Michał wyjechał do stolicy 20 lutego. Na wypełnienie swojej misji dostał dwa miesiące. Okazało się, że wielbłądowi bardzo spodobała się stolica, a jeszcze bardziej towarzystwo innych przedstawicieli swojego gatunku. Wielbłąd wszedł w stado - jak mawia się w "międzyogrodowym" slangu. Dlatego też pracownicy obu ogrodów zoologicznych porozumieli się, że nie będą unieszczęśliwiać Michała: - Powrót tutaj i samotność na wybiegu z pewnością by mu dobrze nie zrobiły. Tym bardziej, że i tak miał już swoje dziwactwa starego kawalera, np. zapędy do gryzienia pielęgniarzy - opowiada Łukasz Sułowski, zastępca dyrektora zamojskiego zoo.
Zobacz więcej zdjęć na www.zamosc.naszemiasto.pl
Michał został z Warszawie, ale Zamość nie został bez wielbłąda. Stołeczne zoo chciało sprowadzić do siebie na stałe młodziutkie zwierzę z zoo w niemieckim Osnabrück za Hannoverem. Ten 14-miesięczny osobnik ostatecznie trafił do Zamościa. Wymiana była korzystna dla obu stron: - Wielbłąd jest za młody, by pokryć warszawskie samice. A dla nas jest w sam raz. Łatwiej nam będzie znaleźć mu młodą towarzyszkę bez ryzyka, że jej nie zaakceptuje - tłumaczy Łukasz Sułowski.
I tak w sobotę rano wielbłąd o roboczym imieniu Hans znalazł się w swojej zamojskiej stajni. Sympatyczny dwumetrowy zwierzak nie stroił fochów. Spokojnie przetrwał wielogodzinną jazdę z Niemiec, po otwarciu samochodu transportowego rozejrzał się po nowym otoczeniu, bez poganiania wyszedł na wybieg , wszedł do stajni i ..... najadł do syta. Pozwalał się także głaskać w trakcie całej operacji "rozładunku".
Hans to nie jedyny samiec, który pojawił się ostatnio w Zamościu w zoo przy ul. Szczebrzeskiej. W minioną środę urodził się mały lemur. Maluch przyszedł na świat zdrowy i dorodny, ale po narodzinach zaczęły się perypetie. W czwartek rano stado lemurów porwało malca młodej matce, którą najwyraźniej uważały za niegodną posiadania potomstwa. Była najniżej w hierarchii stada lemurów. Pracownicy zoo znaleźli malucha leżącego na korze na środku wybiegu. Lemury rzuciły go tutaj podczas wzajemnego wyrywania sobie maleństwa. Po błyskawicznych konsultacjach nowonarodzonego lemura wraz z matką odłowiono z klatki. Samica nie chciała jednak przyjąć dziecka - ani w awaryjnej klatce na zapleczu, ani na wybiegu wypożyczonym od sąsiadów - małp patasów. Wszystkiemu winien był stres młodej matki. Udało się dopiero w małej klatce transportowej. Tu mama-lemurzyca wreszcie przytuliła swoje młode. Dziś można już ją oglądać w małpiarni na wybiegu, sąsiadującym z głównym stadem lemurów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?