Para białych łabędzi gniazduje na Bystrzycy przy moście w okolicy ulicy Cienistej od kilku lat.
- Byliśmy z nich dumni, bo przez kilka ostatnich sezonów udawało im się wychować potomstwo. Maluchy wykluły się także w tym roku. Jednak kilka dni temu samiec, który pilnował matki z młodymi, zniknął - relacjonuje mieszkanka Zemborzyc, która zawiadomiła nas o sprawie. - Podobno pobiła go wiosłami grupa kajakarzy, gdy ptak próbował ich przepędzić od piskląt. Takie tu krążą pogłoski.
Wszystko wskazuje na to, że łabędź został rzeczywiście brutalnie zaatakowany. W ubiegły piątek obok miejsca jego gniazdowania przepływali kajakami gimnazjaliści jednej z lubelskich szkół.
- Ponieważ ptak często atakował kajakarzy, ostrzegłem grupę, żeby go ominęła. Ptak był jednak daleko, przy drugim brzegu. Nie zauważyłem obrażeń - mówi Szymon Dziurda z jednej z firm organizujących spływy po Bystrzycy. - Jestem pewny, że żadne dziecko go nie zaatakowało. Nie miało takiej możliwości.
Kilka godzin później do Dziurdy zgłosili się jednak rowerzyści, którzy obwinili jego grupę o pobicie łabędzia wiosłami. - Wtedy zawiadomiłem Straż Miejską. Powiedziałem, że ptak został najprawdopodobniej pobity - przyznaje Dziurda. - Z kajaka nie można byłoby tego zrobić, bo by się wywrócił. Może zaatakował go z pontonu jakiś wędkarz - zastanawia się mężczyzna.
W wyłowieniu ptaka strażnikom pomagali strażacy. Akcja trwała blisko trzy godziny. Łabędź został przewieziony do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt. - Musieliśmy go jednak uśpić, ponieważ miał bardzo połamane skrzydło. W takich przypadkach leczenie jest niemożliwe - przyznaje Tadeusz Zych, dyrektor lecznicy. - Nasi weterynarze nie mieli wątpliwości, że takie obrażenia nie mogły powstać samoistnie. Łabędź nie mógł sam się w ten sposób poranić. Ktoś makabrycznie go pobił, prawdopodobnie wiosłem lub innym twardym narzędziem.
Opinia lekarzy w poniedziałek dotarła do Straży Miejskiej.
- W związku z tym we wtorek złożymy w VII komisariacie policji zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa - zapowiedział wczoraj Robert Gogola, rzecznik prasowy SM.
Za zabicie lub znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzętami kodeks karny przewiduje karę do trzech lat pozbawienia wolności.
- Najbardziej szkoda nam osieroconych młodych łabędzi - przyznaje mieszkanka Zemborzyc. - Młode pływają na grzbiecie matki, która wygląda na zdezorientowaną. Ptasia rodzina chyba się boi.
Weterynarze uspokajają, że nie ma powodu do niepokoju. - Łabędzie są już na tyle duże, że przeżyją bez opieki ojca. Na szczęście nie musimy ich odławiać - twierdzi Zych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?