Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wycięli jesion, który rósł przy Radziwiłłowskiej 3. Interweniowała policja (ZDJĘCIA, WIDEO)

Małgorzata Szlachetka
Przeciw usunięciu rozłożystego jesionu z Radziwiłłowskiej 3 protestowali mieszkańcy. Już raz zapobiegli wycince. Gdy w czwartek drwale wrócili, na miejsce została wezwana policja. Drzewo ostatecznie ścięto.

O sprawie jesionu rosnącego na podwórku przy ulicy Radziwiłłowskiej pisaliśmy na początku lutego. O ocalenie drzewa przez lata walczyli okoliczni mieszkańcy. Jeden z nich, Wojciech Januszczyk, na początku lutego odwlekł wycinkę - w ten sposób, że stanął pod drzewem, kiedy drwale przystępowali do pracy. Wówczas do wycinki nie doszło.

Właściciele działki, Centrum Usług Szkoleniowych "Lider", zapewniają, że prawo do wycinki daje im wyrok Samorządowego Kolegium Odwoławczego. SKO uchyliło decyzję Huberta Mącika, miejskiego konserwatora zabytków w Lublinie. Przypomnijmy, że Mącik uznał, że drzewo nie powinno być usuwane.

W czwartek na miejsce przyjechała firma, która dostała zlecenie na wycinkę. Drwale dzięki podnośnikowi znaleźli się na wysokości rozłożystej korony. Obcinali kolejne konary po kawałku, tak, że w niedługim czasie usunęli prawie połowę gałęzi.

- Pamiętam, jak to drzewo było małe. Żal mi go, bo przecież dzięki zieleni lepsze jest powietrze, którym wszyscy oddychamy - usłyszeliśmy od Bogdana Bychawskiego, który na ulicy Staszica mieszka od 25 lat. Na jesion ma widok z okna.
- Może niech od razu wytną wszystkie stare drzewa, także te na placu Litewskim - ironizował nasz rozmówca.

W trakcie wycinki na miejscu zjawił się architekt krajobrazu Wojciech Januszczyk, który już wcześniej bronił jesionu. Pobiegł do domu po drabinę, żeby wejść na komórki znajdujące się przy jesionie. Gdy wszedł na ich dach znalazł się tuż pod drzewem, mimo to ekipa nie przerwała pracy.

- Jestem tutaj. Będą panowie ciąć - dopytywał się Januszczyk.

- Myślę, że czekali jak wyjdą z domu, żeby zacząć wycinkę, jak mnie nie będzie. Nie zgadzamy się z wyrokiem Samorządowego Kolegium Odwoławczego, bo właściciel działki powinien odwołać się od decyzji miejskiego konserwatora zabytków nie do SKO, ale do ministerstwa kultury. Dlatego złożyłem skargę na decyzję Kolegium do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - przypomniał w czwartek Januszczyk. I dodał: - Zadzwoniłem na policję, bo wycinanie drzewa w momencie, gdy ja jestem pod nim, stwarza zagrożenie.

Następnie na Radziwiłłowskiej zjawił się patrol: policjant i strażnik miejski. Funkcjonariusze rozmawiali z Januszczykiem oraz osobami dokonującymi wycinki.

- W trakcie wykonywania prac, teren powinien być zabezpieczony. W momencie, gdy znalazła się tam postronna osoba, wycinka powinna zostać przerwana - skomentował w czwartek Robert Gogola, rzecznik straży miejskiej w Lublinie.

Co na to policja?
- Rozmawialiśmy z obiema stronami. Wycinający pokazali policjantowi decyzję SKO, protestujący pan nie miał przy sobie innego dokumentu w sprawie. Został pouczony, że nie powinien przeszkadzać w ścinaniu drzewa - poinformował Andrzej Fijołek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Jednocześnie dodał: - Z relacji interweniującego policjanta wynika, że usuwane gałęzie nie leciały na protestującego. On zresztą nie skarżył się na to, mówił jedynie, że jest przeciwny wycince.

Próbowaliśmy w czwartek poprosić o komentarz do sprawy właściciela działki, bez efektu. W siedzibie Centrum Usług Szkoleniowych "Lider" (sąsiaduje z działką z jesionem) byliśmy w czwartek dwukrotnie. W sekretariacie usłyszeliśmy, że trwa narada i nie można jej przerwać. Gdy później dwukrotnie dzwoniliśmy do Centrum Usług Szkoleniowych "Lider", za każdym razem usłyszeliśmy, że prezes ""jest na terenie" oraz, że nikt inny w sprawie jesionu nie może się wypowiadać.

- Zamierzamy zrobić tutaj hostel, a w zabytkowym budynku obok salę konferencyjną i pokoje hostelowe - tak o planach firmy wobec działki z jesionem mówił 4 lutego Dariusz Szady z Centrum Usług Szkoleniowych "Lider".

Gdy przed godziną 15 rozmawialiśmy z Wojciechem Januszczykiem, okazało się, że jesionu już nie ma.
- Panowie nie przerywali pracy, mimo mojej obecności. Patrząc na to, co robią, żegnałem się z tym drzewem - powiedział Januszczyk. Jednocześnie dodał: - Walczyłem o ocalenie jesionu, który po prostu był dla mnie cenny. Jego gałęzie były trzy metry od moich okien. Teraz będę sprawdzał, czy ta wycinka była legalna. Uważam też, że obowiązek nasadzenia dwóch metrowych drzew w ramach rekompensaty nie jest adekwatne do tego, co straciliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski