Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Więcej szans niż zagrożeń

Redakcja
Paweł Poprawa
Paweł Poprawa
Jak wydobywa się gaz z łupków, czy niesie to ze sobą ryzyko i jak możemy na tym zarobić? O te i wiele innych kwestii, związanych z gazem łupkowym pytamy Pawła Poprawę z Państwowego Instytutu Geologicznego.

• Czym właściwie jest gaz łupkowy i czy różni się od konwencjonalnego?

– Sam gaz niczym się nie różni. W obu przypadkach jest to głównie metan, czyli ta substancja którą spalamy w kuchenkach gazowych. Konwencjonalne i niekonwencjonalne złoża różni głównie typ skał, w których występują. Konwencjonalne złoża metanu spotykamy najczęściej w piaskowcach, bądź w wapieniach. Są one zbiornikami gazu, jeżeli posiadają drobne, rozproszone w skale pustki. Ich obecność można sobie uzmysłowić np. wylewając wodę suchy piasek na plaży.

Fakt, że wsiąka ona w piasek pokazuje, że są w nim pustki, w których woda może się pomieścić. Podobna jest charakterystyka złóż konwencjonalnych. Po nawierceniu pod ziemią piaskowca nasyconego gazem, gaz ten pod własnym ciśnieniem zaczyna się przesączać przez skałę do otworu wiertniczego i samoczynnie wypływa na powierzchnię.

Gaz zgromadzony w łupkach również występuje w pustkach, aczkolwiek są one mniejsze.

Ponadto większość z nich nie jest wzajemnie połączona, przez co gaz samoczynnie na napływa do otworu. Jednak, jeżeli spowodujemy spękania skały łupkowej, to gaz zacznie nimi się przesączać i możemy go produkować. Do tego celu stosujemy znaną i wykorzystywaną od lat 40-tych technologię szczelinowania hydraulicznego, która dziś wzbudza tyle dyskusji.

• Ile jest złóż gazu łupkowego w Lubelskiem? Czy dzisiaj można realnie ocenić ich zasobność?

– Można opowiedzieć, że Lubelszczyzna gazem stoi, choć w dużym stopniu jest to jeszcze gaz niewykorzystany. W mojej opinii region lubelski zawierać może do około 1/3 polskich zasobów gazu łupkowego. Te zaś są w różnych raportach wstępnie oceniane na 1000 do 5300 mld m3. Wciąż jednak jest to tylko zgadywanie zasobów, gdyż nie wszystkie informacje wymagane do obliczeń są już dziś dostępne.

• Kiedy można się spodziewać dokładnych informacji?

– Dane konieczne do obliczeń zasobów spływać będą dopiero po zakończeniu prac poszukiwawczych, a jeszcze istotniejsze będą spływać w pierwszym roku czy dwóch produkcji. Dopiero za jakieś 3-5 lat, nasze wyobrażenie o zasobach będzie już precyzyjne.

• Ile kosztuje wywiercenie jednego otworu i ile może ich być w naszym kraju?

– Koszt jednego wiercenia tego typu to w polskich warunkach około 30 mln zł lub więcej. W USA wiercenia są zwykle tańsze niż dziś w Polsce, bywa że nawet trzykrotnie. W przypadku sukcesu poszukiwań, na większości badanego dziś obszaru liczba placów, z których prowadzone będą wiercenia w Polsce może łącznie sięgać 1000, bądź nawet więcej. W przypadku Lubelszczyzny może to być pewnie rzędu 300, może nawet 500 placów wiertniczych. Z każdego placu jednak wierci się jednak w różnych kierunkach pod ziemią nawet kilkanaście indywidualnych otworów wiertniczych. Pozwala to zminimalizować obszar, wykorzystywany do poszukiwań.

• Czy wydobycie gazu będzie u nas opłacalne?

– Według wstępnych ocen koszt produkcji gazu łupkowego może wynosić 280-300 USD/1000 m3. Przy cenie, którą płacimy za gaz rosyjskiemu Gazpromowi ,wynoszącej około 370 USD/1000 m3, pozostawia to możliwość zysku, wystarczającego do komercyjnej produkcji gazu z łupków. Każda firma przed podjęciem poszukiwań analizuje czy istnieje możliwość opłacalnej produkcji. Wnosząc z zainteresowania inwestorów Polską, analizy te wypadają korzystnie.

• Kiedy można się spodziewać eksploatacji złóż na skalę przemysłową?

– Za 2-4 lata. Zależnie, o którym bloku koncesyjnym mówimy, rozpocznie się wstępna produkcja. Początkowo będzie ona niewielka i rozbudowywana stopniowo do docelowych wielkości przez kolejnych 10 lat. W tym sektorze nic nie dzieje się szybko, choćby z uwagi na wielkie nakłady finansowe na inwestycje.

• Ile jest prawdy w twierdzeniach typu „możemy być energetycznym potentatem”?

– Mamy szansę, by stać się jednym z istotnych graczy na europejskim rynku energetycznym. Wielkości rocznej produkcji, deklarowane przez poszczególne koncerny pokazują, że moglibyśmy zaopatrywać nawet do 10-15 proc. konsumpcji gazu Unii Europejskiej. Moim zdaniem powinniśmy też mieć wyznaczone w tym względzie cele minimum, którym może być samowystarczalność i niezależność Polski pod względem gazu ziemnego, co osiągnęlibyśmy przy rocznej produkcji z tego typu złóż na poziomie 10-15 mld m3, a to wydaje mi się dość prawdopodobne.

Badania które wykonywaliśmy w ostatnich dwóch latach wykazują ponadto, że w Polsce, w tym na Lubelszczyźnie oprócz złóż gazu, w tych samych łupkach mogą występować także złoża ropy naftowej. Przedwcześnie jest jednak jeszcze, by wypowiadać się o jej zasobach.

• Jak ewentualne wydobycie wpłynie na rozwój lokalnej gospodarki i wzrost zatrudnienia?

– Nie mamy swoich doświadczeń, więc bazujemy na przykładach amerykańskich. Średnio każdy 1 milion dolarów zainwestowany w tego typu prace tworzy 14 miejsc pracy. Z tego około 1/3 to miejsca pracy bezpośrednio związane z produkcją gazu. Pozostałe to np. produkcja stali używanej na wiertni, czy choćby obsługa pracowników. Około połowa z takich miejsc pracy powstaje w rejonie gdzie prowadzone są wiercenia. W Polsce powstać kilkadziesiąt czy nawet 100 tysięcy nowych miejsc pracy. Gdyby choć 20 tys. powstało w województwie lubelskim to miało by dla regionu zapewne ogromne znaczenie.

Poza miejscami pracy istnieją też korzyści dla lokalnej administracji. Istnieje w Polsce rodzaj podatku od kopalin, który w 60 proc. trafia do budżetu gminy. Wstępnie można szacować, że w Polsce łączne przychody gmin z tytułu wydobycia gazu łupkowego mogłyby rocznie sięgać 100 mln zł.

• Jak wykonuje się wiercenia w poszukiwaniu gazu łupkowego?

– Samo wiercenie trwa kilka tygodni. Najpierw dociera, idąc pionowo w dół, do formacji łupkowej, która znajduje się zwykle na głębokości 3-4 km pod powierzchnią, a pokład ma grubość rzędu 50-100 m. W obrębie tej formacji kierunek wiercenia stopniowo odchylany jest w bok, a w końcu w warstwie tej kontynuowane jest ono poziomo na odcinku około 1500-2000 m. W takim poziomym odcinku otworu wykonuje się następnie w kilku lub kilkunastu miejscach tzw. szczelinowanie.

Wówczas pompuje się na wybranym odcinku otworu dużą ilość wody z różnymi dodatkami. Woda ta ma zadziałać jak hydrauliczny młotek, powodujący powstanie spękań skały. Zasięg strefy spękań to maksymalnie 50-100 m w pionie i 200 m poziomo. Spękania tworzą pajęczynę mikroskopijnych dróg migracji gazu do otworu, którym następnie wydostaje się on na powierzchnię.

Wodę trzeba zatłoczyć stosunkowo szybko, w czym przeszkadza opór, związany z tarciem wody o ściany otworu. By je ograniczyć dodaje się środki obniżające napięcie powierzchniowe wody. Niegdyś dolewano w tym celu dieslowskich paliw, jednak zawierają one ropopochodne substancje, potencjalnie szkodliwe dla człowieka. Z tego powodu dziś stosuję się w tym celu inne substancje, znane np. z kuchennych środków czystości.

Aby po zakończeniu pompowania i ustąpieniu ciśnienia spękania nie zacisnęły się szczelnie, zamykając drogę gazowi, do wody dodaje się też znaczne ilości piasku. Jest on jak but wstawiony w zamykające się drzwi. Do wody dodaje się również środki podobne do stosowanych w przemyśle spożywczym, substancje używane w wybielaczach, środki bakteriobójcze, a czasem również rozcieńczony kwas solny.

Wszystkie te dodatki chemiczne stanowią zazwyczaj około 0,5 do 1 proc. całego płynu. W ciągu kilkunastu godzin po szczelinowaniu około 20-30 proc. z objętości 1000-5000 m3 zatłoczonego płynu wypływa otworem wiertniczym z powrotem na powierzchnię. Nie jest to oczywiście substancja obojętna dla środowiska i wymaga utylizacji.

Po wykonaniu wiercenia i szczelinowania otworem zaczyna samoczynnie napływać gaz ziemny. Rozpoczyna się więc jego produkcja. W tym czasie w terenie nie ma już śladu po wiertni i placu wiertniczym. Cały obszar jest zrekultywowany a jedynym świadectwem wykonanych prac jest kilka zaworów zamontowanych na wystających spod ziemi rurach.


• Z czym jeszcze wiąże się korzystanie ze złóż gazu?

– Eksploatacja złóż gazu ziemnego z łupków wiąże się przede wszystkim z większą niż przy konwencjonalnych złożach liczbą wierceń. Poszczególne place wiertnicze mogą znajdować się w odległościach rzędu 3-7 km od siebie. Każdy z nich to około 3-4 hektary, wykorzystywane do wierceń przez kilkanaście miesięcy, potem rekultywowane. W przypadku całej Lubelszczyzny łączna powierzchnia placów wiertniczych wynosić może około 1000-2000 hektarów. Docelowa infrastruktura produkcji gazu może być budowana nawet 10-15 lat.

Konsekwencją dużej ilości wierceń jest ogromna skala inwestycji. W skali regionu lubelskiego docelowo może to nawet być nawet kilka miliardów złotych inwestowanych co roku.

Duża liczba wierceń i szczelinowań oznacza też zwiększony pobór wody. To jednak w naszych warunkach wbrew obiegowym opiniom zazwyczaj nie jest istotnym problemem. W symulacjach, które prowadziliśmy łączny pobór wody do szczelinowania w całej Polsce zsumowany dla być może 1000 lokalizacji byłby 5-10 razy mniejszy niż konsumpcja wody samej tylko Warszawy w takim samym okresie czasu.

Poszczególne lokalizacje, muszą być podłączone do głównego gazociągu systemem gazociągów zbiorczych, co w praktyce przypomina zakładanie wiejskiego gazociągu. Energia zasilająca wiertnię oraz pompy do szczelinowania pochodzi zazwyczaj z napędzanych ropą generatorów. Jednak coraz częściej stosuje się do tego celu gaz ziemny wydobywany np. z sąsiedniego otworu.


• Jakie ryzyko dla środowiska niesie ze sobą wydobycie gazu?

– Z jednej strony mamy głosy zaniepokojonych aktywistów ekologicznych. Na drugim biegunie mamy stanowisko firm naftowych, którym społeczeństwo niechętnie ufa.

Nasze podejście w Państwowym Instytucie Geologicznym jest takie, że jedynym źródłem fachowej, obiektywnej wiedzy na temat tego wciąż nowego zagadnienia, jest administracja publiczna w USA i Kanadzie. To jedyne kraje na świecie, gdzie od lat ma miejsce produkcja gazu z łupków. Perspektywa instytucji wydających pozwolenia, czy sprawujących kontrolę na przemysłem naftowym w tych krajach jest najdelikatniej mówiąc nieco odmienna od perspektywy filmu „Gasland”.

W mojej opinii najważniejszym zagadnieniem jest odpowiednie postępowanie z płynem wracającym na powierzchnię po szczelinowaniu. Jest on zazwyczaj używany do kolejnego szczelinowania, ale z uwagi na stopniowo wzrastające zasolenie, po kilku użyciach musi być utylizowany. W Stanach Zjednoczony dawniej stosowano odparowywanie wody z takiego płynu w otwartym zbiorniku. W Polsce nie ma takiej możliwości, gdyż zabraniają tego Unijne regulacje prawne.

Istotnym zagadnieniem jest również transport wiertni, pomp, pasku, dodatków chemicznych i wszelkich innych akcesoriów. Dużą ilość przejeżdżających ciężarówek nie jest obojętna dla okolicznych mieszkańców. Sama wiertnia to też kilkutygodniowe źródło hałasu. Są jednak odpowiednie przepisy, co do odległości wiertni od domów i dopuszczalnego poziomu hałasu, które tylko trzeba egzekwować.

• Czy wydobycie gazu może spowodować zanieczyszczenie wód pitnych?

– Każdy obszar trzeba rozpatrywać indywidualnie. Mimo ogromnej skali produkcji gazu z łupków w USA i Kanadzie nie ma do tej pory udokumentowanych przykładów by szczelinowanie spowodowało taki problem. W naszym przypadku złoża są wyjątkowo głęboko, bo na około 3-4 km pod powierzchnią. Nad nimi jest średnio około 2 km skał uszczelniających.

Nie ma sposobu by szczelinowanie mogło umożliwić przedostawanie się gazu czy płynu szczelinującego do płytkich poziomów wód pitnych, znajdujących się na głębokości nie większej niż około 200 m. Realne zagrożenia środowiskowe wiążą się przede wszystkim z możliwością wypadku czy awarii ...

• Czy stosowane dziś technologie są w pełni bezpieczne?

– Technologie bardzo szybko są się zmieniają. Jednak już te dziś stosowane nie stwarzają znaczącego, nieuchronnego zagrożenia dla środowiska. Pełne bezpieczeństwo nie istnieje jednak w żadnej ludzkiej działalności, także przy produkcji gazu. Moim zdaniem najbardziej realne zagrożenia środowiskowe wiążą się głównie z możliwością wypadku czy awarii. Takie awarie się zdarzały w przeszłości.

Nigdy jednak nie dochodziło do oddziaływania na środowisko czy ludzi na większą skalę. Bywały przypadki błędów ludzkich powodujących złe wykonanie uszczelnienia przestrzeni między rurami w otworze a ścianą skały go otaczającej, czyli tzw. cementowania. Bywały przypadki gdy ulewny deszcz przepełnił basen na płyn do szczelinowania i część z niego przelała się na otaczające pola.

• Ile jest prawdy w filmach typu Gasland?

– Z jednej strony jest on pożyteczny bo prowokuje do dyskusji. Z drugiej strony jednak jest szkodliwy, bo przez swoją nierzetelność i przekłamania ośmiesza dyskusję nad zagrożeniami środowiskowymi związanym z eksploatacją gazu, która jest jak najbardziej potrzebna. Obraz kreowany w filmie wygląda w ten sposób: w Stanach Zjednoczonych istnieje spisek administracji federalnej oraz administracji stanowych oraz przemysłu naftowego, który motywowany chciwością zmierza do zatrucia ludziom życia i zniszczenia środowiska. Jest to obraz stworzony przez artystę bez wsparcia eksperckiego i tworzy ideologicznie zaangażowany, emocjonalny przekaz. Nie można na tym budować o środowiskowym oddziaływaniu produkcji gazu.

Kilka konkretnych przykładów przekłamań? Ikoną filmu są obrazy podpalanego metanu, który wydobywa się z kranu. Doniesienia o obecności gazu w wodzie pitnej były oczywiście w USA sprawdzane i istnieją publicznie dostępne raporty z inspekcji w tych lokalizacjach. W badanych przypadkach wywiercono dla ujęcia wody studnie na 10-20 m, które jednak zlokalizowane były w strefie, gdzie pod powierzchnią występuje węgiel kamienny. Węgiel z natury zawiera metan, tak jak np. w naszych kopalniach.

Studnia powodowała uwalnianie się metanu, który zbierał się w rurach. Nie miało to zatem nic wspólnego z gazem łupkowym. Część przypadków byłą nawet poza obszarami eksploatacji tego typu gazu. Innym przykładem manipulacji jest przywoływane w filmie skażenie rzeki Dunkard Creek, które istotnie miało miejsce, lecz nie w wyniku eksploatacji gazu łupkowego, a spowodowane było przez kopalnię węgla kamiennego. Jeszcze inne to skargi na obecność lotnych benzenów w powietrzu – doniesienia te badano, wykazując że ich zawartość jest taka jak naturalnego tła.


• Skąd biorą się takie alarmujące zapowiedzi?

– Stawianie prowokacyjnych tez i poddawanie ich pod dyskusję społeczną jest dla mnie w pełni zrozumiałe. Film ma wzbudzić emocje i to robi. Rolą ekologów jest rzucać wyzwania i kontrolować zarówno przemysł, jak i rządzących. To czego ja nie mogę zrozumieć, to że brak jest nieomal profesjonalnej dyskusji tych zagadnień i produkcje filmowe służące prowokacji stają się zastępczym narzędziem edukacji.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski