Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnie sprzed lat: Zabił z miłości do matki

Agnieszka Kasperska
sxc.hu/zdjęcie ilustracyjne
Wędrował między domem matki alkoholiczki a domem dziecka. Dbał o nią, bronił przed agresywnym kochankiem. W trakcie procesu nikt nie powiedział o chłopcu złego słowa. Przedstawiany był w najlepszym świetle.

Takie wyroki można chyba policzyć na palcach jednej ręki - 18-letni Dawid został skazany za zabójstwo na karę w zawieszeniu. Obcy mówili, że to pomyłka sądu. Ci, którzy znali chłopca, podkreślali, że sprawiedliwości stało się zadość.

Życie Dawida od początku nie było łatwe. Ojca nie znał. Mieszkał w Białej Podlaskiej w jednym pokoju z kuchnią z ukochaną matką. Gdyby nie dziadkowie i ciotka, chodziłby brudny i głodny, bo rodzona matka zwykła znikać na kilka dni, żeby pić. Nawet gdy była, często zapominała odebrać synka z przedszkola, a gdy przychodziła, chwiała się na nogach. Nauczycielki powiadomiły sąd. Pewnego dnia wprost z przedszkola chłopiec został zabrany do domu dziecka.

Bardzo tęsknił za matką, która go nawet nie odwiedzała. Wreszcie jednak dziadkowie ubłagali ją, żeby zabrała synka. Ten odwdzięczał się dbaniem o porządek w domu i bardzo dobrą nauką. Matka chyba to doceniła i zrozumiała, bo przestała pić.

Do nałogu wróciła po trzech latach. W domu zaczęły się awantury. Przychodzili pijani mężczyźni. Dawid znowu trafił do domu dziecka. Potem już tak wędrował regularnie. Gdy był w sierocińcu, a matka nie przychodziła na odwiedziny, uciekał do niej. Odbierała go policja. Miłość, rozłąka i niepewność o swój los załamały chłopca. Zaczął się jąkać. Stronił od kolegów. Dwa razy musiał powtarzać klasę. Robił jednak wszystko, by mieszkać z matką.

Sytuacja w domu stawała się coraz gorsza. Rodzicielka przyprowadziła do domu kochanka - Wojciecha J. Mężczyzna pił. Oprócz wódki, nie gardził też wodą kolońską i spirytusem salicylowym. Wszczynał awantury. Bił kobietę i dziecko. Pewnego dnia próbował nawet udusić Dawida rzemykiem.

Chłopak nie zrażał się tym. Został w domu. Bronił matki przed agresywnym kochankiem. Gotował jej obiady. Pomagał się ubrać. O tym, jak bardzo cierpi, wiedział tylko Andrzej K., kurator sądowy przydzielony chłopcu z powodu niemoralnego prowadzenia się matki alkoholiczki. Kurator został nie tylko powiernikiem, ale i przyjacielem chłopca. Gdy Dawid nie mógł już znieść awantur, nawet u niego nocował. Takie wsparcie przynosiło wymierne korzyści - chłopiec znowu zaczął się lepiej uczyć. Po lekcjach i w weekendy pracował, żeby zarobić na czynsz i jedzenie.

W 1992 roku Wojciech J. trafił do więzienia za włamania. Był też oskarżony o znęcanie się nad konkubiną, ale Małgorzata P. ze złamanymi żebrami i nosem zeznała, że "spadła z drabiny". Sytuacja w domu poprawiła się jednak. Matka Dawida przestała pić. Zbliżyła się do syna. W Niedzielę Wielkanocną 1995 roku Wojciech J. wrócił do domu konkubiny. Sąd zwolnił go warunkowo, bo obiecał zajmować się chorym ojcem i spłacić zaległości alimentacyjne na dwoje dzieci z poprzedniego związku. Już pierwszego dnia upił się i zmasakrował Małgorzatę P. Gdy leżała nieprzytomna na podwórku odgrażał się: "K...o, ja cię zabiję!". Kobieta trafiła do szpitala, a Wojciech J. zniknął. Gdy wróciła do domu, znów ją pobił.

Dawid pracował wtedy "u ogrodnika". Po powrocie do domu wziął pod rękę zakrwawioną matkę i próbował wyprowadzić z domu. Drogę zastąpił im pijany Wojciech J. Kiedy zobaczył, że nastolatek zerka (jak potem zeznał - odruchowo) na leżący na stole nóż, odszedł. 18-latek odprowadził matkę na komendę, żeby złożyła zeznania. Sam wrócił do domu. Gdy Wojciech J. próbował go uderzyć, zaatakował go nożem. Potem gonił uciekającego mężczyznę ulicą i zadawał kolejne ciosy. Gdy mężczyzna upadł, chłopak poszedł do najbliższego domu, prosząc o wezwanie pogotowia. Poczekał na przyjazd policji.

W areszcie spędził miesiąc. Wyszedł za poręczeniem swojej szkoły. Jej dyrektor napisał: "Możemy ubolewać, że doszło do tragedii, w której najbardziej pokrzywdzony jest Dawid". Chłopca bronili też biegli psychiatrzy i psycholodzy. Napisali: "Bardzo wartościowy, ambitny, dojrzały, żył na dnie z winy matki alkoholiczki".

Podczas procesu przed Sądem Wojewódzkim w Lublinie prokurator złożył wniosek o zmianę kwalifikacji czynu z zabójstwa na zabójstwo w afekcie. Chłopiec został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Przeprowadził się potem do innego miasta. Mieszkał w internacie i uczył się ślusarstwa. Jego matka przeszła leczenie odwykowe. Wkrótce jednak znowu zaczęła pić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski