władzy. Oficerowie, w tym generał Anders, na zawsze pozostali "banitami" skazanymi na emigrację.

Na cmentarzu pod Monte Cassino spoczywa 1000 najwierniejszych synów Rzeczpospolitej. Władysław Anders i grono dowódcze II Korpusu regularnie odwiedzali po wojnie cmentarz składając hołd poległym. Czyniło tak również tysiące Polaków urodzonych czy mieszkających w PRL. Kłamstwa komunistów o II Korpusie i jego dowódcy - przegrały!

Generał Anders, niekwestionowany przywódca i autorytet Polaków, w swojej książce pt. "Bez ostatniego rozdziału" napisał, że nie wie kiedy, ale wierzy głęboko, że Polska odzyska wolność. Miał słuszność. Szkoda, że nie doczekał tej chwili. 12 maja 1970 Władysław Anders, dowódca II Korpusu, naczelny wódz Polskich Sił Zbrojnych, zmarł w Londynie. Jego wolą było, aby spocząć na cmentarzu pod Monte Cassino wśród swoich żołnierzy. Tam został pochowany. Gdy komunistyczne władze PRL starały się pominąć ten smutny fakt, weterani niemieckiej 1. Dywizji Spadochronowej złożyli na grobie generała wieniec - oddając żołnierski hołd dawnemu przeciwnikowi.

Piotr Godzina

Prawnik, pasjonat historii, członek lubelskich grup rekonstrukcyjnych. Pomysłodawca festynu historyczno-edukacyjnego "W hołdzie żołnierzom II Korpusu - Monte Cassino 1944".

Spotkamy się w niedzielę

Już w najbliższą niedzielę, 12 maja o godz. 10.30, na placu Po Farze na Starym Mieście w Lublinie, rozpocznie się festyn historyczno-edukacyjny pt. "W hołdzie żołnierzom II Korpusu - Monte Cassino 1944". Przedstaw jego program.
Piotr Godzina: Lubelska Fundacja Niepodległości kierowana przez prezesa Przemysława Omieczyńskiego oraz Stowarzyszenie Społeczne GRH Żołnierzy Alianckich II Wojny Światowej z Lublina i Stowarzysznie Lubelska GRH "Front" chcą w sposób wizualizacyjny przypomnieć szczególną datę dla historii Polski. 12 maja to nie tylko rocznica ataku na Monte Cassino przez żołnierzy II Korpusu, ale także rocznica śmierci generała Władysława Andersa, dowódcy korpusu, wielkiego Polaka i patrioty. Dodam jeszcze, że 12 maja 1935 roku w Warszawie zmarł Józef Piłsudski.

Na placu Po Farze zaprezentujemy stanowiska bojowe zrekonstruowane przez członków stowarzyszeń oraz posiadane przez nas pamiątki z okresu walk (godz.10.30) Będzie można przymierzyć hełm, dotknąć munduru, wziąć do ręki karabin, wsiąść do willysa, porozmawiać z członkami rodzin weteranów, a może nawet z nimi samymi. Zapraszamy ich bardzo serdecznie! Czeka na nich mikrofon (godz. 12).

Będzie wyjątkowa okazja, żeby dotknąć historii z bliska. Jest to chyba najbardziej atrakcyjna forma powrotu do prze-szłości, tak przecież ważnej dla losów naszej ojczyzny.

Na Starym Mieście nie zabraknie też audiowizualnych form przekazu ważnych treści.
Dysponujemy telebimem. Będziemy pokazywali na nim krótkie filmy poświęcone bitwie, prezentowali wywiady z ludźmi (godz. 10.30). Dr hab. Janusz Wróbel z łódzkiego IPN opowie o polskich żołnierzach wracających po wojnie z Zachodu do PRL (godz. 11.30 i 16.30). Przypomnimy oczywiście postać generała Władysława Andersa.

Zagra orkiestra wojskowa?
Tak. Reprezentacyjna Orkiestra Wojskowa Garnizonu Lublin wykona pieśni wojenne II Korpusu (godz. 14.30).
Na pewno muzycznym motywem przewodnim niedzielnego, niecodziennego spotkania w Lublinie będzie pieśń "Czerwone maki". Może zaśpiewamy wspólnie z czytelnikami Kuriera Lubelskiego? Ten niecodzienny koncert chcemy rozpocząć o godz. 15.30.

Rozmawiał Artur Borkowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski