Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnie sprzed lat: Tatiana K. "wabiła bogatych gości". Oni kochali ją na zabój

Agnieszka Kasperska
Borys G. kazał Tatianie K. "wabić bogatych gości".
Borys G. kazał Tatianie K. "wabić bogatych gości". archiwum
Piękna Ukrainka pracowała na zlecenie gangu Borysa G., też Ukraińca, w którym była zakochana. "Polowała" na cinkciarzy i biznesmenów. Niewielu potrafiło oprzeć się jej wdziękom.

W Kurierze Lubelskim z lat 90. na próżno szukać zdjęć Tatiany K. z Czerwonogrodu. Dziennikarze opisywali ją jako piękną i ponętną. I taka być musiała, bo jej wdziękom nikt nie mógł się oprzeć.

Kobieta przyjechała do Polski w lipcu 1994 roku. W domu zostawiła podobno dwójkę małych dzieci. Opiekować miał się nimi jej mąż. Tatiana nie stroniła jednak od innych mężczyzn. Niemal od razu wpadł jej w oko Borys G., szef gangu okradającego bogatych prywatnych przedsiębiorców. Mężczyzna, także Ukrainiec, nie odwzajemnił jednak jej uczuć. Zabrał jej za to paszport i kazał "wabić bogatych gości".

Pierwszym z nich był Bogdan S., poznany na targowisku na Podzamczu. Mężczyzna usłyszał, że piękna blondynka nie ma gdzie się zatrzymać. Od razu zaoferował nocleg w swoim mieszkaniu przy ulicy Paryskiej w Lublinie. Żeby pokazać polską gościnność, otworzył szampana. Potem film mu się urwał, bo gdy wyszedł na chwilę do łazienki, kobieta wrzuciła mu do alkoholu lek usypiający. Gdy gospodarz zasnął, Tatiana wpuściła do środka wspólników. Kiedy lublinianin się obudził, piękności już nie było. Zniknęły też 3 tysiące dolarów, 1,5 tys. marek niemieckich, złota biżuteria i srebrne monety.

Miłość i śmierć

Randka z cudną Ukrainką źle skończyła się także dla Dariusza M. z Hrubieszowa. Wprost z targowiska, na którym się poznali popędzili do restauracji "Ratuszowa" w Zamościu, a potem do hotelu "Renesans". Tam Dariusz M. napił się szampana z usypiającą wkładką. Ponieważ lek dobrze nie zadziałał, Borys G. uderzył go kilka razy kolbą pistoletu w głowę. Drugi z bandy Ukraińców rozbił mu na głowie hotelowy radioodbiornik. Mężczyzna stracił portfel, w którym nosił złoty dukat (na szczęście), tysiąc dolarów oraz 16,5 mln złotych (przed denominacją).

Dukat rzeczywiście przyniósł mu szczęście - mężczyzna przeżył.

Spotkanie z kobietą tragicznie skończyło się za to dla mieszkańca Zamościa Ryszarda S. Mężczyzna został uduszony. Śledczym nie udało się ustalić, co bandyci ukradli.

Proces

Prokuratura udowodniła Tatianie K. udział w trzech rozbojach. Śledczy podejrzewali, że poszkodowanych mogło być więcej. Nikt się jednak nie zgłosił. Przynajmniej oficjalnie. Nieoficjalnie bowiem prokuratury w Lublinie, Zamościu i Chełmie zostały zarzucone anonimowymi listami.

Życzliwi opisywali w nich inne "podrywy" Tatiany. Na dworcu w Chełmie kobieta miała zaczepić starszego mężczyznę poruszającego się o lasce (informator podał jego dane z dokładnym adresem). Powiedziała, że przyjechała do pracy, ale pośrednik, z którym była umówiona, się nie pojawił. Ukrainka nie miała pieniędzy na powrót do domu. Zresztą przyznała, że nie chce wracać, bo w jej rodzinnej wsi na pieniądze czekają matka i czteroletni synek. Wzruszony przejmującą historią chełmianin miał zaprosić kobietę do domu.

Na szampana podobno nie miał, ale na stole stanęło lokalne wino. Mężczyzna obudził się na drugi dzień bogatszy w doświadczenia i biedniejszy o 20 milionów złotych. Kiedy po dwóch miesiącach od opisanego zdarzenia dotarli do niego śledczy, wyparł się wszystkiego. - Panie, to jakaś pomyłka - mówił. - Ja w życiu takich pieniędzy nie miałem.

Policyjni wywiadowcy twierdzili, że staruszek mógł dysponować dużą kwotą, ponieważ prowadził jedną z najpopularniejszych w mieście "met". Ostatecznie jednak nie dało mu się niczego udowodnić.

Tatiana K. została szybko osądzona i skazana. Spędziła w więzieniu cztery lata. Borys G. i jego kompani zostali skazani na kary od 8 do 15 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna, który uderzył Dariusza M. radiem, nie doczekał się uprawomocnienia wyroku. Zmarł na serce.

Po pozostałych członkach gangu i pięknej Tatianie słuch po odbyciu kary zaginął. Wyjechali do domów i najprawdopodobniej nie wrócili już do Polski.

Sprawa stała się bardzo głośna. Wielu lublinian unikało kontaktów z cudzoziemcami. Przez pewien czas zamarł nawet uliczny handel. Wtedy Jerzy Korzyński, ówczesny rzecznik komendanta głównego policji, apelował, aby nie bać się gości z dawnych republik radzieckich. - Co roku odwiedza Polskę około 25 mln cudzoziemców z WNP, z czego tylko ok. 2 tys. weszło w konflikt z prawem - mówił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski