Trefl Sopot – Start Lublin 82:95 (18:16, 20:26, 29:31, 15:22)
Trefl: Medlock 21, Ayers 17, Foulland 14, Leończyk 13, Roberson 8, M. Kolenda 8, Ł. Kolenda 1, Didier-Urbaniak, Kurpisz, Kowalenko. Trener: Marcin Stefański
Start: Laksa 22, Lemar 19, Carter 18, Dziemba 13, Taylor 10, Jeszke 10, Szymański 3, Jarecki, Pelczar, Obarek, Borowski. Trener: David Dedek
Sędziowali: Dariusz Zapolski, Michał Sosin, Tomasz Szczurewski
Widzów: 1780
W Sopocie Start pojawił się z nowym rozgrywającym, Grzegorzem Grochowskim. Trener David Dedek miał już także do dyspozycji Jacka Jareckiego, który pauzował dwa mecze oraz Kacpra Borowskiego, którego uraz z meczu ze Spójnią nie przeszkodził w występie przeciwko Treflowi.
W dotychczasowych spotkaniach to właśnie Borowski wychodził w pierwszej piątce. Tym razem jego miejsce zajął Damian Jeszke, który miał udany mecz ze Spójnią, a w poprzednim sezonie grał w drużynie z Sopotu. Występu przeciwko swojej byłej drużynie nie rozpoczął najlepiej, ale w dalszej części zdobył ważne punkty.
Gospodarze wystartowali serią 6:0, ale lublinianie odpowiedzieli tym samym i po sześciu minutach był remis. W pierwszej kwarcie Trefl jeszcze kilka razy odskakiwał na trzy-cztery punkty, ale gracze Startu szybko odrabiali część start i trzymywali kontakt z rywalem. Po 10 minutach sopocianie prowadzili 18:16.
Drugą kwartę goście rozpoczęli z debiutującym w „czerwono-czarnych” barwach Grzegorzem Grochowskim, a na ławce usiadł Tweety Carter. W 14. minucie Trefl po raz drugi w tym meczu uzyskał przewagę sześciu punktów (25:19), ale jak się później okazało, były to ostatnie tak miłe dla miejscowych chwile w tej konfrontacji.
Start momentalnie bowiem odwrócił losy spotkania. Najpierw dwukrotnie celnie przymierzył Martins Laksa, w tym raz zza linii 6,75 m, a po chwili „trójkę” dołożył jeszcze Jeszke i w 15. minucie lubelska drużyna po raz pierwszy wyszła na prowadzenie – 27:25.
Nie był to koniec dobrej serii „czerwono-czarnych”, bo za chwilę Jeszke trafił z półdystansu, Mateusz Dziemba za trzy, a po punktach Romana Szymańksiego Start prowadził 34:27.
Po 20 minutach goście wygrywali 42:38, a najlepiej punktującymi byli Laksa (11) i Carter (10). Start wprawdzie rozpoczął spotkanie od pięciu nietrafionych „trójek”, ale potem trafił trzy razy z rzędu zza linii 6,75 m, a w całym meczu rzucał w tym elemencie ze skutecznością 46 procent.
Po przerwie obie drużyny rozpoczęły od kilku celnych rzutów i w ciągu trzech minut zdobyły po dziewięć punktów. W 24. minucie Start powiększył przewagę do dziewięciu oczek, jednak przed końcem tej części meczu gospodarze zdołali nie tylko odrobić całą stratę, ale po rzucie Camerona Ayersa odzyskali nawet prowadzenie (63:61). Końcówka kwarty należała jednak do koszykarzy z Lublina, którzy za sprawą „trójek” Laksy i Dziemby po 30 minutach prowadzili 72:67. Już po trzech kwartach pięciu graczy miało dwucyfrową zdobycz punktową.
Po ofensywnej trzeciej kwarcie, w której zespoły rzuciły w sumie 60 punktów, decydująca cześć meczu rozpoczęła się dużo spokojniej. Z chwilowego letargu w ataku szybko przebudzili się lublinianie i pierwsze cztery minuty tej kwarty wygrali 7:1. W 36. minucie Start wyszedł na najwyższe, 13-punktowe prowadzenie – 82:69. Gospodarze jednak szybko dwa razy trafili za trzy punkty i odzyskali wiarę w korzystny rezultat.
Wówczas ciężar zdobywania punktów wziął w swoje ręce Brynton Lemar i jego cztery punkty wniosły dużo spokoju w szeregi „czerwono-czarnych”. Na trzy minuty przed końcem popsuł się zegar w hali 100-lecia w Sopocie. Dłuższa nieplanowana przerwa w grze na szczęście nie wybiła gości z rytmu i szósta wygrana w sezonie stała się faktem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?