Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolność karaluchów. "Światłowstręt" Karoliny Breguły w Labiryncie

Sylwia Hejno
Kadr z filmu "Biuro budowy pomnika" Karoliny Breguły
Kadr z filmu "Biuro budowy pomnika" Karoliny Breguły
Z medycznego punktu widzenia światłowstręt nie jest samodzielną chorobą, ale symptomem jakiegoś innego, poważniejszego schorzenia. Ten stan dla Karoliny Breguły to diagnoza współczesności.

Filmowe opowieści "Światłowstrętu" w Labiryncie toczą się w kółko i choć ich hałaśliwe odgłosy się splatają, to ludzie - odtwórcy ról są uwięzieni w równoległych, odizolowanych od siebie i samozapętlających się wymiarach. „Mój bohater nie wie, dokąd idzie. Jest w pułapce, chodzi w kółko” - mówi artystka. Jej pięć filmów („Zupa”, „Obraza”, „Światłowstręt”, „Wieża” i „Biuro budowy pomnika”) można oglądać kolejno, jak i przechodzić od obrazu do obrazu, niczym między klatkami w laboratorium.

Godot i utopia

„W ciemności jest wolność” - wierzy mająca władzę w małym mieście depresyjna urzędniczka, która sama kuli się za kotarą. Bohaterka „Światłowstrętu” posyła petentów na nieistniejące dziewiąte piętro, aby w mroku, jak duchy, w nieskończoność oczekiwali na załatwienie swoich spraw. Rzuca kamieniami w latarnie, wykręca żarówki z publicznych źródeł światła, a potem po zakończonej pracy pogrąża się w bezpiecznej czerni mieszkania i w samotności. Dobrotliwa starsza pani („Biuro budowy pomnika”) oddaje się nietypowej pasji kolekcjonowania zębów, aż się w niej zupełnie zatraci. Gigantyczna wieża z cukru, którą chcą wznieść mieszkańcy betonowego blokowiska, jest synonimem przechodzenia od alienacji do poszukiwania bliskości w imię wspólnego celu. Wspólne, operowe - dosłownie i w przenośni - zaangażowanie w utopijny projekt obnaża ich bezradność.

„Absurd zła, bezsensowność każdego przedsięwzięcia, a nawet zaniechania, w wykonaniu tych ludzi są tak wielkie, że trudno ich traktować inaczej niż jako chodzące symbole rzeczywistych zjawisk. Są niczym Estragon i Vladimir lub może raczej Pozzo i Lucky z „Czekając na Godota”, bo podobnie jak tamci wciąż kręcą się w pętli, powtarzając te same błędy” - pisze o bohaterach Breguły kurator wystawy Marcin Krasny.

Światło i dezynsekcja
Teatr absurdu, który rozgrywa się na filmach artystki, trwa nieprzerwanie, nie ma z niego wyjścia. Zebrani na obiedzie artyści przy wspólnej „Zupie” dyskutują, a ich rozmowy krążą wokół koszmaru partycypacji. W czym?

Właśnie za ścianą odbywa się remont, znak nowego. Samo to słowo jest wstrętne „jak karaluch, jak pluskwa, jak wesz”. Wstrząsy rewolucyjnej rzeczywistości docierają do jadalni, która jest jak bunkier, chwilami gaśnie światło. I znów jest dwuznacznie. Jego niedobór powoduje tendencje samobójcze, a nadmiar grozi rakiem skóry - roztrząsają biesiadnicy. Status quo jest synonimem bezpieczeństwa, nawet jeśli zastałego (jeden z bohaterów wyznaje nawet, że lubi, gdy śmierdzi, bo wtedy natychmiast zasypia).

Już łatwiej przełamać jest zakaz. W „Obrazie” pewien urzędnik dzięki niemu budzi mieszkańców z marazmu. Odkąd koniczyna staje się tym, co obraża moralność publiczną, roślina zaczyna wyrastać z ludzkich ciał.

Światłowstręt zatem jest uszyty z lęków. A ciemność to nasz przyjaciel, w niej czasem bezpiecznie się chowamy jak karaluchy.

Karolina Breguła „Światłowstręt“, Galeria Labirynt, ul. Popiełuszki 2, wtorek-niedziela, godz. 12-19, wystawa do 29 stycznia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski