Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z historii Lublina: Ani słowa o Bożym Narodzeniu. Zobacz archiwalne zdjęcia!

Witold Michalak
Święta Bożego Narodzenia w PRL-owskim Lublinie to był czas uroczysty, chociaż pełen niedomówień. W kalendarzu były dwa dni wolnego, ale nikt publicznie nie mówił z jakiego powodu. Zamiast Boże Narodzenie oficjalnie mówiło się po prostu święta.

- Wszystko to miało na celu odsunięcie na dalszy plan tematyki religijnej. Państwo chciało, aby święta nabrały świeckiego charakteru - mówi dr hab. Jacek Wołoszyn z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Instytutu Pamięci Narodowej.

Od początku istnienia PRL nigdy nie zaprzestano obchodzenia świąt. 25 i 26 grudnia zawsze były dniami wolnymi od pracy.

- Państwo zawierało ze społeczeństwem specyficzny układ. Ono dawało wolne, w zamian wymagało, aby nie mówiono głośno, z jakiego powodu ono przypada - dodaje dr hab. Wołoszyn.

Przeglądając lubelską prasę z 1949 r. można dojść do wniosku, że najważniejszym świętem, przypadającym na grudzień, były urodziny Stalina. Gazety żyły nimi przez cały miesiąc. Temat świąt Bożego Narodzenia poruszany był mimochodem.

Na kilka dni przed Wigilią w Życiu Lubelskim ukazał się poradnik, jak wybierać upominki. Oczywiście nie padła w nim nazwa Boże Narodzenie. Zamiast tego pojawiają się cenne porady w stylu "idealnym upominkiem jest taki, który mało kosztuje" i sugestie, żeby prezenty gwiazdkowe dobierać rozważnie, a zakup radia może okazać się dużym kłopotem nie tyle dla obdarowanego, co jego sąsiadów. Z poradnika dowiedzieć się można, że narzeczonej nie warto dawać upominków, bo przyszła żona nabierze złych przyzwyczajeń.

24 grudnia pierwszą stronę Życia Lubelskiego otwierał tekst pt. "Ku jasnej przyszłości", z którego można dowiedzieć się, jak dobrze żyje się teraz i, że "pokój wygrywamy co dzień, w znojnym trudzie - my ludzie pracy i dobrej woli".

W gazecie tylko raz pada nazwa Boże Narodzenie. W tekście "Lubelskie zwyczaje ludowe" autor twierdzi, że ze świętami związanych jej wiele zanikających już zwyczajów. Tekst kończy stwierdzenie: "zwyczaje świąteczne mieszkańców Lubelszczyzny stały się przeżytkiem i giną wraz z postępem oświaty, tak jak giną zabobony i gusła".

- Okres stalinowski był czasem, kiedy władza starała się najbardziej ingerować w sposób obchodzenia świąt Bożego Narodzenia - mówi Jacek Wołoszyn.

W tamtych latach dzieci zmuszano do wykonywania dekoracji świątecznych, godnych nowej ery. Zamiast aniołków na choinki musiały przygotowywać ozdoby w kształcie traktorów, ciężarówek, fabryk. Dzieci nie przebierały się za Trzech Króli tylko za ludzi pracy, czyli górnika, hutnika czy rybaka. Próbowano także pozbyć się św. Mikołaja, zastępując go robotnikiem, który miał rozdawać prezenty.

Z odejściem ery stalinizmu władze PRL złagodziły starania narzucenia socjalistycznego charakteru świąt. W 1957 r. Boże Narodzenie było po prostu świętami albo Gwiazdką. Kurier Lubelski z 24 grudnia 1957 r. opisywał, jak wyglądał wigilijny Lublin. Największy ruch panował w sklepach spożywczych, wędliniarskich i z zabawkami. "Dantejskie sceny działy się w sklepach rybnych" - czytamy w gazecie. Kolejki po karpia ustawiały się już o godz. 5 rano. Gazeta zauważyła, że "o ile z wędlinami nie ma kłopotu, o tyle ryb dostarczono stanowczo za mało". Według gazety święta minęły zdecydowanie spokojnie. W Urzędzie Stanu Cywilnego udzielono 40 ślubów. Pracę mieli jedynie lekarze z pogotowia, wzywani na potęgę do licznych przypadków obżarstwa. Według gazety, oprócz stołu lublinianie spędzali dużo czasu w gigantycznych kolejkach do kin. O wizytach w kościołach i szopkach nie było ani słowa.

Dwie dekady później relacja ze świąt w Kurierze Lubelskim była poświęcona ludziom pracy. Ekipa gazety odwiedziła w czasie świąt lubelskie firmy i opisała ludzi, którzy pomimo dni wolnych pracowali.

Święta w latach osiemdziesiątych w mediach tak naprawdę zaczynały się kilka tygodni wcześniej od relacji o statku pełnym cytrusów płynącym w stronę Polski. W ten sposób władza pokazywała, jak o nas dba. Rządzący PRL-em nie rezygnowali jednak z prowadzenia cichej wojny z religijnym charakterem świąt. - Jednym z narzędzi, którymi starano się odciągnąć ludzi od chodzenia do kościoła, była telewizja. Zawsze w czasie ważniejszych świąt starano się nadawać jakieś ciekawe zagraniczne filmy - mówi Jacek Wołoszyn.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski