Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielki powrót szkolny „w miarę możliwości”, czyli „jakoś to będzie”

Klaudia Olender
Klaudia Olender
Ostatni tydzień ferii to czas wielu zmian, decyzji i niepewności. Od poniedziałku czeka nas powrót do szkół uczniów klas 1-3 oraz ich nauczycieli. Jaki jest plan i czego możemy się spodziewać?

Już tylko weekend dzieli nas od powrotu najmłodszych uczniów do szkół. Podobno wszystko jest zapięte na ostatni guzik, pozostało tylko oczekiwanie na pierwszy dzwonek. - Jesteśmy gotowi, mogę śmiało otworzyć szkołę i czekać na uczniów – przyznaje Marek Krukowski, dyrektor SP nr 51 im. Jana Pawła II.

Lubelskie podstawówki przygotowywały się indywidualnie. Dyrektorzy musieli ocenić możliwości swoich placówek i tak dostosować zalecane wytyczne, aby były one realne. - Wiadomo, że im szkoła większa, tym przygotowanie jest trudniejsze i te restrykcje, i wskazania MEN mogą być mniej adekwatnie stosowane – tłumaczy Mariusz Banach, zastępca prezydenta Lublina ds. oświaty i wychowania.

Wielu nauczycieli i rodziców jednak dość sceptycznie podchodzi do decyzji dotyczącej otwarcia szkół. Niektórzy uważają, że za wcześnie, mówią, że to „eksperyment na żywym organizmie”. Narasta obawa, że będzie jak we wrześniu - otworzą szkoły i za chwilę je zamkną.

- Bardzo możliwe, że tak będzie. W tygodniu zamykamy średnio 5 przedszkoli, częściowo lub całkowicie, bo ten wirus pojawia się. To wszystko jest bardzo dynamiczne. Spodziewamy się, że podobnie będzie ze szkołami - mówi Banach. Pokrewnego zdania są pracownicy placówek oświatowych.

- Niestety, nie na wszystko mamy wpływ. Np. nie jestem w stanie przewidzieć skąd wrócą z ferii moi uczniowie, czy oni byli na deptaku w Zakopanem u tzw. „rodziny”, czy może u dziadków. To zweryfikuje życie. Pewnie po dwóch tygodniach od powrotu będziemy z grubsza wiedzieli jak przełoży się to na zachorowalność – przyznaje Krukowski.

Z powrotu do szkolnych ławek najbardziej cieszą się uczniowie. Po tak długiej przerwie tęsknią za spotkaniami z przyjaciółmi i nauczycielami, bo nawet najlepszy komputer nie zastąpi żywego człowieka.

- Czujemy podekscytowanie i lekki niepokój. I już sama nie wiem czy to moi synowie czy ja stresuję się bardziej – śmieje się pani Monika, mama 2- i 3-klasisty. - Radość jest ogromna. Moi synowie nie mogą doczekać się spotkań z kolegami, zajęć technicznych i w-fu. Na sali gimnastycznej wreszcie będą mogli wyszaleć się bez ograniczeń – dodaje.

Lubelska biblioteka działająca na dzielnicy Szerokie została doceniona w międzynarodowym konkursie designerskim

Biblioteka zasłynęła nie tylko z książek. Dwie nagrody dla p...

Wielkie testowanie nauczycieli i oczekiwanie na szczepionki

Od 25 stycznia mają ruszyć szczepienia osób zakwalifikowanych do grupy pierwszej. To tam znaleźli się nauczyciele, zaraz obok seniorów i służb mundurowych. Ale im bliżej tej daty, to tym bardziej przesuwa się ona czasie. Na początku szczepienia nauczycieli miały rozpocząć się w styczniu, teraz nieśmiało mówi się o kwietniu, a niektórzy obstawiają dopiero środek wakacji. Na razie ministerstwo postanowiło w ramach jednorazowej akcji masowo przetestować nauczycieli, aby wraz z powrotem do szkół mogli poczuć się bezpieczniej. Wg MEN na testy przesiewowe zgłosiło się ok. 50 proc. uprawnionych osób, z kolei lubelskie kuratorium podaje liczbę 5,3 tys. nauczycieli z klas 1-3 i 1,1 tys. nauczycieli szkół specjalnych oraz 4,2 tys. pracowników niepedagogicznych.

- W przypadku mojej szkoły nie potwierdzają się te liczby, które podał minister. Np. na 60 nauczycieli, którzy mają zajęcia z klasami 1-3, zgłosiło się 20. Z obsługi i administracji tych osób było stosunkowo dużo, ale tylko na poziomie deklaracji. W momencie, kiedy trzeba było wypełnić już konkretny kwit i podpisać oświadczenie, to uzbierało się jakieś 20 proc. - podaje Krukowski.

Jak deklarują lubelscy nauczyciele, na szczepionki chętnych jest już zdecydowanie więcej

- Były testy, tylko wielu zadaje pytanie: po co? Założenie, że nauczyciele do najbliższego poniedziałku nie rozchorują się jest takie trochę naiwne. Z logicznego punktu widzenia trzeba byłoby po prostu zaszczepić nauczycieli jak najszybciej i otworzyć szkoły. Wtedy tych zagrożeń byłoby znacznie mniej. Jeśli mamy otwierać szkoły, to zapewnienie bezpieczeństwa nauczycieli jest wyjątkowo istotne – podkreślał Mariusz Banach, zastępca prezydenta Lublina ds. oświaty i wychowania.

„Szkolne bańki” i dekalog ministra

Wraz z ogłoszeniem powrotu najmłodszych do szkół, pojawiły się ministerialne sugestie i wytyczne, które jak podkreślał w czwartek minister Czarnek, „nie są przepisami prawa powszechnego, obowiązującego wszystkich dyrektorów we wszystkich szkołach do ich pełnego zastosowania”, a jedynie zaleceniami, które dyrektorzy mogą zastosować „w miarę swoich możliwości”.

Większość podanych wytycznych to te, które znamy już z wiosny i początku września, czyli m.in. ścisły reżim sanitarny: noszenie maseczek, niedotykanie oczu, ust i nosa, częste mycie rąk, nie gromadzenie się w przestrzeniach wspólnych, np. na szkolnych korytarzach, częste wietrzenie sal czy „nieprzynoszenie przedmiotów”. Oprócz tego klasy mają nie kontaktować się ze sobą, do każdej z nich ma być przypisany stały nauczyciel, który nie powinien prowadzić zajęć w innych klasach. Ponadto każda klasa powinna mieć ustalone indywidualne godziny przychodzenia i wychodzenia ze szkoły, korzystania z przerw, ze stołówki szkolnej, świetlicy i zajęć na boisku, a „sale i węzły sanitarne dla poszczególnych klas w miarę możliwości powinny znajdować się na różnych piętrach budynków szkoły”.

Lubelscy nauczyciele podkreślają, że nie wszystkie zasady da się wdrożyć, np. nie ma możliwości, żeby każda klasa miała tylko jednego nauczyciela, bo wtedy szkoły musiałyby zrezygnować np. z j. angielskiego, plastyki czy basenu, a te zajęcia znajdują się w obowiązkowych planach lekcji.

- My mamy jednego nauczyciela od angielskiego w klasach 1-3. I nawet nie ma opcji, żeby do każdej klasy wysyłać kogoś innego. Dlatego będzie przychodziła jedna osoba do wszystkich. W maseczce i z możliwym zachowaniem dystansu – opowiada dyrektorka podlubelskiej podstawówki.

- Choć uczniów na terenie szkoły będzie teraz zdecydowanie mniej to na pewno pozostawimy maseczki w przestrzeniach wspólnych, bo to zawsze dodatkowe zabezpieczenie – mówi Krukowski. Z kolei dyrektor innej lubelskiej podstawówki co do maseczek ma jednak pewne zastrzeżenia. - Wszyscy wiemy jak wygląda siedzenie w maseczkach w klasie. Dzieci wiercą się, kręcą, duszą i maseczki albo zdejmują albo noszą w połowie brody, gdzieś pod nosem. Na razie omawiamy jeszcze te kwestie z radą rodziców – przyznaje.

Świetlica szkolna i stołówka

Największym wyzwaniem i problemem szkół okazała się świetlica i stołówka. - Uruchomienie świetlicy osobno dla każdej klasy to pomysł niczym z filmów Barei. Ma niewiele związku ze szkolną rzeczywistością – zwraca uwagę pani Ania, nauczycielka i jednocześnie mama 8-letniego Kuby. Przyznaje, że już lepszym rozwiązaniem byłoby przypisanie jednego nauczyciela na jeden dzień, ale i do tego brakuje tzw. mocy przerobowych. Podobnego zdania jest dyrektor SP 51. - W przypadku świetlicy nie ma u mnie możliwości, żebym każdy oddział mógł zaopiekować i przed lekcjami, i po lekcjach, i w trakcie lekcji. Potrzeby rodziców są bardzo różne i nie jestem w stanie tego technicznie zorganizować, mam za mało ludzi – tłumaczy Krukowski. Na szczęście niektórzy rodzice do takiego rozwiązania podchodzą z nieco większym dystansem, uważają, że skoro dzieci chodzą do sklepu czy spotykają się ze znajomymi, to tak samo mogą przebywać w jednym pomieszczeniu z uczniami innych oddziałów.

A co ze starszymi klasami i licealistami?

Starsze roczniki uczniów to taki trochę temat tabu. W środę minister Czarnek stwierdził nieśmiało, że jeśli ominie nas trzecia fala pandemii, a liczba zachorowań nie wzrośnie, to w optymistycznym wariancie uczniowie klas VIII i maturzyści wrócą do szkół w lutym, przynajmniej w części, w tzw. systemie hybrydowym, z kolei w czwartek już do tego nie powracał, a na pytania dziennikarzy odpowiadał, że powrót tych uczniów na pewno uwzględniony będzie w pierwszej kolejności „w miarę możliwości”.

- Pewnie gdyby taka decyzja zapadła, to rodzice byliby zadowoleni, z kolei u uczniów to już sprawa zdecydowanie bardziej indywidualna. Patrząc na zaangażowanie w lekcjach zdalnych to dużo bardziej widać je w klasach 4-5, z kolei w 7-8 jest trochę więcej cwaniactwa. Np. ci, którzy chodzili kiedyś na wagary, wymyślają teraz różne przeszkody – dodaje Krukowski.

Nauka w klasach 4-8 szkół podstawowych i w szkołach średnich odbywać się będzie dalej w formie zdalnej i na razie nic nie wskazuje na jakąś szybką zmianę. W formie stacjonarnej dla tych uczniów pozostaje tylko możliwość zorganizowania konsultacji z przedmiotów egzaminacyjnych, tych indywidualnych, jak i spotkań w grupach do 5 osób. Ale to zależy od chętnych i nauczycieli.

- Najtrudniej jest niestety maturzystom. To jest ten rocznik, który najbardziej dostał po głowie i ma bardziej pod górkę niż reszta. Ci uczniowie powoli biorą odpowiedzialność za to, co się dzieje, a sytuacja im wcale nie pomaga. Największy problem jest w tym momencie to jak zrekompensować niewydolność zdalnej edukacji – podsumowuje Krukowski.

Oby przypadający w poniedziałek blue monday (najbardziej depresyjny dzień w roku) nie był czarną przepowiednią na najbliższy rok szkolny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski